fot. Iwona Sobczyk
Na szczęście organizatorzy festiwalu w tym roku przygotowali naprawdę sporo propozycji dla wielbicieli ostrego grania, którego nijak nie dało się zagłuszyć. Jeden z najlepszych koncertów w historii OFF-a dali The Dillinger Escape Plan, którego członkowie szaleli na scenie jak stado diabłów. Byli strasznie szybcy, strasznie głośni i robili porażające wrażenie. Solidną dawkę dobrze spożytkowanej wściekłości dostaliśmy też w piątek. Rapcore'owa formacja Ho99o9 zjawiła się znienacka i zaatakowała z taką siłą, że zaraz zgromadził się wokół nich tłum ludzi. Czasem wielka scena, niesamowite światła i dekoracje nie są potrzebne, wystarczy mikrofon i złość. A jeśli dla kogoś Ho99o9 byli za mało ekstremalni, wystarczyło poczekać na Sunn O))). Zakapturzona ekipa bywalca katowickiego festiwalu Stephena O'Malleya gra drone metal, który w ogólnym zarysie przypomina przekaz z kosmosu od obcej i nieszczególnie przyjaznej rasy. To przedziwne doświadczenie, bo tę muzykę nie tyle się słyszy, co się ją czuje całym ciałem. Sunn O))) wprawia świat w drżenie - dosłownie i w przenośni.
Fenomenalna była w niedzielę performerka Ann Liv Young (na zdjęciu), która przez godzinę zajmowała się śpiewaniem karaoke, grożeniem i obrażaniem publiczności. Właśnie dla takich artystów przychodzi się na OFF-a, niepasujących do innych festiwali, zaskakujących, budzących emocje.
Arturowi Rojkowi i jego ekipie należą się wyrazy uznania za to, że mimo upływu lat nie schodzą z obranej ścieżki. Mogliby pewnie przyoszczędzić na czymś i zaprosić gwiazdę, która dobrze sprzedałaby się w mediach, ale najwyraźniej nie zamierzają robić nic podobnego. Wolą zapraszać Ann Liv Young, Ho99o9 i Sunn O))). Brawo.
Wszystkie komentarze