Katowice chcą napisać razem z mieszkańcami nową politykę parkingową i doprowadzić do stanu, by w centrum miasta było mniej samochodów. O tym, jak to zrobić, rozmawialiśmy w piątek 26 kwietnia podczas spotkania z cyklu „Okrągłe stoły 2019”.
Spotkanie w Katowicach rozpoczęliśmy od warsztatów dla mieszkańców. Poprosiliśmy ich, by zmierzyli się z czterema pytaniami, na które w najbliższym czasie będą musiały odpowiedzieć władze miasta: Czy powiększyć strefę „tempo 30”, która obejmuje część centrum Katowic? Czy rozszerzyć strefę płatnego parkowania? Ile powinna wynosić opłata za postój w śródmieściu? Czy katowiczanie powinni płacić mniej niż mieszkańcy innych miast?
Pracę zaczęliśmy od podziału „podstoliki”, każdy pracował nad jednym tematem.
Grupa, która zajmowała się ulgami za opłaty parkingowe dla mieszkańców Katowic, nie miała wątpliwości, że trzeba wprowadzić takie rozwiązanie. Bartosz Danowski, który mieszka w centrum Katowic, mówił, że celem władz powinno być zatrzymanie tu mieszkańców. – Musimy im dać coś, czego nie dostawali do tej pory, np. darmowe godziny parkowania na terenie całego miasta – mówił. Jego zdaniem Katowice mogłyby też zostać podzielone na różne strefy parkowania, a stawki powinny odzwierciedlać potrzeby katowiczan. Szybko padło jednak pytanie, kto jest mieszkańcem? Czy to osoba, która płaci podatki w Katowicach? A może ktoś zameldowany tu na czas określony? Czy są nimi osoby wynajmujące tu mieszkania, które np. przyjechały na studia?
Kolejna grupa zajmowała się wysokością stawek za parkowanie. Jej członkowie byli zgodni, że całe śródmieście powinno być objęte strefą płatnego parkowania. Teraz są tu liczne białe plamy, np. przy urzędzie wojewódzkim.
A co z opłatą za godzinę? Mieszkańcy postulowali podstawową stawkę (a więc za pierwszą godzinę postoju) w wysokości 5 zł. Jeden z uczestników warsztatów zgłosił radykalny pomysł, aby urzędnicy mieli zakaz przyjeżdżania samochodem do pracy. – Powinni świecić przykładem i korzystać z komunikacji publicznej – mówił.
Część mieszkańców zajmowała się organizacją strefy „tempo 30”. Marcin Dworak postawił tezę, że taka maksymalna prędkość powinna obowiązywać w całym mieście (z wyłączeniem dróg krajowych i autostrady). – Poprawiłoby to płynność ruchu, a ludzie poczuliby się bezpieczniej. Dotyczy to szczególnie rowerzystów – argumentował. Zwrócił też uwagę, że prędkość jazdy samochodów można zmniejszyć, budując np. wyniesione skrzyżowania oraz zwężając ulice. – Kierowcy bronią się przed tym, ale najwięcej wypadków jest na prostych, z pozoru bezpiecznych odcinkach dróg – podkreślał. Mówił też o tym, że w Katowicach należy o wiele mocniej niż dziś pilnować przestrzegania przepisów związanych z parkowaniem.
Ostatni stolik zajmował się kształtem strefy płatnego parkowania. – Musimy pamiętać, że to tylko jeden z instrumentów polityki parkingowej – mówił Andrzej Soczówka, uczestnik warsztatów. Wskazywał, że nadrzędnym celem powinno być wdrożenie w mieście polityki pro-pieszej i stałe ograniczanie liczby samochodów w centrum.
Zdaniem grupy strefa płatnego parkowania powinna obejmować nie tylko centrum Katowic, ale również przyległe do niego dzielnice. – Strefę płatnego parkowania należy wyznaczyć od nowa. Powinna ona obejmować obszar wyznaczony DK86 i ulicą Bocheńskiego z jednej oraz autostradą A4 oraz śladem planowanej ulicy Stęślickiego z drugiej strony – mówił Andrzej Soczówka. To niemal pół Katowic!
Po warsztatach rozpoczęła się debata z udziałem ekspertów. Bogumił Sobula, wiceprezydent Katowic, przyznał, że w ciągu najbliższych kilku lat muszą nastąpić zmiany w funkcjonowaniu strefy płatnego parkowania w Katowicach. W przeciwnym razie miasto może utknąć w jednym wielkim korku.
– Widzimy, że rozwiązania komunikacyjne, które testowaliśmy w ostatnich latach, zdały egzamin. Mowa m.in. o strefie „tempo 30”, ruchu jednokierunkowym na coraz większej liczbie ulic w centrum czy rozwoju transportu rowerowego. Takie rozwiązania wystarczą jednak zaledwie na kilka lat. Koniunktura gospodarcza jest dobra i dostępność do samochodów będzie jeszcze większa, co już dziś niektórym może wydać się niewyobrażalne. Pytanie, jak za kilka lat będziemy funkcjonować jako centrum 2,5-milionowej konurbacji? – pytał.
Jakie są zatem priorytety działań w transportowej polityce miasta? Bogumił Sobula wskazał na poszerzenie strefy płatnego parkowania. – Potrzebna jest jednak gruntowna analiza potrzeb i zachowań komunikacyjnych. Trzeba sprawdzić, jakie efekty przynosi polityka parkingowa innych dużych miast. Naszą własną chcemy stworzyć w oparciu o bardzo szerokie konsultacje społeczne. Później przyjdzie czas na ujęcie jej w lokalnym prawodawstwie, poprzez np. odpowiednie uchwały rady miasta. Mamy nadzieję, że dzięki temu będziemy konkurencyjni w stosunku do innych dużych ośrodków miejskich – zapowiedział Bogumił Sobula.
Wiceprezydent Katowic nie wykluczył też, że w mieście już niebawem wzrosną ceny za postój w strefie płatnego parkowania. – Co z tego, że dziś pierwsza godzina kosztuje 2 zł, skoro kierowcy muszą krążyć czasem nawet kilkanaście minut w poszukiwaniu miejsca? Myślę, że podniesienie stawek nikogo specjalnie nie zszokuje. Rozmowy z mieszkańcami i urzędnikami uświadamiają mi, że dorośliśmy do zmian – odparł.
Dr Anna Urbanek z Uniwersytetu Ekonomicznego zwróciła jednak uwagę, że podniesienie cen za parkowanie w centrum Katowic może nie zachęcić kierowców do rezygnacji z samochodu i przesiadki do autobusów i tramwajów. Opowiedziała o badaniach, które w 2018 roku przeprowadziła wśród 300 osób dojeżdżających do pracy w miastach Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii. Kierowcy byli pytani m.in. o powód wyboru samochodu jako środka transportu i ewentualną możliwość wyboru innego środka komunikacji.
– Głównym powodem wyboru samochodu jest krótki czas dojazdu i wygoda, a także niezależność i elastyczność. Okazało się, że prawie połowa badanych mogłaby korzystać z transportu publicznego, bo czas dojazdu do pracy nie przekraczałby 20-30 minut w jedną stronę. Mimo tego i tak wolą korzystać z samochodów. Co trzeci z badanych byłby skłonny płacić nawet tysiąc złotych miesięcznie za paliwo, byleby tylko mógł dojeżdżać do pracy własnym autem. Przyzwyczajenie do samochodu jest ogromne. Może dlatego, że w Polsce dla wielu osób wciąż jest on wyznacznikiem statusu społecznego. Mimo wszystko zapytałam jednak ankietowanych, jaki środek transportu wybraliby, gdyby zostali zmuszeni do rezygnacji z auta. Połowa badanych odparła, że zrobiliby wszystko, żeby nie korzystać z transportu publicznego. Chodziliby pieszo, korzystaliby z roweru, a nawet próbowali zabrać się z kimś autem jako pasażerowie. Wielu z nas ma barierę psychologiczną przed korzystaniem z autobusu, tramwaju czy pociągu – podsumowała Anna Urbanek.
Bartosz Piłat z Zarządu Transportu Publicznego w Krakowie zauważył katowicki paradoks. Dużym problemem Katowic jest to, że miasto jest świetnie skomunikowane i ma wiele dobrych dróg o wysokiej przepustowości. – Kierowcy mogą zatem pomyśleć: Po co mam wsiadać do tramwaju lub autobusu, skoro czas przejazdu samochodem będzie bardzo podobny? Moja złośliwa porada dla władz Katowic brzmi następująco: Proszę nic nie robić, nic nie zmieniać. Kierowcy staną w końcu w ogromnym korku i może wtedy zrozumieją, że jednak warto się przesiąść do innego środka transportu. Cały czas oczekujemy budowy kolejnych dróg, ale to naprawdę nie daje oczekiwanego efektu. Przykład? Obwodnica Atlanty ma w tej chwili 11 pasów i nadal jest zakorkowana. Ulice, które mamy w Krakowie, także nie są w stanie przyjąć już więcej aut, dlatego skupiamy się na tej infrastrukturze, którą mamy. Podobnie jak w Katowicach świetnie sprawdziło się u nas „tempo 30”, które poprawiło płynność ruchu i bezpieczeństwo. W ciagu ostatnich trzech lat zlikwidowaliśmy również sygnalizację świetlną na ponad 30 skrzyżowaniach, co pozwoliło w tych miejscach rozładować korki – mówił Bartosz Piłat.
Dodał, że w Krakowie pierwsza godzina parkowania kosztuje – w zależności od miejsca – 6, 7 lub nawet 9 zł. – Takie rozwiązanie ma przede wszystkim wymusić na osobach spoza Krakowa, by decydowały się na inny środek transportu niż auto. Mieszkańcy parkujący w centrum płacą bowiem abonament w wysokości 10 zł miesięcznie – wyjaśnił Piłat. Przypomniał, że aż 65 proc. zysków z opłat w śródmiejskiej strefie płatnego parkowania przeznaczanych jest na rozwój transport publicznego.
Bolesław Knapik, prezes Tramwajów Śląskich, podkreślił, że to jest klucz do rozwiązania problemu. Do rezygnacji z samochodu zachęcić może tylko gęsta siatka połączeń i duża ich częstotliwość. – Idealnym rozwiązaniem byłoby, gdyby pasażer nie musiał w ogóle patrzeć na rozkład jazdy. Wystarczyłoby przyjść na przystanek i mieć pewność, że maksymalnie w ciągu 5-6 minut coś podjedzie i zabierze go w oczekiwane miejsce. Warto też pracować nad czasem przejazdu. Pomocne są systemy zarządzania ruchem, które dają pierwszeństwo autobusom i tramwajom – dodał.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
UM Katowice nie potrafi wdrożyć strefy tempo 30 a myśli o jej rozszerzaniu. To co zrobiono to nie jest żadna strefa tempo 30 tylko jakaś parodia - wystarczy się przejechać do Niemiec żeby zobaczyć jacy nasi urzędnicy (i prezydent) są niekompetentni - dla nich strefa tempo 30 polega na ustawieniu ograniczeń prędkości i można sobie wypić kawę.
Tymczasem strefy 30 na zachodzie to są strefy (duże, ale nigdy całe miasta czy nawet całe dzielnice bo nie obejmują dróg zbiorczych i to już tych lokalnych na poziomie osiedli) uspokojonego ruchu cechujące się:
- brakiem regulacji pierwszeństwa
- brakiem sygnalizacji
- brakiem dróg dla rowerów (kolizja z prędkością 30 km/h niesie za sobą małe ryzyko śmierci zarówno dla rowerzysty jak i dla pieszego)
- brakiem przejść dla pieszych! - na zachodzie zakładają, że pieszy w tym uspokojonym ruchu sobie spokojnie przejdzie w dogodnym dla niego miejscu (przejście dla pieszych zabrania przechodzenia w innym miejscu w odległości 100 metrów od niego)
- rozwiązaniami uspokajającymi ruch (skrzyżowania wyniesione - równorzędne!, naprzemiennym parkowaniem, zmniejszeniem szerokości pasów, likwidacją wyznaczonych pasów - ze względu na niespełnianie minimalnej szerokości)
Tymczasem prezydent Krupa (i spółka) myśli jak dziecko, podniesiemy ceny za parkowanie - mieszkańcy przesiądą się do autobusów które jadą raz na 30 minut, w szczycie co 20 minut.
Weźmy za przykład miejsce pracy 3000 ludzi - GPP Business Park - autobus jadą dwa autobusy 950 i 193 (okrężna trasą z Witosa przez całe Katowice i Józefowiec - czyli odpada bo to linia "turystyczna"). 950 jedzie co 30 minut, w szczycie co 20 minut z 4h okienkiem - tymczasem przyjęte na świecie standardy to 400 metrów do przystanku (800 do przystanku szybkiego środka transportu - ale takich w okolicy nie ma) i takt max 12 minut.
Jeszcze gorzej jest na południu Katowic - tam nowe budynki są pozbawione jakiejkolwiek komunikacji (leśny tramwaj tego nie zmieni). Życie tam wymaga posiadania samochodu i nawet fanatyk komunikacji miejskiej będzie miał samochód - żeby zrobić zakupy, jechać w sobotę czy niedzielę gdzieś (bo komunikacja miejska de facto staje na weekend czy długie weekendy) - a jak ktoś ma samochód to będzie nim jeździł, bo po co ma wracać 2h autobusem (patrz takt) i nieść siatki z zakupami setki metrów skoro autem będzie jechał 35 minut a w międzyczasie zrobi sobie zakupy które podwiezie pod dom.
Mimo że jako kierowca piszę ale Allelluja!!! Dziękuję!!!
Ktoś to w końcu rozumie.
Jedna uwaga - to wszystko wymaga kasy więc zgadnij :)
Odnośnie komunikacji miejskiej obserwacja taka z zeszłego wtorku. Wracam 43 z Siemianowic, wysiadam na pętli Słonecznej i do 16 tramwaju. Czekamy na odjazd. Nagle jedzie 13 z Siemianowic, idealny moment na przesiadkę dla ludzi jadących na południe Katowic. Ale... cyk zamykamy drzwi i odjazd. Pusty tramwaj.
Kto zna takie sytuacje łapka w górę. To niestety norma.
tak to jest jak od ponad 20 lat miasto budujemy na WZ-kach, bez MPZP, ładu i składu. Kto był blisko ucha Uszoka/Krupy ten dostawał co chciał. Jak już zrobili MZPZ to się okazało że Marcin Developer chce w parku osiedle pobudować a bogu ducha winną urzędniczkę wyrzuca z roboty głupio się tłumacząc w prywatnych rozmowach.
To nie jest kwestia pieniędzy tylko mentalności ekipy spod znaku Krupy, Bojaruna i reszty dzielącej katowicki torcik od lat. Tak dla przykładu ktoś z nich jeździ komunikacją publiczną czy rowerem do UM ?
prawda, porządna komunikacja miejska wymaga kasy (chociaż niektóre działania wskazują, że Katowice mają za dużo pieniędzy) - ale porządna strefa tempo 30 nie wymaga ogromu pieniędzy - tylko nawet tego nie potrafią zrobić, wysłać najmądrzejszego urzędnika na 2 tygodnie do Berlina niech pojeździ trochę autem a trochę komunikacją miejską i porówna obecną radosną twórczość z tym co działa
Są pieniądze na stadiony dla miejskiego klubu sportowego przy którym działalność prowadzą bandyci (w tym domniemany zabójca spod dworca PKP), jest kasa na organizacje szczytów (gdzie delegaci mogą oglądać jak w XXI wieku pali się powszechnie węglem), przekazuje się działki - tylko nie ma kasy na likwidację palenisk na paliwo stałe (smog) czy komunikację publiczną
Ano, widać mają inne priorytety niż mieszkańcy
Pan Piłat z Krakowa i pan Knapik z TŚ powiedzieli to co wiedzą dobrze zarządzający przyjaznymi miastami w Europie i za to należą im się słowa uznania.
Ale Katowicach na Młyńskiej 4 nadal wierzą (jak w XIX w.) że więcej dróg, węzłów, pasów dla aut to rozwiązanie problemu komunikacji więc miliardy idą w drogi, a nie w komunikację zbiorową.
Centrum przesiadkowe w Ligocie to podręcznikowe fiasko strategii komunikacyjnej w Katowicach. Jest ono martwym punktem z którego nie ma połączeń ( o tramwaju do/z Ligoty nawet nikt już nie mówi) mimo burzliwego rozwoju budownictwa osiedlowego w Ligocie.
Tymczasem w Krakowie, Warszawie, Trójmieście, Wiedniu, Kopenhadze, Oslo, Berlinie.....
Akurat w XIX wieku powstały Katowice i miasta były jeszcze budowane głównie dla ludzi, a nie dla samochodów. Miasta szerokich ulic dla pojazdów to wymysł późniejszy, który po prostu na dłuższą metę nie zdał egzaminu.
A co do przykładu Wiednia, Berlina, Kopenhagi to się zgodzę, Oslo, Trójmieście i Kraków to w ograniczonym zakresie, ale syfiasta, brudna, zakorkowana Warszawa z jej szerokomi jak w Moskwie drogami, blachą falistą oraz bieda-szczękami na każdym skrzyżowaniu to jest typowy antyprzykład.
Zmieni się mentalność ludzi zmieni się i władza. Jak na razie beton, asfalt i cztery kółka bronią się dobrze. Transport zbiorowy jest dla emerytów i studentów. Do Kopenhagi mamy jeszcze b daleko.
Pisałem nie raz.
Ja bardzo chcę korzystać z komunikacji miejskiej ale zwyczajnie nie opłaca mi się. Trasa dom - praca centrum - Siemianowice Śląskie - dom to w przypadku komunikacji miejskiej i przesiadek nawet ponad godzina w plecy kontra samochód. Bez sensu
1) jak tam parking przy BWA drogi magistracie? Miał być ale coś wam nie idzie. Obiecywać potraficie dużo a potem wszystko tanio i byle jak (i jak zwykle kosztem kierowców)
2) jeden mądry się znalazł , pan z tramwajów śląskich - dopóki nie bede w ogole musiał myśleć o połączeniu i planować trasy możecie zapomnieć o komunikacji miejskiej. Ale to trzeba sypnąć kasy.
3) już dajcie spokój z tym chrzanieniem że auto to status społeczny. To nie biedne lata 90te. Auto to wygoda i dobry czas połączeń. Auto na dojazdy do pracy kupisz już w cenie dobrego smartfona.
Aaaa i jeszcze jedno. Podnosząc opłaty za parkowanie w centrum nie wyrzucicie stamtąd aut. Wyrzucicie stamtąd biednych ludzi i centrum stanie się enklawą dla porsche i bmw. Patrzcie już teraz na Dworcową i Mariacką co tam parkuje. Dla tych ludzi te opłaty to jak na waciki. A reszta czyli jakieś na oko 90% zostanie wypchnięta do galerii handlowych i na obrzeża Katowic. Pomyślcie o tym.
Argument o "biednych ludziach" to czysta demagogia i do tego kłamstwo, wystarczy popatrzeć, ile gratów zawala centrum codziennie
Ile z tych gratów stoi na płatnych miejskich miejscach?
Przejdź się po centrum, to sobie zobaczysz
Płatne parkowanie to obecnie kpina, 2 czy 3 zł za godzinę? Śmieszne kwoty, stawki sprzed kilkunastu lat
Prosta zasada, stać się na auto, to zapłać za parkowanie. Dalsza dyskusja o tym to strata czasu i działanie na szkodę mieszkańców
Ja nie mówię o cenrrum gdzie często mieszkańcy stoją z kartami mieszkańca ale Dworcowej i Mariackiej
Do własnego środka transportu skłonił mnie ówczesny KZK GOP. Cholernik się starał kilka lat (sukcesywnie zmniejszając liczbę linii, kursów, wymuszając debilne przesiadki) i w końcu przypomniało mi się o prawie jazdy, o samochodzie i zrezygnowałam z autobusu.
Co mogłoby mnie skłonić do zmiany przyzwyczajeń i odstawienia auta?
- czas - dzięki samochodowi oszczędzam ok. 30 min. rano i nieco mniej po południu. A więc środek transportu publicznego musiałby okazać się dużo szybszym rozwiązaniem niż jest obecnie
- lepszy rozkład jazdy i siatka połączeń, która odpowiadałaby moim potrzebom
- czystość, schludność, brak nieprzyjemnych zapachów i niekomfortowych sytuacji w zbiorkomach (tak, wiem, to akurat nie tylko od przewoźnika zależy. Ale nie sądzę, bym dobrowolnie zgodziła się na kontakt z cudzym brudem i smrodem, nie mówiąc o chamowatych zachowaniach).
Zdaję sobie sprawę, że w polskich warunkach powyższe ociera się o sf :).
Zastanawiałam się nad dojeżdżaniem do pracy na rowerze. Niestety, nie da się trasy ustawić tak, aby była bezpieczna, a nie chcę dać się zabić dla idei jakiemuś jeżdżącemu "szybko a bezpiecznie".
Strefa '30" w Katowicach to jakaś parodia. Właściwie kilka - kilkanaście razy w tygodniu wyprzedzają mnie różni sympatyczni ludzie, którzy w strefie "30" poniżej 70 km/h nie schodzą. Niekiedy dochodzi do sytuacji niebezpiecznych, zwłaszcza na terenach objętych strefą później. Szkoda, bo uspokojony, płynny ruch pozwala na dużo bezpieczniejszą i wygodniejszą jazdę.
strefy 30 nie działają bo są wdrożone źle, nic poza ograniczeniem prędkości się nie zmieniło - więc to nie są strefy tempo 30
żeby to działało trzeba najpierw zlikwidować oznakowanie (z wyjątkiem zakazów zatrzymywania/postoju) i wprowadzić element ryzyka - skrzyżowania równorzędne (praktycznie nikt nie poleci nawet 50 km/h gdy ktoś mu może wyjechać z ulicy z pierwszeństwem) oraz pogorszyć widoczność (łamiąc jezdnię parkingami) - tak to się robi na zachodzie (dałem przykłady, bo rozwiązań jest znacznie więcej) i tam to działa
Czy znana jest statystyka kto wjeżdża do centrum? Patrząc po korkach z każdej strony do miasta to wydaje mi się że dzielnice generują jakaś część a dużo większą generują miasta ościenne i tu jest potrzebna strategia metropolitalna zmierzającą do zachęcania tych ludzi do przesiadania się na komunikację zbiorową (zachęcenia: tak będzie dla ciebie taniej ale też SZYBCIEJ). W jakiej odległości od miasta są parkingi dla dojeżdżających do Londynu to też sobie można sprawdzić (i nie jest to poziom Ligoty do której się autem tez nie da bez korków dojechać).
Błagam. Nie porównuj Londynu z Katowicami, bez jaj.
Katowice to można z Jaworznem porównywać. Plus nigdy nie będziemy mieć metra co najwyżej dobrą kolej
Powinniśmy stale patrzeć na dobre wzorce cywilizacyjne - Kopenhaga, Bergen (miasto porównywalne z Katowicami), Wiedeń, Berlin itd. Należy stale mieć nadzieję i robić wszystko aby zmienić bezrefleksyjną władzę w Katowicach na oświeconą. Piszę te słowa będąc w Berlinie gdzie burmistrz nie jest 'automobilistą' jak nasz, a ludzie wychodząc z Filharmonii wsiadają do tramwaju, metra lub na rower. Nie żartuję.