Murale zapełniają puste, ślepe ściany, iskrzą się kolorami i dowcipem, bogactwem form odcinają się od szarej codzienności. Wesołe, tworzą radosny świat TU I TERAZ. Odnajdujemy w nich echa wielkiej nowoczesnej sztuki: pamięć Kandinsky’ego pobrzmiewa w „Dmuchawcach”, gdzie indziej ekspresjonizm i wielość abstrakcji przywodzi na pamięć dzieła awangardy, która tutaj trafiła pod strzechy.
Jednakże jest wśród nich jeden wyjątek: jeden spośród bielskich murali jest inny. Przenosi nas w przeszłość, po swojemu przywraca pamięć. Także kolorem się odróżnia: w swych barwach ugrów, brązów i szarości czyni wrażenie zgaszonego. A jednak przykuwa uwagę. Znajdujemy go na placu Żwirki i Wigury, w centrum miasta. Jest na ogromnej, ślepej ścianie domu, który doznał odsłonięcia, kiedy w roku 1974 dokonano wyburzenia długiej pierzei domów wzdłuż owego placu celem poszerzenia przestrzeni miejskiej. Wokół tych wyburzeń było wtenczas wiele krytyki, a ówczesny prezydent miasta Kobiela otrzymał mało chwalebny przydomek „Antoni Burzyciel”.
Przez wspomniany plac jeździły dawniej elektryczne tramwaje – to była kiedyś duma miasta. Wszak tę supernowoczesną wtenczas innowację wprowadzono już w 1895 roku, wcześniej niż w Wiedniu, nie mówiąc o Warszawie czy Krakowie. Z żalem pożegnano się z owymi tramwajami w 1971 roku. Nostalgiczna pamięć pozostała.
Jak się rzekło, nie ma tramwajów, a plac po wyburzeniach stał się rozleglejszy. Odsłonił starą halę fabryczną mieszczącą dziś Muzeum Techniki (Stara Fabryka). Przed nią powstał skwer zieleni, a na ślepej ścianie nieopodal postanowiono dzieje tego miejsca przywołać w postaci wielkiego malowidła.
Inicjatorem był Henryk Juszczyk, wieloletni zasłużony samorządowiec. Na wielkiej ścianie do dzieła zabrali się dwaj artyści malarze: Jacek Grabowski we współpracy z Piotrem Wisłą. Stworzyli w latach 2013–2014 obraz – rekonstrukcję pierwotnego wyglądu placu. Posłużyła im do tego pocztówka z 1938 roku, którą powtórzyli ze wszystkimi szczegółami: jest ciąg kamienic, wąska gardziel ulicy Zamkowej, zarys zamku i wieżyczka kaplicy zamkowej, a na planie pierwszym widnieją dwa czerwone wozy tramwajowe czekające na mijance.
Nasi malarze zastosowali przy tym przemyślany zabieg perspektywiczny, co sprawia, że stojąc przed muralem, mamy wrażenie, że za chwilę sami wejdziemy w przestrzeń obrazu i... wsiądziemy do któregoś tramwaju. Malowany mural sięga bowiem do samej ziemi i z wirtualnej zdaje się niepostrzeżenie przechodzić w przestrzeń realną. Ten zabieg nie jest przypadkowy, o czym za chwilę.
Ale w samym muralu odnajdujemy jeszcze dwa ciekawe drobiazgi warte uwagi. Jednym jest niepełny napis: RADIO z zasłoniętą końcową literą N. Powyżej namalowano promienne światło. To słynna reklama popularnego przed wojną proszku do prania produkowanego przez warszawską firmę Schichta: „Radion sam pierze”. Znamy ją z ówczesnych reklam i kartoników z owym Radionem sprzedawanych za 6.50 zł. Taki sam motyw był na wspomnianej pocztówce z 1938 roku.
Drugi szczegół na muralu jest już dodatkiem malarza: na niebie sumie samolot jednopłatowiec, znany „RWD” (erwudziak), jakim latali wówczas dwaj słynni piloci Franciszek Żwirko i Stanisław Wigura. Zginęli w 1932 roku w katastrofie lotniczej pod Cierlickiem na Zaolziu. Ich imieniem nazwany został po tym nieszczęściu nasz plac Żwirki i Wigury, który tak nazywa się do dziś. Jacek Grabowski w ten prosty sposób ich upamiętnił.
Ale aranżacja skweru z muralem nie jest zakończona. Projektowane jest tu dodanie autentycznego zabytkowego wozu tramwajowego „wyjeżdżającego ze ściany” oraz dwóch figur motorniczego i konduktorki w dawnych mundurach.
Nadto stanąć tu ma wielka stara maszyna do gięcia szyn, niczym techniczny dinozaur. Jako pointa.
Czy doczekamy się tego projektu? Pytanie do dzisiejszych i (niebawem) przyszłych władz samorządowych miasta. Tak czy inaczej przesłanie muralu z tramwajami jest czytelne: to jest owo – jak dziś zwykło się powiadać – UMOJENIE miejscowej pamięci.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze