Zmaganiom powietrznym towarzyszyły wybuchy pirotechniczne i strzały z broni akustycznej. Najwięcej emocji było, kiedy w niebo unosił się czarny dym, a samoloty goniły się i mijały w minimalnej odległości. - Mój synek tak się wystraszył, że dwa samoloty zaraz się zestrzelą, że dopiero po kilku minutach przestał płakać. Cały czas mówił, że zaczęła się wojna - śmieje się pani Patrycja, mama siedmioletniego Mateusza. - Faktycznie, niektóre akrobacje mroziły krew w żyłach - dodaje.
Wszystkie komentarze