TEART ŚLĄSKI
Jestem aktorką Teatru Śląskiego od 1991 roku, czyli już od 26 lat! Urodziłam się i wychowałam w Jaworznie. Na studia wyjechałam do Krakowa. Nie planowałam, by po skończeniu szkoły przyjechać do Katowic, ale tak się stało. Widocznie tak miało być. Umówiłam się na rozmowę z ówczesnym dyrektorem, Jerzym Zegalskim. Przyjął mnie i zaproponował role.
Dlaczego zostałam aktorką? Na przekór, bo nikt się tego nie spodziewał. Bo chciałam udzielać wywiadów (żart!), bo lubiłam się uczyć wierszy na pamięć, bo podziwiałam aktorów na scenie. Do PWST dostałam się dopiero za drugim razem. Już po zdaniu egzaminów komisja zdradziła mi, dlaczego nie przyjęto mnie za pierwszym podejściem. Chcieli sprawdzić, czy droga, którą wybrałam, to na pewno ta, którą chcę iść. Chciałam. Miałam naprawdę wielkie pragnienie, by być aktorką. Ale muszę przyznać, że nie jest to zawód dla każdego. Trzeba mieć dużo siły i samozaparcia, by go uprawiać.
Z perspektywy tych 26 lat bycia na scenie widzę, że zostałam aktorką, dlatego, żeby móc żyć życiem swoich wszystkich postaci, które zagrałam i których - mam nadzieję - wiele przede mną. Ze swoimi rolami żyję po wielokroć. Każda z nich zostawia we mnie swoje piętno. Przez to zwielokrotnienie moje życie jest ciekawsze. Żyję dzięki temu w wielu wcieleniach. Aktorstwo jest też być może dla mnie zasłoną dymną, ucieczką od normalnego życia, które przecież jest najistotniejsze... Wiele sprzeczności jest w tym zawodzie.
Ostatnich kilka sezonów było dla mnie bardzo pracowitych. Dostałam Złotą Maskę za dwie role w spektaklu 'Morfina' w reżyserii Eweliny Marciniak, a ostatnio nominację za rolę m.in. Marleny Dietrich w jej 'Leni Riefenstahl. Epizody Niepamięci'. Jaką ja miałam trudność, by się w niej odnaleźć! Intuicja od początku podpowiadała mi, by ją odrzucić. Mówiłam o moich wątpliwościach z reżyserką, ja swoje, ona swoje, zrezygnować i mieć spokój, czy dalej walczyć. Walczyć, żeby nie zagrać, czy walczyć, żeby zagrać, odnaleźć Marlenę. Sprzeczności mówiłam już o tym? Uległam.
Ewelina to szalona, potwornie wymagająca, bezkompromisowa reżyserka. O wspaniałej wyobraźni i bardzo trudnej wrażliwości. Uświadomiła mi, że mogę być tak bezradna i silna jednocześnie. Jeżeli pojawiłaby się taka okazja, podejmę wyzwanie i chętnie z nią popracuję.
Co do roli Marleny Dietrich - mam wrażenie, że ona sama (Dietrich) nie dała mi zagrać tej roli! Nie umiałam do niej dotrzeć. Ciągle improwizowałam, szukałam. I tu świta mi pytanie - na ile walczyć ze sobą, kiedy nie jest się przekonanym do czegoś w stu procentach? Czy należy od razu rezygnować z jakiegoś pomysłu tylko dlatego, że nam 'nie leży', że mamy z nim problem? Oto jest pytanie!
Wszystkie komentarze