Sto lat temu wystarczyło wyjść za katowicki rynek, by prysł miejski nastrój. Na miejscu dzisiejszej Superjednostki wznosiły się hutnicze kominy, ale widoki były całkiem sielskie, a przynajmniej tak okolica huty prezentuje się na archiwalnych fotografiach.
Zamiast śródmiejskiego gwaru słychać było hałas maszyn, a w powietrzu unosił się swąd spalenizny. Tak było od 1852, kiedy nad stawem hutniczym w Katowicach wybudowano walcownię. Otrzymała ona wówczas nazwę Marthahütte. W 1857 przekształcono ją w walcownię żelaza, a od 1859 roku produkowano tu szyny kolejowe. To właśnie stąd pochodziły szyny, które kładziono na śląskich torowiskach.
Około 1858 w hucie pracowało 80 mężczyzn, 92 kobiety, a nawet grupa dzieci. Zakład wciąż się rozrastał. W 1892 huta posiadała trzydzieści pieców pudlarskich i jedenaście zgrzewczych.
Niestety, po kilkudziesięciu latach nadszedł kres jej świetności. Hutę zamknięto w 1928, ale jej ruiny straszyły mieszkańców jeszcze przez wiele lat. Jej zabudowania stały aż do lat 60. XX wieku. Dopiero później ruiny uprzątnięto, a w ich miejsce postawiono słynną dziś Superjednostkę. Był wówczas rok 1972.
Wszystkie komentarze