Więcej
    Komentarze
    na Placu Szewczyka czekali chłopcy z wiadrami pełnymi wody, gdy dziewczyny wychodziły z autobusów od razu były oblewane - zawsze uważałam to za zwykłe chuligaństwo! dobrze, że teraz jest spokój - najdurniejsze święto jakie istnieje!
    już oceniałe(a)ś
    70
    7
    Dzicz ze wsi z wiadrami wody. Oto polski lany poniedziałek.
    już oceniałe(a)ś
    44
    3
    Przejaw wiejskiej mentalności katolickiego narodu.
    już oceniałe(a)ś
    46
    5
    Ciemnota jakich mało
    już oceniałe(a)ś
    43
    5
    Kiedyś grupa wyrostków oblała mnie wiadrami wody i od tego czasu przestałam wychodzić w poniedziałek na spacer. Ciemnota nie potrafi psiknąć delikatnie małą psikawką tylko zawsze musi po chamsku przesadzić. Wydaje mi się, że to taka młodzieńcza żądza, żeby się wyżyć i pośmiać czyimś kosztem. Wtedy nie tłumiona urosła do karykaturalnych rozmiarów, aż zaczęto to ścigać. I stopniowo się skończyło. Od tamtych czasów u mnie nawet w domu nie ma tego zwyczaju..
    @Roli
    nienawidzę, od zawsze!, nawet psiknięcia :\
    już oceniałe(a)ś
    4
    1
    jedna z bardziej idiotycznych i w gruncie rzeczy przemocowych tradycji, jakie mamy w tym porąbanym kraju
    już oceniałe(a)ś
    37
    4
    W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych były jajeczka i butelki po ludwiku, ewentualnie perfumy.
    Była w tym jakas "finezja" a na pewno umiar.
    Taki Dyngus mógłby pozostać.

    W dziewięćdziesiątych pojawiły się wiadra i zrzucane z okna, czasem na piątym czy wyższym piętrze, foliowe torebki wypełnione wodą. Traciły znaczenie płeć, wiek i strój (ewentualne szkody!) osoby oblewanej. Kiedy pociąg podmiejski zatrzymywał się na stacji, lano wiadrem jak popadnie.
    Dobrze, że tego nie ma.
    już oceniałe(a)ś
    25
    2
    Styl wiadrowy zawsze uważałem za mało finezyjny. Butelka po Ludwiku to było to.
    już oceniałe(a)ś
    22
    1