Nawet na wakacjach o hucie się nie zapominało. Kiedy pracownicy wyjeżdżali na urlop, to zabierali ze sobą foldery reklamujące hutę i jej usługi. Taki hutniczy marketing. - Teraz to się śmieję, że hutnicy też PR-owcami byli - mówi.
Nie zawsze było sielankowo. Zdarzały się wypadki, ale od lat 70. ani jednego śmiertelnego. W czterech poważnych zdarzeniach jeden z pracowników stracił nogę, drugi rękę, a kolejny palce na nożycy gilotynowej. Siniaki i obite paznokcie były na porządku dziennym. Ale panu Januszowi szczególnie utkwił w pamięci dzień, kiedy jeden z najlepszych walcowników stanął nagle blady w drzwiach do pokoju mistrzów i powiedział: "zabiłem Witka, pod stołem leży". - Wyskoczyłem z biura, patrzę, stoły spuszczone, ale Witka nie ma. Znalazłem go dopiero w maszynowni. Siedział na ławce, a z głowy zwisał mu płat skóry. Mój kolega na ten widok zemdlał, ale Witek szczęśliwie dożył 83 lat, mimo że ważący kilkaset kilogramów stół walcowniczy spadł mu na głowę - wspomina.
W walcowni pracowały też kobiety, przede wszystkim na stanowiskach, gdzie obsługiwano nożyce krążkowe. Do obronienia i przerzucenia miały 15 ton w ciągu jednej zmiany i dawały radę. - Szczególnie w pamięci zapadła mi Marysia. Postawna kobieta, potrafiła zrobić całą dniówkę, a potem jeszcze poprosić o nadgodziny i wtedy robiła np. trzy tony pasów bateryjnych więcej, niż było przewidziane w planie. A potem wracała do domu, do normalnych domowych obowiązków, bo przecież miała męża i małe dzieci - mówi.
Pan Janusz jest już na emeryturze, ale z tego faktu bardziej cieszy się jego żona niż on sam. - Cały czas mi mówi, że dopiero teraz ma męża w domu. I ma rację. Huta była moim życiem, potrafiłem tam spędzić pełne 24 godziny, choćby wtedy, gdy wprowadzaliśmy nowy patent. Nie mogłem wówczas usiedzieć w domu - mówi.
A teraz lubi podróżować po Polsce i oglądać dachy kościołów. Proboszczowie go pytają, dlaczego się im tak przygląda, a on pyta: - Skąd mieliście blachę na dach? - Z Szopienic! - brzmi odpowiedź. I wtedy znów rozpiera go duma.
Wszystkie komentarze