Gdy zbliżają się zawody to Justyna zawsze staje się nerwowa. Najpierw musi się nawodnić, a potem odwodnić i na dodatek jeszcze naładować.
Z tym nawadnianiem to nie jest prosta sprawa. Dzień w dzień trzeba wypić sześć litrów wody! Justyna pociesza się, że nie jest mężczyzną, bo ci piją wtedy dziennie i 11 litrów. Wyobrażacie sobie? Wiadro wody!
Potem Justyna się odwadnia, czyli pije tyle co wróbelek i ładuje. To ładowanie to też nic przyjemnego. Justyna ładuje się ryżem. Takim gotowanym na wodzie, bez soli. Nie mówiąc o jakichkolwiek przyprawach. Są tacy, którzy ładują się pizzą, czy słodyczami. Justyna stawia
jednak na ryż. Mówi, że lubi. Dzięki ładowaniu mięśnie - w tym odwodnionym organizmie - stają się lepiej widoczne.Potem trzeba je tylko natrzeć brązerami i można stawać do rywalizacji.
W piątkowym Magazynie Gazety Wyborczej w Katowicach poznacie historię Justyny Zięciny.
Wszystkie komentarze