Linkin Park trzymał w napięciu
Grupa, jak przystało na gwiazdę tego formatu, nie pojawiła się na scenie punktualnie. Nie dała jednak długo na siebie czekać. O 21.20 z głośników popłynęły pierwsze dźwięki 'Papercut'. Później było już tylko lepiej. Muzycy postawili przede wszystkim na znane i lubiane numery. Nie zabrakło też kawałków z najnowszego, wydanego w zeszłym roku albumu 'The Hunting Party'.
Mimo mocnego początku, atmosfera rozkręcała się z biegiem koncertu. Swoje obietnice zrealizowali też najbardziej zapaleni fani. Podczas ballady 'Iridescent' stadion rozbłysnął tysiącami świateł latarek i telefonów. Gest docenił Chester Bennington, wokalista Linkin Park, który podziękował publiczności za aranżację. Jednak to nie jedyna inicjatywa z jaką wyszli miłośnicy grupy. Kilkanaście minut później sektor przed sceną zmienił się w białe pole. W czasie trwania 'Welcome', fani wyciągnęli nad głowy białe kartki. Największe szaleństwo rozpoczęło się jednak kilka piosenek przed końcem koncertu, od numeru 'Numb'. Efekt muzyki potęgowały wizualizacje. Wyświetlano je na wielkiej, LED-owej ścianie składającej się z kilku elementów. Bezkonkurencyjnym atutem było jednak nagłośnienie. - Coś niesamowitego. Nigdy nie byłam na tak dobrze brzmiącym koncercie. Wszystko brzmiało dokładnie tak, jak należy - mówi Karolina z Rybnika. Nic dziwnego, bo do nagłośnienia koncertu użyto aż 5 ton sprzętu.
Wszystkie komentarze