31 sierpnia 1934 roku, w Katowicach przy ul. Żwirki i Wigury oddano 'do zamieszkania' trzeci co do wielkości w Europie i najwyższy w Polsce drapacz chmur. Wciąż można wejść na jego dach, skąd roztacza się widok nie tylko na całe śródmieście. Przy dobrej widoczności widać nawet Beskidy.
14 naziemnych i 3 podziemne piętra. Katowicki drapacz chmur był wyjątkowy. Zaprojektowany przez Tadeusza Kozłowskiego i prof. Stefana Bryłę miał świadczyć o nowoczesności Katowic, a co więcej na wniosek Syndykatu Polskich Hut Żelaza propagować stosowanie żelaza w budownictwie. Bowiem budynek o stalowej konstrukcji szkieletowej był wówczas bardzo nietypowy.
Co więcej jego budowa się jeszcze nie skończyła, a już w pobliskim kinie Rialto wyświetlano o film o drapaczu - Budownictwo żelazno-szkieletowe, jego zasady i zastosowanie.
62-metrowy narożny gmach został stworzony z dwóch prostopadłościanów - wyższego i niższego, i początkowo miał kolor piaskowy. Na niższych piętrach były dwa urzędy skarbowe oraz Urząd Katastralny, Urząd Akcyz i Monopoli i Urząd Opłat Stemplowych. Wyżej usytuowano mieszkania. Można było też korzystać z dwóch wind, zresztą jak do dzisiaj. Różnica była taka, że na początku jedna z wind była 'pośpieszna', co znaczy, że nie zatrzymywała się tylko na górnych piętrach. Były też zsypy na śmieci, podobno pierwsze w Polsce.
Drapacz chmur, a raczej roztaczający się z niego widok przychodziły oglądać całe wycieczki. Na dachu urządzono taras widokowy, a następnie, przed wybuchem II wojny światowej na dachu budynku uruchomiono punkt obserwacyjny obrony przeciwlotniczej.
Wszystkie komentarze