- Góry zabrały nam bliskiego przyjaciela. Michał był dobrym, uśmiechniętym i nade wszystko skromnym człowiekiem. Taki pozostanie w naszej pamięci - piszą ratownicy Grupy Beskidzkiej GOPR, którzy stracili kolegę.
Gdzie wyłowiono naszego syna? W którym miejscu porwała go lawina? Czy on to czuł? Czy go bolało? Gdyby szedł tą samą drogą co my, może by dzisiaj żył? Dziennikarka z rodzicami młodych ludzi, którzy zginęli 28 stycznia 2003 roku w Tatrach, wybrała się na Rysy.
Luiza, uczennica I klasy, uczestniczka wycieczki, jedna z ocalałych spod śniegu: - Profesor chciał wracać, ale myśmy go ubłagali. Zostało tylko parę kroków. Tylko złapać się łańcuchów.
Pod szczytem Baraniej Góry zeszła lawina. To bardzo rzadkie zjawisko w tej części Beskidów.
Całkiem możliwe, że gdyby nauczyciel przeprosił, a miasto nie robiło z winnego ofiary, sprawy by nie było. Ojciec wysłał pozew ostatniego dnia przed terminem przedawnienia z poczty całodobowej w Krakowie namówiony przez przyjaciela, aby sprawy nie zostawiać - pisze w liście otwartym Jacek Matyśkiewicz , brat dwóch licealistów z Tychów, którzy 28 stycznia 2003 roku zginęli w lawinie pod Rysami podczas szkolnej wycieczki.
Mieszkańcy Tychów rozpoczęli internetową zbiórkę pieniędzy dla emerytowanego nauczyciela geografii. Sąd nakazał mu zapłacić 140 tys. zł zadośćuczynienia za śmierć dwóch podopiecznych, którzy podczas szkolnej wycieczki zginęli w lawinie. - Takiemu nauczycielowi warto pomóc - twierdzą darczyńcy. Pierwszego dnia zebrali ponad 12 tys. zł.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.