Anthony Sclafani, doktorant uniwersytetu nowojorskiego, na początku lat 60. zajmuje się laboratoryjnymi szczurami. Są ostrożne, nieufne, nawet w klatce tłoczą się w kątach. Naukowiec zauważa, że uwielbiają słodzone płatki śniadaniowe i chce się dowiedzieć, czy dla cukru gryzonie zmienią swoje zwyczaje.
Sclafani wysypuje płatki na środku klatki, w najbardziej oświetlonym miejscu. Gryzonie zwykle wysyłają zwiadowcę, żeby sprawdził, czy to nie pułapka. Ale na widok słodzonych płatków ignorują instynkt i łapczywie rzucają się na jedzenie.
Kilka lat później Sclafani jest już adiunktem na wydziale psychologii. Przeprowadza nowy eksperyment. Sprawdza, jak szybko i czym można utuczyć szczury. Psia karma nawet polana tłuszczem nie zmienia wagi zwierząt. Szczury nie potrafią najeść się tłuszczu na zapas, szybko są syte. Zupełnie inaczej jest, gdy dostają słodycze – jak w amoku rzucają się na batoniki, ciastka, skondensowane mleko słodzone. Nie mogą się opanować, nie przestają ich jeść. I tyją. Sclafani opisuje eksperyment w 1976 roku. To dowód, że organizm może się uzależnić od niektórych składników, na przykład od cukru.
Naukowcy z Florydy idą dalej. Szczury, które rzucają się na sernik, są rażone prądem. Wytrzymują, żądza słodyczy jest silniejsza. Naukowcy są już pewni, że cukier uzależnia szczury. Na odwyku po diecie cukrowej wykazują typowe objawy zespołu odstawiennego.
A ludzie? Dr Regina Wierzejska z Instytutu Żywności i Żywienia w Warszawie: – Dowodów nie ma. Teoretycznie można się oczywiście uzależnić od wszystkiego. W amerykańskich badaniach na temat substancji uzależniających są wymienione nikotyna, alkohol, opiaty, ale już nawet kofeiny tam nie ma. W przypadku cukru bardziej chodzi o przyzwyczajenie, preferencje smakowe. Ktoś lubi ostre potrawy, ktoś inny kwaśne i tyle. Nie ma danych potwierdzających, że cukier uzależnia i chyba długo jeszcze nie będzie.
W Polsce nie ma dobrych szacunków o obecności cukru w żywności. Dr Regina Wierzejska przeprowadziła kiedyś analizę składu produktów mlecznych: jogurtów, kefirów, serków, deserów. W trzech czwartych produktów dodany był cukier, żeby były słodsze. W stugramowych opakowaniach jogurtu, do których dokłada się kolorowe drażetki, jest o jedną łyżeczkę cukru więcej niż w innych, np. owocowych, które też mają prawie dwie łyżeczki cukru dodanego.
Światowa Organizacja Zdrowia w 2015 roku obniżyła dopuszczalną dawkę cukru w codziennej diecie. Wcześniej dopuszczała, żeby stanowił nie więcej niż 10 procent dostarczanej organizmowi energii. Przy 2 tysiącach kalorii na dzień wychodziło około 50 gramów cukru, czyli 10 łyżeczek. Teraz dopuszcza tylko 5 procent energii z cukru, czyli tylko pięć łyżeczek dziennie.
Przy takiej normie zjedzenie jednego słodkiego jogurtu zapewnia całe dzienne zapotrzebowanie na cukier! Szklanka słodkiego napoju też.
W Polsce co roku produkuje się aż 741 tysięcy ton słodyczy, nie wliczając w to ciast i ciastek. Dla 91 procent Polaków to stały element diety. Prawie 40 procent badanych przyznaje, że zjada coś słodkiego co najmniej pięć razy w tygodniu, a 11 procent sięga po słodycze nawet kilka razy dziennie – najchętniej czekolady mleczne i nadziewane. Dzieci uwielbiają pastylki, gumy rozpuszczalne oraz żelki o różnych smakach i kształtach. Ich producenci najbardziej korzystają z mody na zdrową żywność – ogłaszają, że dodają do nich witaminy.
Niemal dla 60 procent konsumentów kaloryczność jest ważnym kryterium przy zakupie słodyczy, ale tylko 8 procent deklaruje, że w przyszłości zamierza częściej sięgać po smakołyki o obniżonej zawartości cukru lub tłuszczu.
W odpowiedzi na strach przed otyłością producenci słodyczy wprowadzają mniejsze opakowania. „W Wielkiej Brytanii, Australii oraz Stanach Zjednoczonych firma Mars już kilka lat temu ograniczyła wielkość swoich batonów tak, aby liczba kalorii nie przekraczała 250. W zeszłym roku ta sama zasada została także wprowadzona na polskim rynku. Coraz popularniejsze staną się opakowania zbiorcze, zawierające mniejsze porcje słodyczy, np. minibatony” – piszą autorzy raportu.
Czego się boją producenci słodyczy? Nie, nie tego, że przestaniemy jeść słodycze. Ale tego, że coraz więcej czekolady jedzą mieszkańcy Indii i Chin, co może wywołać wzrost cen kakao, a wtedy „nie jest wykluczone, że będą musieli zmniejszyć zawartość kakao w swoich słodyczach”.
Nietrudno się domyślić, że zamiast kakao dosypią cukru.
Doktor Wierzejska: – W Instytucie Żywienia i Żywności organizujemy spotkania z producentami żywności. Mówimy o konieczności zmian w recepturach. Przemysł musi zrozumieć, że to jest wspólny interes. Przecież oni też mają rodziny, dzieci.
Na razie bez efektów. W Polsce dzieci spożywają około 70-80 gramów cukru dziennie. Najmłodsze, poniżej 10 lat, zjadają aż 95 gramów dziennie – najwięcej w Europie. Gorzej jest tylko w Stanach Zjednoczonych, gdzie młodzież zjada po 34 łyżeczki cukru, czyli około 170 gramów dziennie. – Producenci słodyczy chętnie posługują się argumentem, że spożycie cukru w gospodarstwach domowych w ostatnich latach nawet spadło. To prawda, że kupujemy coraz mniej cukru na kilogramy. Ale z drugiej strony spożycie słodzonych wyrobów gotowych bardzo wzrosło – przypomina doktor Wierzejska. – Jemy też więcej słodkiego na mieście, czego w badaniach w ogóle nie można uchwycić.
Profesor Bart Hoebel z Princeton University przeprowadził eksperyment: 43 uzależnionym od kokainy szczurom przez dwa tygodnie oferował wybór między kokainą a mocno słodzoną wodą. 40 szczurów wybierało cukier. Pozbawiane cukru gryzonie stawały się agresywne, miały zespół odstawienia, jak w czasie narkotykowego głodu.
A ty co masz w lodówce?
W jednej puszce coca-coli jest dziewięć łyżeczek cukru. W puszce gotowej zupy pomidorowej – pięć, w puszce red bulla – siedem, w szklance soku pomarańczowego – sześć.
Naukowcy ostrzegają: Niepohamowany apetyt na słodkie zwraca się przeciwko nam. Lekarze biją na alarm. Nadmiar cukru grozi stłuszczeniem wątroby, rozwojem nadciśnienia, wzrostem poziomu trójglicerydów, chorobami nerek. Cukier uszkadza neurony POMC, które odpowiadają za wywoływanie poczucia sytości. Karmione cukrem myszy już po miesiącu przestają sobie radzić z pokonaniem labiryntów, w których wcześniej biegały bez kłopotu.
Doktor Stan Glantz z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Francisco: – Stan debaty cukrowej przypomina stan debaty tytoniowej w latach 60. Wystarczy spojrzeć na klasyczne reklamy papierosów, w których lekarze palili camele, zapewniając, że to zdrowe dla gardła. Firmy tytoniowe i firmy cukrowe stosują dokładnie te same zagrania. Ale tytoń i jedzenie odróżnia jedno. Tytoniu nie potrzebujemy, bez jedzenia nie przeżyjemy. Dlatego nie możemy zniszczyć branży żywieniowej.
Wiadomo, że cukier zwiększa ryzyko wystąpienia chorób serca i cukrzycy, powoduje wyższe stężenie tzw. złego cholesterolu LDL, ale lekarze są ostrożni, bo nie potrafią ustalić granicy, powyżej której spożycie cukru byłoby niebezpieczne.
Doktor Wierzejska: – Coraz trudniej o twarde dane, bo rynek żywności szybko się zmienia, a tabele wartości odżywczej różnych produktów – także opracowywane w naszym instytucie – nie nadążają za rozwojem rynku. W efekcie podana w tabelach zawartość cukru w różnych produktach, na przykład mlecznych, może być już nieaktualna. Dzieje się tak, ponieważ na rynek wprowadzanych jest mnóstwo nowych produktów o obniżonej zawartości cukru, bez dodatku cukru, itp. Musimy gonić rynek, choć dogonić go pewnie nigdy nam się nie uda.
A gdybyśmy tak nagle obniżyli o połowę zawartość cukru we wszystkich produktach spożywczych? Ludzie byliby w szoku. Nie smakowałoby im.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze