Bohaterka Sienkiewiczowskiego "Potopu"
Jasną Górę można zwiedzać codziennie, od godz. 5.30 do zamknięcia bram po apelu o godz. 21. Najważniejszym miejscem sanktuarium jest kaplica z Cudownym Obrazem. I tu niespodzianka. Kmicic nie mógł leżeć krzyżem przed ikoną Czarnej Madonny, bo w czasie oblężenia nie było jej w klasztorze. Prawdopodobnie została zastąpiona kopią. Oryginał wywieziono na Śląsk nocą z 7 na 8 listopada, dziesięć dni przed początkiem oblężenia. Najpierw trafił do zamku Jędrzeja Cellariego w Lublińcu, a stamtąd do Głogówka, gdzie przechowywany był do kwietnia 1656 r.
Raczej nie mógł dzielny pan Andrzej powiedzieć ojcu Kordeckiemu: "Ojcze kochany, wielkie w was serce, bohaterskie i święte, ale się na armatach nie znacie". Przeor bowiem, choć nie żołnierz, nie był laikiem w sprawach wojskowych. Jako komendant twierdzy to on przecież przygotowywał ją do obrony.
Henryk Sienkiewicz największą zasługę w obronie sanktuarium przypisał Kmicicowi-Babiniczowi, który wysadził kolubrynę. Tak naprawdę jednak to była trudna i wyczerpująca wojna na armaty. Z odległości na tyle niedużej, że przez lunety artylerzyści mogli widzieć nawzajem swoje twarze.
W chwili ataku wojsk Karola Gustawa Jasna Góra miała około 160 wyszkolonych żołnierzy piechoty, 70 zakonników, 20 przedstawicieli szlachty z czeladzią i 50 puszkarzy. Jej uzbrojenie to 60 muszkietów, 18 lekkich dział i tuzin dział ciężkich, 12-funtowych. Szwedzkie wojsko zaś miało w swym wyposażeniu - obok wielu innych dział - dwa 24-funtowe, które rzeczywiście siały postrach. Ale obydwa straciło. W jedno Polacy trafili z o połowę mniejszej armaty, drugie pękło ze zużycia.
Oblężenie trwało od 18 listopada do 26 grudnia 1655 r. Ale tak naprawdę wojska szwedzkie pod murami klasztoru pojawiały się sześciokrotnie. Po raz pierwszy zaatakowały 8 listopada koło godziny 22. Po nieudanym oblężeniu też nie zrezygnowały. Wracały jeszcze 30 stycznia roku następnego, 14 lutego, potem 29 lutego i - ostatni raz - 24 marca.
Wszystkie komentarze