Sobota, godz. 22.00, ul. Mielęckiego
Pierwsza płyta zespołu Kaliber 44 narobiła na polskim rynku niesamowitego zamieszania ? po objawieniach Liroya i Wzgórza Ya Pa 3 na dobre potwierdziła, że mamy do czynienia nad Wisłą z nowym, fascynującym zjawiskiem.
Trzech nastolatków z Katowic nagrało debiut fonograficzny (''Księga Tajemnicza. Prolog'') choć już na starszej o kilkanaście miesięcy, złożonej z różnych młodych artystów składance wydanej przez wytwórnię S.P. Records było słychać, że to będzie świetny zespół) i swoim neurotycznym stylem, tekstami o zakonie Marii i pełną pogłosów produkcją z dnia na dzień stało się najważniejszymi postaciami polskiego hip-hopu. Choć wtedy mówiło się o nim raczej po prostu rap. I o scenie hiphopowej takiej, jak znamy ją z XXI wieku, nikt wtedy nawet nie śmiał pomyśleć.
Ale to wszystko działo się w 1996 roku, czasach jak na standardy popkulturowe zamierzchłych, w starożytności nadwiślańskiego show-biznesu. Po 15 latach z członków Kalibru 44 muzycznie aktywny pozostał jedynie Abradab. Magik popełnił samobójstwo (nagrywając wcześniej doskonały album z Paktofoniką), a o Joce słuch na scenie zaginął, natomiast hip-hop z niszowego zjawiska stał się jedną z najbardziej dochodowych gałęzi polskiej rozrywki.
Ale Marcin Marten, czyli Abradab, trwa; co więcej - wciąż nagrywa świetne płyty. Już jego pierwszy solowy krążek, wydany w 2004 roku ''Czerwony album'', był strzałem w samo sedno dźwiękowej tarczy, a takich hitów jak ''Miasto jest nasze'' czy ''Rapowe ziarno'' słucha się do tej pory z ogromną przyjemnością. Nawiązania do reggae czy kooperacja z Gutkiem znanym z Indios Bravos nadawały tym nagraniom ogromną świeżość, a w połączeniu z luzem naszego bohatera i jego słowotwórczą sprawnością dawały się słuchać raz za razem bez znudzenia.
Rok później ujrzała światło dzienne ''Emisja spalin'' i nie była już tak dobra i świeża jak debiut. Trochę ugrzęzła w schematach, a kalibrowa kooperacja z Joką przy piosence ?Rap to nie zabawa już? wypadła tak sobie. Jednak była to tylko chwilowa obniżka formy Abradaba ? jego trzecia płyta ?Ostatni poziom kontroli? to powrót na właściwe tory. Brzmienia żywych instrumentów, świetna produkcja, muzyczne wycieczki nawet w stronę r'n'b, gościnnie pojawiająca się na krążku Marika powodowały, że znów było czego słuchać.
Jeśli kojarzycie hiphopowe koncerty ze sztampą i doprowadzoną do granicy przyswajalności prostotą środków, to Abradab na pewno was zaskoczy. Gra z żywym zespołem (perkusja, gitara, bass, klawisze, gramofony), kombinuje, buja, porywa do tańca.
Wszystkie komentarze