Fot. Marta Błażejowska / Agencja Wyborcza.pl
Prof. Irma Kozina, historyczka sztuki z Uniwersytetu Śląskiego
Najlepszą mieszkaniową dzielnicą Katowic jest Nikiszowiec. Przez lata wielokrotnie odwiedzałam to miejsce z moimi studentami, a od niedawna tu mieszkam i odkrywam je na nowo. Widzę na przykład, jak dobre warunki do zabawy mają dzieci. Nie muszą bawić się na ulicach, czas mogą spędzać na wewnętrznych zielonych dziedzińcach. Najlepsze nowe osiedla buduje się dzisiaj dokładnie tak samo - tworząc wewnętrzne, oddzielone od ulicy bezpieczne dziedzińce. Te nikiszowieckie pierwotnie służyły co prawda innym celom, ale jednak architekci Nikiszowca pomyśleli o tym układzie już sto lat temu!
Dzięki turystom Nikiszowiec robi się coraz bardziej międzynarodowy. Codziennie słyszę na ulicy jakiś obcy język, a to niemiecki, a to angielski, a to czeski. Czuję się jak w Nowym Jorku!
Wspaniali ludzie są też wśród mieszkańców osiedla. Wielu z nich kultywuje śląskie tradycje. To połączenie starego z nowym jest niesamowite i tworzy wyjątkowy klimat tego miejsca.
My, w Katowicach, w ogóle mamy dobre osiedla mieszkaniowe. Dotyczy to zarówno nowych, jak i starszych ośrodków, takich jak Gwiazdy, osiedle Tysiąclecia czy nawet Superjednostka.
Atutem Katowic jest ich architektura, czego dowód dał mi niedawno jeden z moich studentów. Powiedział, że przyjechał studiować historię sztuki w Katowicach, a nie na przykład w Krakowie, bo koniecznie chciał zamieszkać w modernistycznym budynku. I mieszka! Tu nie ma tej ciężkiej mieszczańskiej atmosfery co w Krakowie.
Gdy u nas trwały protesty przeciwko burzeniu katowickiego dworca kolejowego, słyszałam słowa podziwu od studentów z Wrocławia. Ich zdaniem ludziom stąd bardziej niż wrocławian obchodzi przestrzeń publiczna. My tutaj chcemy mieć wpływ na rzeczywistość.
Ostatnio szłam sobie ulicą Krzywą. Zobaczyłam tłum ludzi i odrestaurowane kamienice. I powiedziałam sobie jeszcze raz, że chcę w tym mieście mieszkać.
Wszystkie komentarze