Klęska piłkarzy obchodzi mnie średnio, bo wpisana jest w dominującą tradycję Polaków - tradycję klęsk. Klęska jest polskim fenomenem w jadłospisie narodowych dań i potrzebna jest Polakom bardziej niż Nagroda Nobla. Dzisiejsze taplanie się w niej do imentu dzieje się równolegle z pierwszym w historii Unii Europejskiej przesłuchaniem Polski z artykułu 7, które jest zapowiedzią eksmisji z dworu na własne życzenie.
Jeszcze nigdy świat nie był tak nafaszerowany sportem jak teraz: mistrzostwa piłkarskie przez cały miesiąc, ligi siatkarskie, żeńskie i męskie dookoła globu, żużel, turnieje bokserskie i mordobicie w wielu dziedzinach noc w noc, leją się bez przerwy i kopią.
Czasem jest aż głupio pisać felieton, zwłaszcza jeśli dotyczy autora - a nie mam przerostów [jo, jo, jo!] na własnym punkcie - ale jeśli ktoś nafarmazoni w gazecie ponad miarę, to trzeba napisać sprostowanie, by nie mieszać ludziom w głowach. I bronić prawdy.
Kraj dziczeje z niewiarygodnym przyśpieszeniem, przez co nie ma możliwości porządnie moralnie pocierpieć z powodu zła, bo nadmiar lawy absurdów jest większy niż kiedykolwiek. A przez to człowiek popada w głupawe rozbawienie podobne do tego, kiedy przekracza swoje możliwości w spożywaniu alkoholu.
Widziałem foliową torbę na dnie Rowu Mariańskiego. Będzie się rozkładać przez tysiące lat. Czułem się współgrzesznikiem i wypatrywałem polskiego nadruku.
Zajrzałem ostatnio do internetu pod hasło "Szopienice", a potem w rubrykę znanych ludzi pochodzących z Szopienic. Nazwisk jest 21. Informacje są suche, ale rzetelne. Nie wiem, dlaczego tylko przy moim nazwisku, na marginesie, jest cytat z Tadeusza Konwickiego na mój temat, który jest podłą insynuacją, nigdy niesprostowaną.
Dyrektor szpitala w stopniu generała, z udziałem głównej pielęgniarki, przyniósł Jarosławowi Kaczyńskiemu kule do domu. To scena wielce symboliczna - po raz pierwszy naszemu Napoleonowi nogi odmówiły posłuszeństwa. Zaniedbana kontuzja kolana weszła w kolejny stan destrukcji organicznej. Kule miały czerwone wykończenia i kojarzyły się z berłami.
Jedno obumiera, drugie się rodzi. Chleję Kingę Pienińską gazowaną, bo dopadł nas upał sakramencki, na szczęście mam chłodny dom, oczywiście pożydowski, i rozważam, co zrobić z moją starczą wolnością i radością. Oczywiście, one są jak szparki w niedomkniętej szafie, ale jeśli ma się szansę dożyć setki, to nie ma co kaprysić. Tylko pustka się powiększa.
Ciągle zapominam, że mówienie źle o Polsce i Polakach jest karalne. Jak się Unia za nami nie wstawi, to pół żyjącej populacji będzie musiało chodzić z zaklejonymi ustami.
To, co zdarzyło się osiem lat temu na niebie koło Smoleńska, zaczyna powtarzać się na ziemi. Zaczęło się "PULL UP". To czarne mauzoleum na placu Piłsudskiego, "skradzionym nocą", będzie łączyło społeczeństwo, kiedy PiS będzie wynosił swoje nocniki. Już się napinają
W odremontowanym muzeum "Dama z łasiczką" będzie miała jak w niebie: stałą temperaturę i poziom nawilgotnienia według norm światowych.
Gdyby 9 lat temu, kiedy zapadła polityczna decyzja rządu o pominięciu Stadionu Śląskiego w rozgrywkach mistrzostw Europy w piłce nożnej, na ulice Górnego Śląska wyszło w proteście pół miliona kibiców, moglibyśmy dziś mieć stadion co najmniej na poziomie Stadionu Narodowego w Warszawie. Raz jeszcze Śląsk potraktowano jak kolonię i europejskie pieniądze zaharapczyli politycy rządzący Polską: Gdańsk, Warszawa, Wrocław.
Miniony tydzień kipiał wydarzeniami. Sprawy polskie na forum europejskim gulgotały jak jajka gotowane w zbyt małym garnku. Jeszcze raz albo dwa takie gulgoty i PiS pierdyknie jak zeppelin "Hindenburg" 6 maja 1937 r. w Lakehurst w stanie New Jersey.
Nazywał się Stanisław Musiał, urodził się w Łososinie koło Limanowej w największej chłopskiej biedzie. Był jezuitą, filozofem, publicystą i "wielkim orędownikiem dialogu chrześcijańsko-żydowskiego, bezwzględnie krytykował wszelkie przejawy antysemityzmu i ksenofobii w Kościele". Toteż nie miał słodkiego życia.
Długowieczność uchodzi za uciążliwość, słusznie, i mógłbym o niej sporo opowiedzieć, ale starość jest z natury nudna i nadaje się jako temat na literaturę, więc nie będę kwękał, bo mam napisać w miarę pogodny felieton, a nie XIII księgę "Dziadów". Zwłaszcza, że w środku mrozów nawiedziła nas gula głupoty sprzed 50 lat, czyli rocznica wypędzenia Żydów polskiego pochodzenia; 25 tysięcy inteligencji polskiej, często o dorobku twórczym na skalę europejską, głównie intelektualistów, artystów i polityków.
Moje godziny mijają pomiędzy wydarzeniami toczącej się rzeczywistości a faktami z przeszłości. Ostatnie dni to niezwykła inwazja dramatycznych wydarzeń związanych z Holocaustem polskich Żydów.
Za sprawą polityków najmłodszej generacji z mentalnością kiboli, jak Patryk Jaki, Michał Wójcik czy Zbigniew Ziobro, pod iście królewskim patronatem Jarosława Kaczyńskiego, naszego niepodległego nacjonalisty, mamy do czynienia z wulkaniczną erupcją strachu rodem z Holocaustu. I z obrzydliwą licytacją na cierpienia, jakby okupacja była rodzajem meczu w sportowej konkurencji cierpień.
Do tego dojść musiało. Po przemianie ustrojowej musiała dojść do głosu długo tłumiona polska głupota. Dochodziła do głosu powoli, w miarę dzielenia się ludzi na demokratów i nacjonalistów. Przybrała na sile po katastrofie pod Smoleńskiem, zwłaszcza że wolnorynkowy liberalizm nie nadał właściwego priorytetu dziedzinom duchowym, także naukom o walce polskiej demokracji. Zaś edukację oddał w ręce kleru.
Kutz stworzył Śląsk na nowo, bo zobaczył to, czego inni nie dostrzegali. 17 lutego, nazajutrz po jego 89. urodzinach, w kinoteatrze Rialto odbył się pokaz jego "Perły w koronie".
Po złożeniu podpisu Prezydenta pod nowelizacją ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej Polska stała się dętką, z której uszło powietrze. Prezydent podpisał dotąd wszystkie ustawy likwidujące instytucje demokratyczne, przez co Polska stała się wydmuszką po Solidarności, żałością po Janie Pawle II i najbardziej wypatroszonym dorszem od rewolucji francuskiej bez użycia armat i pałaszy.
Kazimierz Kutz świętuje 89. urodziny. Z tej okazji w sobotę odbywa się spotkanie z reżyserem oraz pokaz cyfrowo odnowionej "Perły w koronie".
Jadę do Katowic niczym emerytowany mleczarz. Teraz bywam wróżbitą i lokatorem kąta, do którego już prawie nie dochodzi słońce. W nocy marzną mi stopy i trapi mnie cukrzycowa senność. Wszystko dookoła jest jakoś mniej ważne i doniosłe, jakby nie moje.
Zawsze z nowym rokiem możni tego świata zjeżdżają do Davos, by zajrzeć w portfeliki i policzyć ich zawartość, ustalić kursy krążenia pieniądza w obiegu globalnym, poknuć w chwilach wolnych przeciwko Rosji albo Ameryce i dobrze się najeść. Jest to szczytowy festiwal pieniężny, takie Cannes dla kasiarzy.
Po minionym kataklizmie w sejmie (po którym Grzegorz Schetyna schował się w pieczarach Gór Sowich), opozycja przeobraziła się w fikcję literacką, a PiS w spółkę z nieograniczonymi możliwościami.
Był to tektoniczny uskok, w górnictwie zwany tąpnięciem, takie zajęcze hyc! ku Rosji, służące budowie w środku Europy sarmackiej cysty na zakwasie dyktatury plemienno-religijnej, a opartej na nienawiści do wszystkiego, co w Polsce ma pochodzenie oświeceniowe.
Największym wydarzeniem historycznym Polski w XX wieku było przystąpienie do Unii Europejskiej. Najważniejszym w XXI wieku jest uruchomienie wobec Polski art. 7 traktatu Unii Europejskiej.
Wilhelm Szewczyk, nasz Stary Wiluś z Czerwionki - obok Starego Jorga - wyrasta w nowej metropolii na patrona tegorocznej kampanii wyborczej o samorządność w gminach. To będzie wojna, bo PiS będzie chciał samorządy upolitycznić i zawłaszczyć. Na naszych oczach dzieje się nowy rozdział walki o siłę własnej tradycji na poziomie oddolnym.
Po ogłoszeniu komunikatu Komisji Europejskiej o przesunięciu Polski za płoty innych nacji europejskich i podpisaniu przez prezydenta dwóch swoich ustaw sądowniczych, które uczynią z Polaków paczki przesyłkowe, czułem się jak pies wypchnięty z samolotu bez spadochronu.
Jak każde państwo policyjne Polska przekształca się w krainę absurdów. Myśmy już takie państwo przeżyli, w każdym razie moje pokolenie ma jeszcze po nim wiele blizn. Odsłania je tylko przed wejściem do łóżka.
W poniedziałek w kinoteatrze Rialto w Katowicach odbyło się uroczyste wręczenie nagród marszałka województwa śląskiego za 2017 r. w trzech kategoriach. - Nie ma źle. Rok w kulturze na Śląsku, można powiedzieć, był dobry - mówił Henryk Mercik, członek zarządu województwa.
Kiedy posłowie uchwalali ostatnią ustawę o sądownictwie, działo się coś najgorszego - jakby siekierą odcinali linę cumującą statek od lądu. Stało się! Polska poczęła swój dryf ku rosyjskim golfstromom.
Pomnik Wojciecha Korfantego stał się miejscem kultowym. Tu, pod jego posągiem, opozycyjna część społeczeństwa odbywa swoje spotkania, tu zaczynają się lub kończą pochody RAŚ i związane z nimi pikniki i w tym miejscu organizowane są spontaniczne zabawy i happeningi. A teraz, po szubienicznych konterfektach sześciu posłów Parlamentu Europejskiego, Katowice wywindowały się na miejsce znane w całym świecie.
Zeszłotygodniowy seans poprawionej cyfrowo wersji "Soli ziemi czarnej" Kazimierza Kutza mogli w kinoteatrze Rialto w Katowicach zobaczyć tylko zaproszeni goście. Dziś o godz. 18.15 film będzie dostępny dla wszystkich. Wystarczy kupić bilet za 12 zł.
Pierwszy pokaz zrekonstruowanej cyfrowo "Soli ziemi czarnej" Kazimierza Kutza odbył się w poniedziałek w kinoteatrze Rialto w Katowicach. Przyjechali twórcy tego filmu, aktorzy i wielbiciele twórczości Kutza.
27 listopada w kinoteatrze Rialto w Katowicach odbędzie się specjalny pokaz odnowionej cyfrowo "Soli ziemi czarnej". - Spadniecie z krzeseł z wrażenia! - mówi Kazimierz Kutz, który już swój film w nowej wersji widział.
Po ostatnim szczycie Rady Europejskiej stojący na jej czele nasz Donald Tusk ogłosił szokujący ALARM dla Polaków, jakby groziło nam śmiertelne niebezpieczeństwo. Sprawcą tego alarmu jest polityka polskiego rządu. PiS zareagował na ten apel histerycznie, bo lapidarny komunikat Tuska określa działania rządu tak, jakby ten realizował politykę Putina.
Pytanie jest bezczelne, ale rzeczywistość jest jeszcze gorsza. Trzystutysięczna manifestacja z okazji 99. rocznicy odzyskania niepodległości we wszystkich mediach świata została uznana za pochód faszystowski. To jest bezbrzeżna kompromitacja rządów Jarosława Kaczyńskiego; jest zmarnotrawieniem dorobku ostatniego ćwierćwiecza i stawia Polskę w pozycji lidera faszyzmu.
Erupcja ścigania lubieżników w Hollywood przybiera rozmiary epidemii. Już 50 artystek zgłosiło się, by obnażyć bezeceństwa Harveya Weinsteina, i opowiada szczegółowo, jak wyglądał jego kanapowy casting.
Rok 1950. W Łodzi nareszcie zaczęło się normalne życie. Ze Szkoły wyparował Czesław Petelski i partyjno-polityczny dryl osłabł; w powietrzu było mniej strachu.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.