Instytut Medycyny Pracy przy ul. Kościelnej w Sosnowcu może zostać nową siedzibą Sądu Okręgowego.
Ministerstwo Zdrowia ma wreszcie przyznać pieniądze na likwidację Instytutu Medycyny Pracy w Sosnowcu. Zapis o tym znalazł się w znowelizowanej ustawie covidowej, która czeka na podpis prezydenta.
Ministerstwo Zdrowia wciąż nie dogadało się z Ministerstwem Finansów w sprawie pieniędzy potrzebnych na likwidację Instytutu Medycyny Pracy w Sosnowcu. Pieniądze na styczniowe pensje pracowników zatrudnionych do likwidacji zabrał komornik dla ZUS, a likwidator znów nie ma nawet na znaczki.
Na rozpoczęcie likwidacji Instytutu Medycyny Pracy w Sosnowcu potrzeba co najmniej 13 mln zł. Nic nie wskazuje na to, by resort finansów był skłonny je przyznać, a Ministerstwo Zdrowia na to naciskało. Tymczasem długi Instytutu rosną. Zdaniem byłej dyrektorki mogą już sięgać 20 milionów złotych.
- Rozmawiam z bankami o pożyczce, bo bez pieniędzy z zewnątrz likwidacja Instytutu Medycyny Pracy w Sosnowcu będzie niemożliwa - mówi "Wyborczej" Witold Tomaszewski, wyznaczony przez Ministerstwo Zdrowia na likwidatora IMP.
W projekcie rozporządzenia o likwidacji Instytutu Medycyny Pracy w Sosnowcu był zapis o tym, że zobowiązania wobec byłych pracowników będą spłacane "ze środków przekazanych przez Skarb Państwa". W opublikowanym w Dzienniku Ustaw rozporządzeniu już jednak go nie ma.
W Dzienniku Ustaw pojawiło się rozporządzenie Rady Ministrów w sprawie likwidacji Instytutu Medycyny Pracy i Zdrowia Środowiskowego w Sosnowcu. Termin otwarcia likwidacji wyznaczono na poniedziałek 28 października. Ma potrwać zaledwie półtora roku. - To zupełnie niemożliwe, chyba że ktoś puści cały IMP z dymem - mówi była wicedyrektorka placówki.
Likwidacja Instytutu Medycyny Pracy i Zdrowia Środowiskowego w Sosnowcu ma się rozpocząć 16 września, trwać trzy lata, a budżet państwa ma do niej dopłacić jedynie nieco ponad milion złotych - wynika z projektu rozporządzenia, który przygotował wiceminister zdrowia Sławomir Gadomski. - To nierealne - uważa Halina Stankiewicz, która do czerwca kierowała IMP.
Ministerstwo Zdrowia wciąż nie przygotowało uchwały o likwidacji Instytutu Medycyny Pracy w Sosnowcu. A jest tam coraz gorzej. IMP wciąż nie płaci pensji, a z powodu zepsutego komputera przestała działać księgowość.
Nowy p.o. dyrektora Instytutu Medycyny Pracy w Sosnowcu zatrudnił z powrotem cztery osoby. Mają mu pomóc w porządkowaniu spraw związanych z likwidacją placówki.
W Instytucie Medycyny Pracy zapanował chaos, zabrakło pieniędzy na pensje, papier i znaczki. Zapytaliśmy nadzorującego IMP wiceministra Sławomira Gadomskiego, czy nie jest mu za to wstyd. - Nie, bo pracujemy etapami - odpowiada w wywiadzie dla "Wyborczej" i winą za chaos obarcza byłą dyrekcję.
Byli pracownicy Instytutu Medycyny Pracy w Sosnowcu czekali wczoraj na ministra zdrowia, ale z Warszawy przyjechał nowy dyrektor.
Cały majątek Instytutu Medycyny Pracy w Sosnowcu: aparatura, leki, narkotyki i niebezpieczne dla życia ludzi chemikalia mogą paść łupem złodziei, bo od poniedziałku rano w budynku instytutu nie będzie żadnego pracownika ani ochroniarza. Ministerstwo Zdrowia nie reaguje.
Laboratorium w Instytucie Medycyny Pracy w Sosnowcu nie ma odczynników do badań na potrzeby pacjentów oddziału toksykologii przeniesionego do Szpitala św. Barbary. A pracownicy IMP od kwietnia nie mają pensji. Ministerstwo Zdrowia jest głuche na prośby o interwencję i w ogóle nie odpowiada na pisma.
Nowym oddziałem toksykologii w Szpitalu św. Barbary w Sosnowcu kieruje dr Tomasz Kłopotowski, dotychczasowy szef Regionalnego Ośrodka Ostrych Zatruć, który w maju zawiesił działalność jako część likwidowanego Instytutu Medycyny Pracy.
"Oburza nas lekceważenie okazywane pracownikom tego Instytutu przez Ministerstwo Zdrowia, które nie poczuwa się do odpowiedzialności za losy podległej mu placówki" - napisali pracownicy Instytutu Medycyny Pracy w Sosnowcu w liście do dyrektorki. Żądają od resortu pieniędzy na wygaszenie działalności IMP. Teraz nie starcza nawet na znaczki pocztowe.
Od 1 czerwca Regionalny Ośrodek Ostrych Zatruć ma wznowić działalność w Szpitalu św. Barbary w Sosnowcu. Kłopot w tym, że szpital nie ma całego wymaganego na toksykologii sprzętu a oferty w NFZ można składać tylko do środy.
Z Regionalnego Ośrodka Ostrych Zatruć i oddziału toksykologii w Instytucie Medycyny Pracy i Zdrowia Środowiskowego w Sosnowcu wypisano wszystkich pacjentów. Część odesłano do domu, część do innych szpitali. Ośrodek praktycznie przestał istnieć.
Halina Stankiewicz, która od czwartku pełni obowiązki dyrektora Instytutu Medycyny Pracy i Zdrowia Środowiskowego w Sosnowcu, zapowiedziała pracownikom, że na razie w ogóle nie będą dostawali wypłat. Mogą je dostać z odsetkami dopiero, gdy instytut zostanie postawiony w stan likwidacji.
Wiceminister zdrowia Sławomir Gadomski podczas wizyty w śląskim NFZ odwołał w czwartek kierownictwo Instytutu Medycyny Pracy i Zdrowia Środowiskowego w Sosnowcu. Regionalny Ośrodek Ostrych Zatruć zostanie przeniesiony do szpitala św. Barbary, ale cesji kontraktu nie będzie.
W Regionalnym Ośrodku Ostrych Zatruć działającym w Instytucie Medycyny Pracy w Sosnowcu rozpoczęła się w środę akcja protestacyjna. - Jeśli nic się nie zmieni, na początku maja ośrodek przestanie istnieć - twierdzi dr Tomasz Kłopotowski, szef ośrodka.
Dyrektor Instytutu Medycyny Pracy i Zdrowia Środowiskowego w Sosnowcu poprosiła ministra zdrowia o natychmiastowe zawieszenie działalności placówki. Problem w tym, że zgodnie z ustawą o instytutach badawczych żadne zawieszenie nie jest możliwe.
Ministerstwo Zdrowia chce, aby kontrakt Regionalnego Ośrodka Ostrych Zatruć, który działa w Instytucie Medycyny Pracy w Sosnowcu, przejął Szpital św. Barbary. Problem w tym, że instytut jest zadłużony, a jego konta w NFZ zajęli komornicy. Cesja kontraktu byłaby ucieczką przed wierzycielami i sąd mógłby ją uznać za bezskuteczną
Sławomir Gadomski, wiceminister zdrowia napisał do śląskiego NFZ, że zgadza się, by kontrakt dla Regionalnego Ośrodka Ostrych Zatruć oraz poradni działających przy Instytucie Medycyny Pracy w Sosnowcu przejął Szpital św. Barbary. To oznacza faktyczną likwidację IMP.
Funkcjonowanie Regionalnego Ośrodka Ostrych Zatruć jest zagrożone - alarmuje w liście otwartym do ministra zdrowia jego szef dr Tomasz Kłopotowski. Nie ma na leki, nowy sprzęt ani nawet na naprawę starego. Odchodzą pracownicy. Powodem jest dramatyczna sytuacja finansowa Instytutu Medycyny Pracy w Sosnowcu, w którym mieści się ROOZ.
Prokuratura Rejonowa Sosnowiec-Południe wszczęła śledztwo w sprawie nieprawidłowości w zarządzaniu Instytutem Medycyny Pracy i Zdrowia Środowiskowego. Zawiadomienie w tej sprawie złożyły kilka tygodni temu Rada Naukowa oraz Rada Pracowników IMP. Od tego czasu obydwie rady praktycznie przestały działać.
Ministerstwo Zdrowia zakończyło kontrolę w Instytucie Medycyny Pracy i Zdrowia Środowiskowego w Sosnowcu. Urzędnicy nie wykazali się dociekliwością. - Ich celem była obrona poczynań dyrekcji - uważa jeden z pracowników.
Nieliczni pracownicy naukowi Instytutu Medycyny Pracy i Zdrowia w Sosnowcu, których nie zwolniła dyrektorka, odchodzą teraz sami, i to z dnia na dzień. Powołują się na art. 55 Kodeksu pracy, który mówi o ciężkim naruszeniu obowiązków przez pracodawcę. Chodzi o to, że pracownicy znów nie dostali pensji na czas.
Pracownicy Instytutu Medycyny Pracy i Zdrowia Środowiskowego w Sosnowcu wciąż walczą. Nie tylko o uratowanie swojego miejsca pracy, ale i o godność. Tylko, że politykom PiS - nie wiadomo, dlaczego - nie zależy na uratowaniu tej placówki.
Rada Naukowa Instytutu Medycyny Pracy w Sosnowcu oraz Rada Pracowników zawiadomiły prokuraturę o "uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa" przez dyrektor Renatę Złotkowską i jej zastępczynię. Chodzi o łamanie prawa i niegospodarność. Dyrektorka m.in. sprzedała sprawny aparat RTG za jedyne 5 tys. zł. Nabywca odsprzedał go zaraz potem kilkakrotnie wyższą cenę!
Wiceminister zdrowia Sławomir Gadomski poprosił Radę Naukową Instytutu Medycyny Pracy w Sosnowcu o opinię w sprawie "przyszłości" placówki. Z pisma ministra wynika jednak, że pod uwagę bierze tylko jeden scenariusz: likwidację.
Regionalny Ośrodek Ostrych Zatruć, działający w Instytucie Medycyny Pracy i Zdrowia Środowiskowego w Sosnowcu, nadal będzie działał w tym mieście, choć już poza instytutem - takiego zapewnienia udzielił wojewodzie Jarosławowi Wieczorkowi wiceminister zdrowia Sławomir Gadomski podczas poniedziałkowej wizyty w Katowicach
Pracownicy naukowi Instytutu Medycyny Pracy i Zdrowia Środowiskowego w Sosnowcu są od dwóch miesięcy bez pensji. Wynagrodzenia za listopad dyrekcja postanowiła wypłacić tylko częsśći lekarzy i pielęgniarek. Wypłat za grudzień nie dostał jeszcze nikt, choć zawsze były przed świętami. - To nieludzkie - mówią pozbawieni pensji pracownicy.
Dr hab. Danuta Miełżyńska-Švach, wicedyrektor ds. naukowych w Instytucie Medycyny Pracy i Zdrowia Środowiskowego w Sosnowcu, napisała do ministra zdrowia list w obronie pracowników naukowych IMP, którym wręczono wypowiedzenia. O ratowaniu instytutu z ministerstwem rozmawia też prezydent Sosnowca.
Wbrew zapewnieniom resortu zdrowia ostatnie zarządzenie ministra stanowi kolejny dowód na to, że los Instytutu Medycyny Pracy i Zdrowia Środowiskowego w Sosnowcu jest praktycznie przesądzony. Choć instytut jest potrzebny mieszkańcom regionu, posłowie milczą. Zadziwia zawłaszcza bezczynność posłów PiS, którzy mogliby przecież najwięcej wskórać w jego obronie.
Minister zdrowia powołał zespół roboczy, który ma ocenić, czy Instytut Medycyny Pracy w Sosnowcu powinien zostać połączony z IMP w Łodzi, podzielony czy też zlikwidowany. W skład zespołu nie powołano żadnego przedstawiciela rady naukowej, a także nikogo z pracowników.
Dyrektor Renata Złotkowska zaprzecza, że rozpoczęła likwidację Instytutu Medycyny Pracy w Sosnowcu. "Zwolnienia pracowników są spowodowane bardzo ciężką sytuacją ekonomiczną, a Dyrekcja Instytutu nie dąży do jego likwidacji" - odpisała na nasze pytania.
Nieformalna likwidacja Instytutu Medycyny Pracy w Sosnowcu postępuje. Po zwolnieniach pracowników naukowych kolej na lekarzy. Na oddziale chorób zawodowych została już tylko jedna specjalistka medycyny pracy. To prowadzi wprost do jego zamknięcia. Zagrożony jest też jedyny w regionie ośrodek ostrych zatruć.
Los Instytutu Medycyny Pracy w Sosnowcu wydaje się przesądzony. Ministerstwo Zdrowia chce jego likwidacji, choć wprost i oficjalnie jeszcze tego nie przyznaje. Właśnie dlatego nie zamierza zwalniać dyrektorki, która doprowadziła placówkę do ruiny.
Instytut Medycyny Pracy w Sosnowcu znów nie wypłacił pracownikom pensji. Powód: długi, które urosły niemal trzykrotnie, odkąd półtora roku temu stanowisko dyrektorki objęła Renata Złotkowska. Mimo apelu rady naukowej instytutu Ministerstwo Zdrowia nie zamierza jednak jej odwołać.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.