Katecheci protestowali przeciwko wprowadzaniu edukacji zdrowotnej, obejmujących też edukację seksualną, ale ministra Barbara Nowacka proponuje, by sami jej uczyli. To bardzo zły pomysł.
Obowiązkowy wybór między zajęciami z religii lub etyki miał być sposobem na podniesienie spadającej frekwencji na szkolnej katechezie. Mógłby przynieść jednak odwrotny skutek i kosztować za dużo, dlatego Przemysław Czarnek, minister edukacji i nauki, wycofuje się z pomysłu.
Zgodnie z obowiązującymi przepisami uczeń może chodzić tylko na religię, tylko na etykę, na obydwa przedmioty lub na żaden z nich. Minister edukacji zapowiada jednak, że ta ostatnia możliwość zostanie zniesiona.
Zmianę przepisów, która zmusi rodziców do zapisania dziecka albo na religię, albo na etykę, zapowiedział Przemysław Czarnek, minister edukacji i nauki. Problem w tym, że w wielu szkołach będzie to wybór tylko pozorny.
Abp Wiktor Skworc chce, by religia lub etyka były w szkołach obowiązkowe. Maciej Kopiec, poseł Lewicy z Rybnika, ma własną propozycję: za etykę niech płaci samorząd, a za religię Kościół.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.