Dama, która zasiadła na ławce, jest stateczna, jakby świadoma tego, że pozuje. Jedną rękę oparła na głowie zdobiącego ławkę lwa. Drugą skromnie opiera na udzie. Siedzi bokiem. Wręcz zaprasza, by przysiąść się do niej. Kim jest? Jaką skrywa tajemnicę?
Dla kogoś, kto w Pszczynie jest przypadkiem i chyłkiem przebiega przez rynek, to po prostu zdobna ławka z panią w długiej sukni. Dla kogoś, kto zna historię miasta i tutejszego zamku, to arystokratka, księżna Daisy. Dla tych bardziej zainteresowanych to jedna z najbarwniejszych, najciekawszych postaci swojej epoki.
Pieszczotliwym imieniem Daisy (po polsku stokrotka) nazywano Marię Teresę Oliwię Hochberg von Pless. Była Angielką, która w 1891 roku poślubiła Hansa Heinricha XV, jednego z najbogatszych arystokratów niemieckich. Jego rodzina miała kopalnie, huty, cementownie, hotele, lasy, pola, zamki w Pszczynie i Książu, dworki na Riwierze i w Berlinie.
Pierwsze lata małżeństwa wyglądały jak bajka: podróże, bale, rauty, spotkania z korowanymi głowami Europy. Życie Daisy wypełniały tańce, stroje czy sztuka. Pierwszą wizytę w Pszczynie złożyła na Boże Narodzenie. Posiadłością była zawiedziona. Na dzień dobry zażądała zbudowania w zamku łazienki.
W Pszczynie mieszkali teściowie Daisy. Na zamku panował pruski dryg, dystans wobec służby i okolicznych mieszkańców.
– Daisy w Pszczynie nie czuła się najlepiej. Pisała o tym w swoich pamiętnikach. Zdecydowanie wolała Książ, inną siedzibę Hochbergów na Śląsku. Tam była bardziej zżyta ze służbą, z ludnością. Tam też bardziej angażowała się w działalność charytatywną, m.in. w szpitalach, czy zabiegała o założenie kanalizacji w Wałbrzychu – mówi Malina Czosnowska z Muzeum Zamkowego w Pszczynie.
Daisy w swojej epoce była kobietą wyzwoloną. Nosiła krótsze spódnice, jak równa rozmawiała z mężczyznami. Nie unikała wielkiej polityki. Gdy wybuchła I wojna światowa, zaangażowała się w działalność Czerwonego Krzyża. Była aktywna, pełna życia, ale też pewnie nieszczęśliwa. Jej małżeństwo rozpadło się. Do rozwodu doszło w 1923 roku.
– To nie była lalkowa postać. Trzeba pamiętać, że w czasie I wojny światowej na jej oczach cały jej poukładany świat rozpadał się. Nie wiemy, jak później odnalazła się w nowej rzeczywistości. Ostatnie lata życia spędziła na zamku Książ w wielkiej biedzie. Nie wiemy, gdzie i jak została pochowana. W jej życiu pojawiają się pytania, które pozostają bez odpowiedzi. Ta postać kryje w sobie pewnie niejedną tajemnicę – zauważa prof. Ewa Chojecka, historyczka sztuki.
Ławeczka Daisy jest dziełem pszczyńskiego rzeźbiarza Joachima Krakowczyka. Czy wizja artysty oddaje charakter i styl postaci? Można mieć wątpliwości. Postać Daisy na ławce jest wręcz przyciężkawa. A księżna lubiła prowokować i zaskakiwać.
– Daisy potrafiła zasiąść do stołu w worku po owsie. Przed obiadem była akurat w stajni, gdzie taki worek znalazła. Zarzuciła go więc na siebie, a jej teść stwierdził jedynie, że odczuwa przy obiedzie silną woń stajni – mówi Czosnowska.
Pszczyna nie jest jedynym miejscem, w którym pojawiła się ławka z historyczną postacią. W Łodzi uwieczniono w taki sposób legendarnego kuriera państwa podziemnego Jana Karskiego, w Katowicach w pobliżu Radia Katowice ustawiono ławkę ze związanym ze stacją Stanisławem Ligoniem.
– Można powiedzieć, że pomnik zszedł do nas z monumentu. Postaci przybliżyły się do ludzi. Przysiadamy się do nich, możemy je dotknąć czy objąć. W ten sposób stają się nam bliskie. I co ważne, przez bliskość fizyczną może nawiązać się jakaś nić duchowa. Kiedy ktoś zapragnie dowiedzieć się czegoś o takiej postaci, poczytać o niej. To nie tylko zniesienie dystansu, ale świetna okazja, gdy historia, sztuka wchodzi między ludzi – uważa prof. Chojecka. Jak dodaje, wizja artysty może się podobać lub nie. To jednak nie ma większego znaczenia.
– Dla mnie osobiście to uroczy kicz. To nie dzieło o wielkiej wartości artystycznej, ale takie, które sprawia, że uwieczniona postać jest bliżej ludzi. Nikt, żaden z przechodniów nie powie, że to jest paskudne. Nawet jeśli komuś ławeczka Daisy nie bardzo się podoba, to raczej wywołuje uśmiech, łagodny humor. A to nie są odczucia negatywne. Bez względu na wizję, jaka artyście przyświecała, jej efekt jest taki, że postać Daisy weszła między ludzi – ocenia prof. Chojecka.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze