Eugenia zdjęła buty ze zmęczonych nóg, bezpretensjonalnie podciągając kolana pod brodę. Światło małej lampki wyostrzyło jej rysy, nadało włosom czerwonawy odcień i podkreśliło zieleń oczu. I wtedy usłyszała dolatujący z sąsiedniego pokoju nieznoszący sprzeciwu głos Witkiewicza: Proszę się nie ruszać, proszę zostawić to kolano pod brodą! Wiedziała, że jeśli nie chce się narazić na nieprzyjemności, musi spełnić jego życzenie i ani drgnąć
Komentarze
`