Spór nauczycieli z rządem nie jest oczywiście sporem o pieniądze. W każdym razie nie tylko i nie przede wszystkim. Jest raczej sporem o to, jak ma wyglądać polska szkoła, a w konsekwencji jakim mamy być społeczeństwem - pisze Janusz Pawlak, nauczyciel z Cieszyna
W szkole podstawowej w Katowicach Ochojcu do strajku w poniedziałek przystąpiło aż 97 proc. nauczycieli. Nie strajkują tylko dyrektorzy, ksiądz i katechetka.
Samorządowcy z Rudy Śląskiej wyrazili solidarność z nauczycielami, walczącymi o podwyżki wynagrodzeń. Zaapelowali też do minister edukacji Anny Zalewskiej o zwiększenie subwencji oświatowej przekazywanej samorządom.
- Minister Zalewska nie zamierza prowadzić uczciwych negocjacji. Spotkania z nami służą jej jedynie do dezinformowania mediów, którym wmawia, że prowadzi dialog ze stroną społeczną - mówi Lesław Ordon, szef oświatowej "Solidarności" w Regionie Śląsko-Dąbrowskim. W poniedziałek związek zażądał od premiera Mateusza Morawieckiego odwołania minister edukacji.
Rodzice uczniów ze Szkoły Podstawowej w Nędzy są niezadowoleni, że choć przez sześć lat ich dzieci intensywnie uczyły się języka niemieckiego, w siódmej klasie muszą zaczynać naukę od podstaw. Byli przekonani, że wszystkiemu jest winna reforma edukacji. Jednak tym razem minister Anna Zalewska nie ma ze sprawą nic wspólnego.
- Rok szkolny w zreformowanych szkołach rozpocznie się bez kłopotów. Na nauczycieli czeka 8 tys. miejsc pracy i podwyżki, a samorządy mają 7 mld zł nadwyżki, więc mogą spokojnie inwestować w oświatę - mówiła w Katowicach Anna Zalewska, minister edukacji.
Milówka i Dębowiec jako jedyne gminy w województwie śląskim nie podjęły uchwał, związanych z reformą szkół na swoim terenie.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.