Fot. Przemysław Jendroska / Agencja Wyborcza.pl
Rynek w Katowicach
To trochę jak kopanie leżącego, no ale skoro sam się podkłada, to cóż robić? Katowicki rynek i jego okolice są jak mityczny Yeti. Niby jest, ale nikt go nie widział. Bo rynkiem na pewno nie można nazwać placu, który przypomina tramwajową zajezdnię, a ludzie szybciutko tędy przemykają. Nie lepiej jest trochę dalej, w ul. Mickiewicza, gdzie każdego ranka na nowo wyrasta bezładne miasteczko odstraszających straganów.
Wszystkie komentarze