Już co siódmy Polak ma powyżej 65 lat, a odsetek seniorów w społeczeństwie rośnie. Jak zaktywizować starsze osoby? Nad tym zastanawiamy się od trzech lat w ramach redakcyjnej akcji społecznej „DługoWIECZNI”. Podczas tegorocznej odsłony akcji wraz z Urzędem Marszałkowskim Województwa Śląskiego zorganizowaliśmy cykl warsztatów poświęconych potrzebom ludzi starszych. Pierwsze spotkanie odbyło się w Mysłowickim Domu Kultury i przeznaczone było dla samych seniorów. Celem warsztatów było rozpoznanie ich oczekiwań i potrzeb.
Warsztaty otworzył Wojciech Saługa, marszałek województwa śląskiego. – Naszym zadaniem jest nagłaśnianie społecznego ruchu, który tworzy się wokół seniorów. Władze na wszystkich szczeblach powinny zauważać ich problemy. Seniorzy stanowią przecież bardzo duży odsetek naszego społeczeństwa. Świat się zmienia, a my musimy dostrzec potrzeby ludzi starszych i zmierzyć się z nimi – mówił.
Przypomniał również, że województwo śląskie współpracuje z seniorami i chce nadal kontynuować projekty na ich rzecz.
Warsztaty poprowadził Rafał Stefański, psycholog społeczny. Zapytał seniorów, czy chcą wychodzić z domu, a jeśli tak, to co ich do tego motywuje.
Pierwsza zabrała głos pani Mirosława, która przekonywała, że emerytura to dobry moment na nadrabianie kulturalnych zaległości. – Mam też swój prywatny cel: 10 tys. kroków dziennie – mówiła.
Przedstawicielki Stowarzyszenia „Aktywni Razem” przekonywały, że spędzanie czasu na wyglądaniu przez okno nie ma sensu. – Wyciągamy naszych rówieśników z domów i organizujemy dla nich różne zajęcia, np. chodzenie z kijkami czy tańce – mówiły.
Pani Maria przyznała, że z domu wyciągnęła ją samotność, która w połączeniu z bezczynnością może przyczynić się do głębokiej depresji. – Lubię spotykać się z ludźmi, chodzę na wykłady na Uniwersytecie Trzeciego Wieku, należę do chóru oraz do Związku Nauczycielstwa Polskiego, jeździmy na wczasy i wycieczki – mówiła.
Dodawała, że jest też członkinią Mysłowickiej Rady Seniorów.
Pani Jadwiga przekonywała, że z domu pomógł jej wyjść internet. – Nauczyłam się obsługiwać komputer i znalazłam w sieci różne aktywności. Uczestniczę w wykładach na UTW i tańczę. Wyjeżdżam na olimpiady dla seniorów, gdzie pływamy w kajakach, jeździmy na rowerach, trenujemy łucznictwo – wymieniała.
Pan Stefan kocha ogródek działkowy. – Ruch, rekreacja, wypoczynek i praca, która nas wzbogaca. To się liczy. Wiele osób, które zamykają się w domach, mówi, że nie chce z nich wyjść, ale to nieprawda. Po prostu nikt im nie podaje ręki – mówił.
Druga część spotkania skupiła się na barierach, które zatrzymują seniorów w domu. Seniorzy wymieniali wśród nich przede wszystkim brak pieniędzy i wsparcia ze strony władz. Podkreślali, że nawet jeśli przy radzie miasta istnieją rady seniorów, to mało kto się z nimi liczy. Starsze osoby mają też problemy z biurokracją. – Trudno nam czasem rozeznać się w przepisach. Nie wiemy, co można, a czego nie. Nie ma też osób, które podpowiedziałyby nam, jak działać – mówili.
Przykład? Niektóre biblioteki za wynajem pomieszczeń, np. na lekcje angielskiego dla seniorów, chcą opłaty, a przecież działają za pieniądze publiczne. Inną barierą są stereotypy w myśleniu o seniorach. – Młodzi myślą, że jesteśmy już zmęczeni życiem i nic nie możemy. To nieprawda – mówili seniorzy.
Problemem są także bariery architektoniczne: brak ławek z oparciami, poręczy lub zbyt wysokie krawężniki.
W ostatniej części warsztatów seniorzy dzielili się pomysłami na poprawę sytuacji. Chcieliby, aby przy urzędach i instytucjach publicznych zorganizowana została dla nich pomoc prawna i doradcza, aby mogli się dowiedzieć, jakie mają możliwości i jak pozyskać pieniądze dla swoich stowarzyszeń. Przydałby im się rzecznik do spraw seniorów. Chcieliby też darmowego wstępu na zajęcia w domach kultury, szkolne boiska czy siłownie, gdzie mogliby organizować swoje zajęcia popołudniami.
Seniorzy marzą również o informatorach z wydarzeniami kulturalnymi, integracyjnymi czy sportowymi. Teraz, nawet jeśli wiele się dzieje, to niewiele osób o tym wie. Można też zorganizować targi ofert, podczas których seniorzy dzieliliby się swoimi aktywnościami i zapraszali innych do udziału. – Wielu seniorów wciąż nie korzysta z internetu, bo nie ma sprzętu. Przydałoby się więc więcej stanowisk komputerowych, np. w każdej bibliotece – mówiła pani Jadwiga.
Seniorzy postulują także o zniżki na bilety do kina, teatru czy filharmonii, a kawiarnie i lokale, które prowadzą promocje dla seniorów, mogłyby się lepiej reklamować.
Pojawił się także pomysł, aby częściej organizować dni integracyjne, osiedlowe spotkania sąsiedzkie i pikniki. Dobrze jest też współpracować z parafiami, które mają dużą siłę przebicia w lokalnych społecznościach.
Wnioski ze spotkania z seniorami postanowiliśmy przekazać ich dzieciom, które mają największy wpływ na aktywność rodziców. Dlatego drugie warsztaty, w Sali Widowiskowo-Koncertowej „Muza” w Sosnowcu, zaadresowaliśmy do pokolenia 40+. Wspólnie z przedstawicielami tej grupy zastanawialiśmy się, jakie aktywności zaproponować starszym rodzicom oraz jak ciekawie spędzać wolny czas w międzypokoleniowym gronie.
Spotkanie, tak jak poprzednie, poprowadził Rafał Stefański, który na początek zapytał uczestników, co motywuje do aktywności ich rodziców.
Pierwszy głos zabrał pan Grzegorz, dla którego matki aktywizującym bodźcem okazała się przeprowadzka z centrum Dąbrowy Górniczej do Łośnia. – Mama przyzwyczajona była do miejskiego stylu życia, ale świetnie odnalazła się w nowej rzeczywistości. Z nowymi koleżankami założyła koło gospodyń wiejskich. Teraz regularnie się spotykają i organizują różne wydarzenia – opowiadał pan Grzegorz.
Pani Magdalena zauważyła, że jej teściowie przejęli inicjatywę, odkąd ona podrzuca im pod opiekę wnuki. – W domu dzieci się nudzą, więc dziadkowie zaczęli rozglądać się za miejscami, do których warto pójść razem, jak zoo czy sale zabaw. Szukają na własną rękę i wypytują znajomych, którzy również mają małe wnuki – mówiła pani Magdalena.
Pani Dorota zauważyła, że seniorom warto podrzucać pod opiekę także zwierzęta. – Kiedy wyjeżdżamy na wakacje, naszym psem zajmują się rodzice. To motywuje ich do regularnych spacerów – podkreślała.
Jednak nawet w przypadku, gdy nie ma potrzeby, by senior opiekował się wnukami czy czworonożnymi pupilami, warto zachęcić go do troski o innych. Może zrobi zakupy sąsiadce, a ona odwdzięczy mu się inną przysługą? W ten sposób każdy będzie czuł się potrzebny i ważny.
Pani Sylwia przekonywała, że nawet w przypadku, gdy seniorzy marudzą, że czują się wykorzystywani, nie warto się poddawać. – Imprezy rodzinne postanowiliśmy organizować u mamy, bo ma duży dom. Na początku kręciła nosem, że to mnóstwo przygotowań, a potem sprzątania. Ale odkąd przekonała się, że pomagamy jej, a potem miło spędzamy czas, wciąż pyta, kiedy kolejna impreza – śmiała się pani Sylwia.
Podobnie było w sytuacji, gdy pani Sylwia zaproponowała mamie wycieczkę na Równicę. – Skarżyła się, że nie da rady się wspiąć, bo to za wysoko. Ale weszła i była z siebie dumna – opowiadała pani Sylwia.
Wzruszającą historię o swoim tacie, który nikomu nie dawał się przekonać do wyjścia z domu, opowiedziała pani Danuta. – Pewnego dnia zadzwonił do niego kolega z Konina, gdzie tata spędził młodość. Okazało się, że jego szkolni znajomi utrzymują regularne kontakty, ale ponieważ tata dawno temu wyjechał na Śląsk, nie potrafili go odnaleźć. Przez lata podejmowali kolejne próby i w końcu zdobyli kontakt. Zaprosili go na spotkanie klasowe pod Toruń. I jakby zaczarowali tatę. Spakował się i pojechał spotkać się z przyjaciółmi sprzed 60 lat! – opowiadała pani Danuta.
Odtąd jej tata jeździ na spotkania klasowe co roku. Codziennie rozmawia też z przyjaciółmi z technikum przez telefon. – Starsi ludzie bywają niechętni do nowych znajomości, ale do tych z czasów młodości wracają z radością – podsumowała pani Danuta.
Po wysłuchaniu inspirujących historii Rafał Stefański chciał wiedzieć, co przeszkadza starszym ludziom w przełamaniu bezczynności.
Pani Sylwia zauważyła, że pierwszy powód jest natury psychologicznej (bo co ludzie powiedzą?), a drugi organizacyjnej (bo nie ma jak dojechać, bo brakuje pieniędzy na przyjemności). Często problemem jest też stan zdrowia, tak jak w przypadku męża pani Haliny, który nie chce nigdzie wychodzić, bo ma nadwagę i bolą go kolana. – A bez ruchu jego problemy zdrowotne tylko się pogłębiają – martwi się pani Halina.
Pani Irmina zauważyła, że czasem starszym ludziom jest po prostu za wygodnie w domu przed telewizorem. – Mojej mamy nie da się nigdzie wyciągnąć, bo żyje serialowym życiem. Jeden serial się jeszcze nie skończy, a ona już przełącza na drugi. Martwi się, że gdy wyjdzie z domu, umknie jej wątek. Czasem myślę, że gdyby zabrać jej telewizor, wreszcie zaczęłaby żyć naprawdę – mówiła pani Irmina.
Pani Zofia znalazła sposób na telewizyjny nałóg swoich rodziców. – Po prostu zepsułam im odbiornik na kilka dni – śmiała się.
Gdy odłączyła kabelek, nie zostawiła jednak rodziców samych sobie. Mamę zaangażowała do wspólnego robienia przetworów na zimę, a tatę wysłała po zakupy, żeby się trochę rozruszał. Szybko zapomnieli o przegapionych serialach.
Wysłuchawszy tych opowieści, Rafał Stefański zadał jeszcze jedno pytanie: jakie oferty spędzenia wolnego czasu z rodzicami czy dziadkami byłyby dla uczestników warsztatów atrakcyjne z czysto egoistycznych pobudek. – Chodzi mi o coś, co robilibyście państwo nie dlatego, że poświęcacie swój wolny czas dla seniora, tylko dlatego, że sami robicie coś dla siebie, a senior wam towarzyszy. Coś takiego, co nabierałoby sensu tylko wtedy, gdyby robiło się to z dziadkiem lub babcią – wyjaśniał Stefański.
Wśród pomysłów znalazły się międzypokoleniowe zniżki na ofertę kulturalną, sportową czy gastronomiczną. Przychodząc z seniorem do kina, na basen czy do restauracji, można byłoby liczyć, że rabat otrzyma zarówno senior, jak i jego młodszy towarzysz. Uczestnicy warsztatów postulowali też utworzenie miejsc, gdzie można byłoby przynieść własne jedzenie i spotkać się w większym gronie, co umożliwiłoby organizowanie rodzinnych imprez osobom, którzy mają małe mieszkania. Innym pomysłem było promowanie tworzenia drzew genealogicznych, które jest wielką frajdą, ale bez pomocy dziadków trudno sobie z tym wyzwaniem poradzić.
Podczas kolejnych warsztatów, w Miejskiej i Powiatowej Bibliotece Publicznej w Wodzisławiu Śląskim, postanowiliśmy poznać zdanie najmłodszego pokolenia, czyli wnuków seniorów. Na zaproszenie odpowiedzieli uczniowie szkół z tego miasta: I LO im. 14. Pułku Powstańców Śląskich, II LO z Oddziałami Dwujęzycznymi i Integracyjnymi im. ks. prof. J. Tischnera oraz Zespołu Szkół Ekonomicznych. Przyjechali też radni Młodzieżowego Sejmiku Województwa Śląskiego, który doradza marszałkowi Wojciechowi Sałudze w sprawach polityki młodzieżowej.
Prowadzący spotkanie Rafał Stefański zapytał uczestników, którzy z ich starszych krewnych czy znajomych są aktywni i co było dla nich bodźcem do podjęcia działania. – Moją babcię rozruszały koleżanki, z którymi dawniej pracowała. Spotykają się co miesiąc, czasem nawet wynajmują salę, by organizować większe imprezy – mówiła Weronika.
Ola zauważała, że w życiu jej znajomych seniorów rewolucję zrobił komputer. – Teraz mogą rozwijać swoje pasje, np. czytać o kosmosie. Kupują sobie także gadżety na aukcjach internetowych – opowiadała.
W przypadku babci Karoliny podobną rolę odegrał samochód. – Prawo jazdy zrobiła po pięćdziesiątce. Teraz jest mobilna i niezależna – opowiadała Karolina.
Także inni uczestnicy mówili z podziwem o osobach, które odważyły się w dojrzałym wieku podjąć nowe wyzwania. Na przykład babcie Wiktorii i Marceliny ukończyły kurs samoobrony. – Mojej babci zdobyte umiejętności szybko się przydały. Kiedy na ulicy jakaś kobieta chciała jej wyrwać torebkę, babcia zastosowała wyuczony chwyt, a napastniczka uciekła – opowiadała Marcelina.
Na wielu seniorów dobrze podziałało znalezienie sobie na emeryturze nowych obowiązków. Babcia Aleksandry zaczęła udzielać korepetycji z języka polskiego. Dziadkowie Nikodema zostali ławnikami sądowymi. Sąsiadka Marceliny postanowiła gotować posiłki dla osób bezdomnych, a znajomy – startować do rady miejskiej.
Kolejnym zadaniem dla uczestników było wymyślenie takich sposobów wspólnego spędzania czasu z seniorami, które dla obu stron byłyby frajdą. – Nie chodzi o to, że zrobicie dobry uczynek, zaprowadzając dziadków do filharmonii, i będziecie czekać na koniec koncertu ze słuchawkami na uszach, lecz o coś, co także wam sprawi przyjemność – podpowiadał Stefański.
Adrian, który przyszedł na warsztaty w koszulce Guns N’ Roses, nie miał wątpliwości, że jego dziadkowie daliby się zaprosić na koncert tego zespołu. Jego rówieśnicy uznali, że to dobry trop: muzyka dinozaurów rocka, takich jak choćby Rolling Stones, łączy pokolenia. – Nie trzeba od razu wydawać majątku na bilet. Można zacząć od wspólnego słuchania płyt – zaproponował ktoś.
Ciekawy pomysł miała pani Ewa, nauczycielka i fanka kanału na YouTubie „O matko i córko”, na którym wodzisławianki Paulina i Katarzyna Błędowskie rozmawiają o modzie, makijażu i gadżetach. – Wyobrażam sobie, że podobną furorę mógłby robić kanał prowadzony przez wnuczkę i babcię – mówiła pani Ewa.
Następnie uczestnicy warsztatów zastanawiali się, jakie skoordynowane działania mogłyby zachęcić seniorów do aktywności. Olimpia chciałaby, żeby młodzi uczyli starsze osoby korzystania z mediów społecznościowych, np. w bibliotece. Później seniorzy sami mogliby za pośrednictwem internetu nawiązywać kontakt ze znajomymi sprzed lat albo rozmawiać z krewnymi, którzy mieszkają daleko.
Z kolei Marcelina wpadła na pomysł wciągnięcia seniorów w wolontariat w schronisku dla zwierząt. – Wielu młodych ludzi wyprowadza na spacer psy ze schroniska. Gdyby zabierali ze sobą starszą osobę, korzystałaby ona z aktywności na powietrzu i towarzystwa, a kto wie, może w efekcie zdecydowałaby się także na adopcję psa? – zastanawiała się Marcelina.
Kilkukrotnie padła propozycja stworzenia budżetu obywatelskiego specjalnie dla seniorów lub wygospodarowania dla nich dodatkowej puli z miejskich budżetów obywatelskich. Do pomysłów odnieśli się Mateusz Wrona i Michalina Batóg z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego, którzy przysłuchiwali się całej dyskusji. – Na budżety miast samorząd województwa nie ma wpływu, ale w powstającym właśnie Marszałkowskim Budżecie Obywatelskim zapewne udałoby się wykroić kawałek tortu specjalnie dla seniorów – mówił Wrona.
Urzędnikom spodobały się także inne propozycje młodych, jak międzypokoleniowe warsztaty gotowania czy turniej planszówek.
Na ostatnie warsztaty w gmachu Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego zaprosiliśmy przedstawicieli instytucji związanych z kulturą i sportem. Chcieliśmy wraz z nimi przeanalizować wnioski z poprzednich spotkań i na ich postawie wspólnie stworzyć ofertę dla seniorów, którą będą mogli promować w kierowanych przez siebie placówkach.
Każdy z naszych gości zapewniał, że jego placówka ma już specjalną ofertę dla seniorów. – Starsi i młodsi opracowali system dawnych podwórkowych gier, np. w kapsle czy zabawy na klopsztandze. Bawią się i jedni, i drudzy – mówiła Halina Bieda, szefowa Muzeum Powstań Śląskich w Świętochłowicach.
– Mamy warsztaty teatralne dla seniorów – powiedziała Sabina Wawerla-Długosz z Muzeum Historii Katowic.
– Prowadzimy warsztaty o zwierzętach, o ekologii. Ale seniorzy też chętnie pomagają nam w różnych pracach, np. przy szatkowaniu marchwi i kapusty dla zwierząt – dodawała Jolanta Kopiec, dyrektorka Śląskiego Ogrodu Zoologicznego.
Tylko czy to wystarczy? Co zrobić, by jeszcze więcej seniorów korzystało z oferty różnych placówek?
Po burzliwej debacie za najlepsze uznano trzy pomysły. Osoby związane z miejskimi ośrodkami sportu i rekreacji zgłosiły stworzenie ligi oldboyów w siatkówce. Podczas dyskusji okazało się bowiem, że zdecydowanie rzadziej z domów wychodzą mężczyźni. Rywalizacja w grach zespołowych mogłaby ich do tego zachęcić. – Pomysł wiąże się jednak z kosztami. Trzeba zatrudnić trenerów, znaleźć miejsca do trenowania, koordynatora rozgrywek – mówiła Anna Berzowska z MOSiR w Mysłowicach.
Wszyscy zgodzili się z tym, że choć oferta dla osób starszych jest bogata i różnorodna, to seniorzy zwyczajnie o niej nie wiedzą. – Musimy stworzyć stronę internetową tylko dla seniorów. Z podziałem na miasta, podregiony i pełnym kalendarzem imprez, by każdy mógł wybrać coś dla siebie – mówiła Kopiec.
Ale co w przypadku, gdy senior z internetu nie korzysta? – Wystarczy, że w placówkach staną tablice. Będziemy sobie nawzajem przesyłać oferty, drukować je i tam wieszać. Na drugiej części tablicy seniorzy mogliby wieszać własne, odręcznie napisane informacje – podpowiedziała Wawerla-Długosz.
Mateusz Wrona z Urzędu Marszałkowskiego powiedział, że dwie ostatnie propozycje mają największe szanse na realizacje. – W ramach domeny Slaskie.pl istnieje już strona poświęcona seniorom: Seniorzy.slaskie.pl, która mogłaby zostać uzupełniona o kalendarium imprez. Również dostarczenie do różnych placówek odpowiednich tablic z charakterystycznym logo, by nikt nie miał wątpliwości, do czego służą, jest możliwe. Pomysł z ligą jest interesujący, ale rzeczywiście wymaga sporych nakładów finansowych. Jej organizatorem i koordynatorem mógłby być Stadion Śląski. Musimy jednak przeprowadzić szacunkową analizę kosztów – powiedział Wrona. Uczestnicy zaproponowali, by w akcję włączyć też samorządy poszczególnych miast.
– Być może mogłyby partycypować – przekonywali uczestnicy warsztatów.
– Na pewno będziemy na ten temat rozmawiać – obiecał Wrona.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze