Rozmowa z Agnieszką Łukańko
Tomasz Czoik: Dlaczego poszła pani do szkoły zawodowej?
Agnieszka Łukańko: – Tej decyzji nie towarzyszyły żadne większe rozterki. Nie miałam złych wyników w szkole i zawodówka wcale nie była dla mnie ostatnią deską ratunku. Wiedziałam po prostu, że fryzjerstwo jest tym, co chcę w życie robić. Dlatego wybór klasy o takim profilu w Zespole Doskonalenia Zawodowego w Żywcu był czymś oczywistym. Co ważne, to szkoła, która daje możliwości praktyk zawodowych. Kilkanaście lat temu znalezienie ich w salonie na własną rękę nie było takie proste.
Wybór zawodówki wciąż kojarzy się z życiowym minimalizmem. Słusznie?
– Nie rozumiem takiego myślenia. Wybór zawodówki zamiast liceum wcale nie jest końcem świata. To żaden obciach. Po szkole zawodowej ukończyłam technikum, zdobyłam też tytuł mistrza izby rzemieślniczej. Dzięki ukończeniu studiów pedagogicznych – najpierw licencjackich, później magisterskich – zostałam również nauczycielem zawodu w ZDZ. Od wielu lat prowadzę też własny salon fryzjerski.
Jeśli ktoś chce osiągnąć coś w życiu, to mu się uda – niezależnie od tego, czy jest kucharzem lub fryzjerem po zawodówce, czy absolwentem najbardziej renomowanych uniwersytetów. Trzeba mieć na siebie pomysł i być pracowitym.
Największą zaletą nauki w szkołach zawodowych i technikach jest możliwość zdobywania wiedzy teoretycznej i praktycznego przyswajania umiejętności. Szkolne pracownie fryzjerskie są dziś dobrze wyposażone. Można spędzać wiele godzin przy główce treningowej i szlifować swoją technikę strzyżenia. Nie jest więc tak, że uczeń od razu jest rzucany na głęboką wodę. Choć oczywiście trafiają do mnie uczniowie, którzy chcą pracować nadprogramowo, przychodzą do salonów fryzjerskich w weekendy i rozwijają się także tam.
A jak do wyboru szkół zawodowych przekonać rodziców nastolatków?
– Myślę, że wystarczy pokazać im to, co dzieje się dziś na polskim rynku pracy. Ludzie zaczynają dostrzegać, że uczniowie po szkołach zawodowych dość łatwo zdobywają pracę. Dzisiaj mamy do czynienia z ogromnymi deficytami w różnych branżach. Ja, prowadząc własną działalność, dobrego, wykwalifikowanego fryzjera szukam średnio 1,5 roku. Fachowcy są więc dziś na wagę złota.
***
Coraz więcej samorządów zdaje sobie sprawę z tego, jak ważne jest wspieranie szkolnictwa zawodowego. Absolwenci tego typu placówek są dziś dla pracodawców na wagę złota. Tzw. klasy branżowe powstały m.in. w Tychach.
– Zaspokojenie wszystkich potrzeb kadrowych firm działających w naszym mieście staje się coraz bardziej problematyczne, dlatego wychodzimy z inicjatywą kształcenia branżowego młodzieży już na etapie szkoły zawodowej – mówi Maciej Gramatyka, wiceprezydent Tychów.
We wrześniu 2018 roku w Tychach otwarto trzy klasy patronackie firmy Opel Manufacturing Poland (w technikach w Zespole Szkół nr 4, Zespole Szkół nr 5 i Zespole Szkół nr 6). Opel przekazał szkołom silniki oraz zestawy narzędzi, które będą służyły młodzieży jako pomoce dydaktyczno-naukowe. Firma zobowiązała się także do ufundowania stypendiów dla najlepszych uczniów klas patronackich.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze