Amerykanie powtarzają, że "nie ma darmowego lunchu". Ktoś i tak musi za niego zapłacić, np. wdzięcznością, przychylnością, zmianą przekonań, oddaniem głosu. W kraju nad Wisłą taki darmowy lunch nazywa się bardziej swojsko "kiełbasą wyborczą".
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.