Do protestów Kościoła katolickiego, który stara się powstrzymać zmiany dotyczące organizacji zajęć religii w szkołach, dołącza polska cerkiew. Zdaniem jej przedstawicieli, planowane zmiany są dla wiernych niekorzystne i dyskryminujące.
Arcybiskupa Adriana Galbasa, metropolitę katowickiego martwi, że katecheci są traktowani jak guślarze, czarownicy albo wróżbici. Przyznaje jednak, że religia w szkole potrzebuje reformy.
Umieszczenie zajęć religii przed lekcjami lub po nich to zaproszenie dla rodziców do wypisania z nich dzieci. W końcu rodzice to poganie, a ich dzieci trzeba kształtować, bo z domu nie wyniosły odpowiednich wartości - piszą katecheci na zamkniętej grupie dyskusyjnej. Dołączyliśmy do niej.
- Nie można dobrze wychować dziecka, jeśli w domu będzie zanurzone w jeden system wartości, a w szkole w inny - mówił Ks. dr Marek Studenski podczas inauguracji Tygodnia Wychowania. Niekatoliccy rodzice kwitują: - Właśnie o to nam chodzi.
Dla 570 tys. uczniów z województwa śląskiego zaczął się w poniedziałek 2 września nowy rok szkolny. Choć symboliczny pierwszy dzwonek już wybrzmiał, uczniom, rodzicom, nauczycielom i dyrektorom szkół towarzyszy wiele wątpliwości.
Stowarzyszenie Katechetów Świeckich przekonuje, że zmiana zasad nauczania religii w szkole to dyskryminacja i problemy uczniów oraz nauczycieli. Apelują do prezydenta w tej sprawie.
Ksiądz Mateusz Wójcik przez kilka lat analizował artykuły "Wyborczej" poświęcone lekcjom religii, rekolekcjom i krzyżom w szkole.
- Na geografii powinniśmy się uczyć, jak zaplanować wakacje, a na matematyce, jak gospodarować pieniędzmi - mówili licealiści z Dąbrowy Górniczej podczas spotkań z aktywistami Domu Spokojnej Młodości. Ich spostrzeżenia zostaną przekazane w formie raportu ministrze edukacji Barbarze Nowackiej.
Nowa minister edukacji, Barbara Nowacka, zapowiedziała zaraz po objęciu stanowiska "ograniczenie zajęć religii do jednej godziny płatnej z budżetu państwa". Przedstawiciele Kościoła katolickiego nie kryją, że są przeciwni zmianom.
- Uczniowie chcieliby wybierać przedmioty, które ich interesują, a pozostałym poświęcać mniej czasu - mówi Zuzanna Karcz, współtwórczyni projektu Dom Spokojnej Młodości.
Barbara Nowacka, ministra edukacji, przygotowała projekt nowelizacji rozporządzenia, zgodnie z którym oceny z religii i etyki nie będą wliczane do końcoworocznej średniej. Zmiana budzi duże emocje.
Polska szkoła nie jest na miarę XXI wieku. Uczymy np. nazw jezior w Afryce, które po skończeniu nauki od razu się zapomina. Jeśli ktoś tego potrzebuje, może to przecież sprawdzić na Wikipedii - przekonuje Monika Wisła, dyrektorka podstawówki w Bielsku-Białej.
Rodzice niekatolickich uczniów domagają się zdjęcia krzyży ze szkolnych ścian. Argumentują, że ich obecność nie tylko łamie wiele przepisów, ale także naraża wrażliwsze dzieci na traumę.
Łamanie się opłatkiem, czytanie Biblii, śpiewanie kolęd czy jasełka to coraz bardziej niemile widziane elementy szkolnych wigilii. - Może zanim nowa minister zrobi w szkołach porządek z katechezą, najpierw uda się jej pozbyć religijnych akcentów ze spotkań, które powinny integrować, a nie wykluczać - mówią rodzice.
W jednym z jastrzębskich liceów na 30 uczniów pierwszej klasy na religię chodzi 16 osób. A Jastrzębie-Zdrój to miasto wierzące, górnicze, gdzie głosuje się na PiS. - To pokazuje odpływ młodych ludzi od Kościoła rzymskokatolickiego - uważa ksiądz Wojciech Grzesiak.
Według przepisów naukę religii organizuje się w szkole na życzenie rodziców, ale szkoła nie ma prawa zmuszać nikogo do ujawniania jego światopoglądu. Dlatego powinna czekać, aż sami rodzice złożą deklarację w tej sprawie. Dyrektorka, która postąpiła zgodnie z prawem, wpadła w kłopoty.
Katolickie wydawnictwo z Gliwic, powołując się na zgodę udzieloną przez Kuratorium Oświaty w Katowicach, wysłało do szkół broszury, w których piętnuje Harry'ego Pottera, wróżby andrzejkowe i świąteczną choinkę. Choć kuratorium odcięło się od jej treści, szkoły wzięły ją na poważnie.
W diecezji bielsko-żywieckiej większość przedszkolaków i uczniów bierze udział w lekcjach religii. To dane z ankiet przeprowadzonych w tutejszych parafiach.
Szkoła podstawowa w Wilkowicach wypytuje rodziców, którzy nie zapisali dzieci na zajęcia z religii, o powód takiej decyzji. - Takie pytanie jest niezgodne z prawem, nie będę się tłumaczyć - mówi jedna z mam.
Ukraińcy przeważnie nawet nie wiedzą, co to za przedmiot religia w szkole, ale szkoły podsuwają im do podpisania zgodę na udział ich dzieci w takich zajęciach. Monika Szydło, społeczniczka z Siemianowic Śląskich, przygotowała ulotki, w których wyjaśnia, o co chodzi.
W ciągu roku szkolnego Katowice wydały na lekcje religii ponad 9,9 mln zł, Sosnowiec 6,2 mln zł, a Rybnik 5,9 mln zł. - Za takie kwoty można by opłacić uczniom dodatkowy angielski, warsztaty pierwszej pomocy albo doposażyć szkoły - uważają rodzice, których dzieci nie korzystają z katechezy.
Katecheci na lekcjach religii mówią na przykład, że tampony noszą tylko zboczone dziewczyny, które nie potrafią wytrzymać bez niczego w pochwie.
Błędem jest domaganie się całkowitego usunięcia religii ze szkoły. Trzeba się raczej zastanowić, jak doprowadzić do sytuacji, by wilk był syty i owca cała.
Uczniowie liceum w Katowicach, których rodzice nie zapisali na religię, podczas "okienka" i tak musieli siedzieć w sali, w której odbywa się katecheza. Sprawą zajął się urząd miasta.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.