"Dla jednych był majorem, instruktorem, kolegą z eskadry... dla Asi mężem, a dla Wiktorii ukochanym tatą i całym światem" - napisali o zmarłym pilocie jego przyjaciele.
Do tragedii doszło 12 lipca w czasie treningów do pokazów, które miały uświetnić obchody 30-lecia Gdyńskiej Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej. Samolot M-346 Bielik, pilotowany przez majora Jeła, wykonywał akrobacje na niewielkim pułapie. Nagle zaczął pikować. Pilot nie zdołał uniknąć zderzenia z ziemią. Rozbił się na płycie lotniska.
Opanowany, spokojny, latał bardzo precyzyjnie
Generał dywizji Ireneusz Nowak przypominał, że major Jeł był nie tylko świetnym pilotem, ale także wspaniałym człowiekiem. - Znałem go od 10 lat. Był opanowany, spokojny, latał bardzo precyzyjnie. Bardzo dużo wymagał od swoich studentów, ale przede wszystkim od siebie. Jego wychowankowie dziś bronią polskiego nieba - mówił gen. Nowak.
Wszystkie komentarze