W 2015 roku w Katowicach przybyło restauracji. Jak sobie radzą?

Marcin Czubak, finalista programu "Top Chef", gdzie o tytuł najlepszego walczyli profesjonalni szefowie kuchni, w marcu otworzył w centrum Katowic swoją pierwszą restaurację. Lokal przy ulicy Staromiejskiej radzi sobie całkiem dobrze. Czubak serwuje bowiem wyszukane menu z owocami morza czy polędwicą z jelenia w autorskim wydaniu, ale miejsce wcale nie jest "nadęte". To oznacza, że można tam zjeść wykwintną kolację, ale również wpaść na śniadanie, lunch czy kawę w niezobowiązującej atmosferze.

- Mamy już stałych klientów, którzy zaglądają do nas regularnie. To było dla mnie najważniejsze, oznacza bowiem, że trzymamy poziom. Życzyłbym sobie, żeby tak było przez cały czas. Jednak, żeby przyciągnąć też nowych gości, często zmieniamy propozycje w menu - mówi Czubak.

Całkiem dobrze ma się także jedna z najnowszych propozycji na rozrywkowej mapie Katowic. To Fabularna przy ul. Warszawskiej. Jest utrzymana w filmowym stylu. Właściciele wyposażyli ją w trzy ekrany, na których cyklicznie wyświetlane są filmy. W weekend obywają się tam imprezy i tematyczne spotkania, ale można też coś zjeść. Fabularna, mimo że istnieje od niecałych dwóch miesięcy, już zyskała sobie sporą rzeszę fanów. Dlaczego?

- Przede wszystkim brakowało takich przestrzeni w ścisłym centrum Katowic, a już szczególnie poświęconych stricte X muzie. Amatorów kina jest za to bardzo wielu. Rozpowszechnianie kinematografii światowej oraz szeroko pojętej sztuki to nasz cel - wyjaśnia Piotr Maślanka, menedżer lokalu. Jak dodaje, przychodzą nawet całe rodziny, ponieważ w niedzielę w klubie wyświetlane jest głównie kino familijne.

Lokal przy ul. Dyrekcyjnej w Katowicach, który dotychczas kojarzył się ze spotkaniami architektów, zmienił się nie do poznania. Od dwóch miesięcy działa tu KluboGaleria SARP. Wciąż można porozmawiać tu o projektowaniu, ale teraz w akompaniamencie smacznego jedzenia i muzyki. To restauracja, klub i galeria sztuki w jednym. Każdy znajdzie coś dla siebie.

- Staramy się tworzyć przestrzeń dla dojrzalszej młodzieży i dostosowywać się do trybu dnia naszych gości. W zależności od godziny i dnia tygodnia dzieje się u nas coś innego. Konsekwentnie nam się to udaje. Widzimy, że ciepło przyjęło nas pokolenie 30- i 40-latków - mówi Norbert Kłak, menedżer. Jak dodaje, najbardziej załogę SARP cieszy, że menu dobrze się przyjęło. - Ostatnio nieco je rozszerzyliśmy, ale wciąż karta nie jest zbyt duża. Cieszy nas, że goście lubią tu wracać i każdorazowo próbują czegoś innego - mówi.

Nowy lokal powstał także przy Silesia City Center. Z zabudowań dawnej kopalni Gottwald w Katowicach zostały raptem trzy budynki. W 2015 roku działający w jednym z nich sklep wnętrzarski zmniejszył powierzchnię, a wolną przestrzeń galeria postanowiła przeznaczyć na restaurację. Od sierpnia w postindustrialnych wnętrzach działa Sztolnia. Chleb, Mięso, Wino. Można tu zjeść steki i świeżo wypiekany chleb oraz spróbować win z całego świata.

- W ciągu tych kilku miesięcy nieco zmieniliśmy godziny, w których podajemy nasze sztandarowe śniadania. Teraz można wpaść na nie od godz. 9 do 11. Do końca grudnia mamy też promocję. W każdy czwartek podajemy dwa śniadania w cenie jednego - mówi Agnieszka Wojtaś, menedżerka restauracji. Ostatnio Sztolnia uruchomiła też aplikację na smartfony. Program zastępuje kartę stałego klienta. Wystarczy wpisać w nią kwotę paragonu, a obsługa lokalu zeskanuje kod QR, wtedy na koncie pojawią się punkty.

W miejscu dawnej Katowickiej Werandy przy ulicy Drzymały powstała naleśnikarnia. O tym, że naleśniki są naprawdę niebiańskie, świadczą regularnie zapełniające się stoliki w lokalu. - Żeby wyszła restauracja, muszą współgrać ze sobą trzy rzeczy: dobre składniki, świetny kucharz i masa pozytywnej energii - mówi Szymon Rymarczyk, współwłaściciel Pancake Heaven.

- Ciągle staramy się rozwijać, mamy nowe menu, nowe naleśniki. Furorę robi ostatnio naleśnik z monte i ptasim mleczkiem. Wprowadziliśmy też czekoladowe pancake'i z wiśniami i białą czekoladą. Jest też kilka nowych wytrawnych farszów. Jesteśmy bardzo zadowoleni, ale nie osiadamy na laurach, ciężko pracujemy - mówi współwłaściciel. Od niedawna naleśniki można też zamówić na telefon.

Metamorfozę przeżyła też knajpka w pasażu przy ul. Chorzowskiej, gdzie działała pizzeria Godfather. Rok temu przejęli ją nowi właściciele, co ciekawe, mieszkańcy Krakowa - Karolina Szklarczyk i Krzysztof BBX Rządek. Z tegorocznej rewolucji Magdy Gessler są bardzo zadowoleni. W weekendy do Bistra Bzik ustawiają się kolejki, a na stolik bez rezerwacji nie ma szans w sobotę czy w niedzielę.

- W kuchni trwa walka między kucharzami, kto pierwszy dotrze do pieca, na sali dziewczyny walczą o talerze, pomoce kuchenne wyrywają sobie z rąk obieraki, kierowcy opracowują nowatorską metodę klonowania. Istne szaleństwo! Czasem ja sam muszę nawet robić zapiekanki - śmieje się Rządek.

Naprawdę niezwykły lokal, jakiego nie ma ani w Katowicach, ani w ogóle na Śląsku, kilka miesięcy temu założyła Spółdzielnia Socjalna Honolulu. W Drzwiach Zwanych Koniem pracuje kilka osób niepełnosprawnych fizycznie i intelektualnie. Przede wszystkim jest jednak świetnie zaprojektowany przez pracownię Mus Architects, a poza tym może pochwalić się pięknym ogrodem w samym środku miasta.

Lokal przy ul. Warszawskiej to nie jest klasyczny pub czy klub. Regularnie odbywają się tu Wegańskie Kuchnie Społeczne, teatralne spektakle i pokazy filmowe. Ostatnio odbył się tu koncert Lennie Boycott, z którego dochód w całości został przekazany na pomoc dla pana Józefa z Bytomia, bohatera tekstów "Wyborczej".

W Drzwiach wciąż można też smacznie i tanio zjeść.

Dobrze mają się też małe bary szybkiej obsługi, jak chociażby dwa lokale z zapiekankami na ulicy Mariackiej. Pierwszy z nich to Z ogórem czy bez. W weekend każdy głodny musi odstać swoje w kolejce - czasem nawet kilkadziesiąt minut. Szczególne nocą, bo dla osób bawiących się na Mariackiej wypad na zapiekankę to już prawie obowiązkowy punkt programu.

Imprezowicze chętnie też odwiedzają pobliskie To do jutra. Przez cały czas wprowadzamy nowe rodzaje zapiekanek - np. z krupniokiem lub wegańskie, żeby jak najwięcej osób znalazło u nas coś dla siebie - mówi Dawid Mendryka, właściciel baru.

Wciąż istnieje także Prażalnia Kawy na placu Miarki, która do Katowic przeniosła się z Bytomia. Serwowana tam kawa jest nie tylko mielona, ale nawet prażona na miejscu. Zaraz obok najlepsze zupy w mieście serwuje lokal Okiem i Brzuchem. który powstał w wakacje. Zupy zjecie również przy ul. Wojewódzkiej, w Soupstancji.

Poza tym w Katowicach otworzyło się również pierwsze wegańskie bistro - Zielony Most przy ul. Słowackiego. Na wykwintną kolację można się wybrać do eleganckiej Cadenzy w nowej siedzibie NOSPR, a na wyjątkowe piwo do lokalu Absurdalna przy ul. Dworcowej. Są też w mieście nowe burgerownie - Zdrowa Krowa przy Mariackiej oraz Plebiscytowa Burger.

Kilka lokali jednak się zamknęło. Wśród nich jest Bahnhof, który powstał w miejscu, gdzie rzadko zapuszczali się katowiczanie (przy ul. Kordeckiego), a mimo wszystko od początku zyskał sobie sporą grupę fanów. - Przechodzimy w stan uśpienia. Przez rok angażowaliśmy w to miejsce całe nasze serca. Spełniliśmy marzenia i stworzyliśmy fajne miejsce na śląskiej mapie gastronomii, z którego jesteśmy dumni. W tym momencie potrzebujemy spokoju i odpoczynku. Bardzo dziękujemy wszystkim, którzy nam zaufali i wracali do nas - poinformowała Anna Pietras, blogerka kulinarna i właścicielka lokalu.

Nie istnieje już też bar Urlop, w którym w tym roku Magda Gessler przeprowadzała kuchenną rewolucję. Zdaniem właściciela, pomysł znanej restauratorki nie sprawdził się w Katowicach.