Ogarniają mnie smutne refleksje po przesłuchaniu Michała Tuska w sprawie afery Amber Gold, z którą nie miał nic wspólnego. W firmie lotniczej, powiązanej finansowo z Amber Gold, pracowało 600 osób, a tylko jego przesłuchiwano, ponieważ nosi nazwisko swojego ojca. W dyby wzięła go komisja pod przewodnictwem pani Wassermann. Córka swojego ojca, który zginął pod Smoleńskim, prawniczka, rówieśniczka młodego Tuska, znęcała się nad nim przez osiem godzin, bo mus zemsty prezesa zsumował się z jej potrzebą wzięcia odwetu za śmierć ojca.