Człowiek od wszystkiego. Przez pracowników nazywany "lotniskowym policjantem". Przychodzi do pracy o świcie, przegląda raporty, wyłapuje każde najmniejsze zagrożenie i je usuwa. - Ale najpierw robię sobie kawę, bo inaczej nie dałbym rady - śmieje się.
Safety menager musi reagować na wszystko, nawet jeśli sprawa dotyczy kamyka, który jakiś cudem znalazł się na pasie startowym. Michał jest odpowiedzialny bowiem za monitorowanie bezpieczeństwa na całym lotnisku, a przede wszystkim w jego sercu - na płycie lotniska i pasach startowych. Starty i lądowania stawiają wszystkich w stan najwyższej gotowości.
Każde, nawet najmniejsze przewinienie nie może ujść jego uwagi, dlatego na lotnisko wpada też znienacka, żeby sprawdzić, co się dzieje. Noce, weekendy czy święta? Dla niego bez różnicy, porządek musi być.
Czy to oznacza, że gdy kota nie ma, myszy harcują? - Z całą pewnością nie. Lotnisko to skomplikowany organizm i dyscyplina panuje tu ogromna, o czym wiedzą wszyscy pracownicy. Czują po prostu tę odpowiedzialność. Czasem jednak zdarzają się pomyłki, np. ktoś przejedzie cysterną przez strefę postojową, czego robić nie wolno. Wydaje się to błahe, ale może mieć ogromne konsekwencje - mówi Stanek.
Co ciekawe, szczególnie latem ogromnym zagrożeniem dla startujących i lądujących samolotów są lasery, które każdy może kupić w sklepie. Łatwo nimi oślepić pilotów. - Ludzie nie zdają sobie z sprawy z tego, że mogą doprowadzić do katastrofy. Po prostu przesiadują na ogródkach i działkach przy grillu i najwyraźniej się nudzą, więc "strzelają" takim laserem w samolot. Kiedy dostajemy sygnał od pilotów, jesteśmy w stanie ustalić, skąd pada wiązka laseru i powiadamiamy policję - mówi Michał.
Przyznaje, że w Wielkiej Brytanii organizowane są nawet masowane akcje oślepiania pilotów. - I to poważny problem, który na szczęście w Polsce nie ma miejsca - mówi Michał.
Lotnictwem pasjonował się od zawsze, a jako inżynier nadzorował budowę nowej drogi startowej w Pyrzowicach. Po wszystkim zaproponowano mu posadę safety menagera. Zgodził się bez wahania. Po pracy jest za to instruktorem gimnastyki artystycznej. Swoją pasję nazywa "wentylem bezpieczeństwa". Dlaczego? - Czasem poziom stresu na lotnisku jest tak duży, że wtedy pomaga mi tylko stanie na głowie. Kilka sekund i od razu człowiek jest bardziej zrelaksowany - śmieje się.
DOMINIK GAJDA
DOMINIK GAJDA
DOMINIK GAJDA
Wszystkie komentarze