Pałac w Pławniowicach
Ta niewielka wieś jest dla mnie absolutnie szczególna, przede wszystkim ze względu na wydany w 2015 roku "Dziennik księdza Franza Pawlara" i to, w jaki sposób książka została przyjęta. Nie sądziłem, że jej oddziaływanie będzie tak głębokie. Gdy o tym myślę, zaczynam wierzyć że w życiu nie ma absolutnie żadnych przypadków.
Z Pławniowic pochodzi przecież moja chrzestna. Na tutejszym pomniku poległych w I wojnie światowej z łatwością odnajduję nazwisko jej krewnych. W pałacowej kaplicy, w 1977 roku, uczestniczyłem też w ślubie swojej kuzynki. Choć miałem zaledwie 10 lat, doskonale to pamiętam. Pałac wyglądał trochę inaczej niż dzisiaj, był nieco mniej zadbany. Czerwona cegła i niezwykłe otoczenie kompleksu zrobiły na mnie jednak wyjątkowe wrażenie.
Przez wiele lat Pławniowice nie były obecne w moim życiu. Wróciły ze zdwojoną siłą w 2015 roku, podczas tłumaczenia pamiętników ks. Pawlara. Bardzo często jeździłem wówczas do miejscowości, które były bliskie Franzowi Pawlarowi, starałem się zdobyć o nim jak najwięcej informacji.
Jako muzealnik zastanawiałem się niejednokrotnie, co było pierwszą inspiracją do mojego zamiłowania do historii. Pszczyna i wyprawy do tamtejszego zamku z rodzicami? Czy jednak były to Pławniowice? Z pewnością miały one dużą rolę w tym dziecięcym i bajkowym, nieco disneylandowskim myśleniu o przeszłości.
Dla wielu mieszkańców Gliwic wypad do Pławniowic to doskonałe przypomnienie, że całkiem niedaleko istniał i nadal zresztą istnieje zupełnie inny Śląsk. Ludzie są tutaj zakorzenienie od pokoleń, czują bardzo silny związek ze swoją miejscowością. Gdy byłem dzieckiem, niezbyt często mówiło się o takich miejscach. Dzisiaj, za sprawą autostrady A4, odległość między Gliwicami a Pławniowicami zdecydowanie się skróciła. To świetnie miejsce wypadowe dla gliwiczan, którzy chcą poobcować z zielenią, pooddychać świeższym powietrzem i choć na chwilę przenieść się do nieco innego świata.
Wszystkie komentarze