42-letnia Magda urodziła niedawno córeczkę. - Leczyłam się przez dziesięć lat, straciłam nadzieję, że zostanę kiedyś matką - mówi.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Wystarczy zajrzeć na pierwsze z brzegu forum internetowe, na którym dyskutuje się o niepłodności, by naczytać się o dramatach par, które nie mogą doczekać się dziecka. – Nikt, kto tego sam nie przechodził, nie wie, jakie to trudne. Byłam już w takim stanie, że przestałam odwiedzać rodziców, bo mieszka z nimi moja siostra, która ma troje dzieci. Gdy tylko tam przychodziłam, zaczynałam płakać. Byłam totalnie rozbita, nie mogłam sobie poradzić z emocjami, nie panowałam nad sobą – opowiada Magda. – Niepłodność to cierpienie takie samo jak choroba dająca fizyczne dolegliwości – mówi.

Magda z zawodu jest ekonomistką. Z mężem poznali się jeszcze na studiach, szybko wzięli ślub. Przez kilka lat odkładali decyzję o urodzeniu dziecka na bliżej nieokreśloną przyszłość. – Gdybym podejrzewała, że będziemy mieć takie gigantyczne problemy, na pewno zdecydowałabym się znacznie wcześniej. Ale nie przypuszczałam, że tak będzie. Wcześniej, w innym związku, byłam w ciąży, ale wtedy poroniłam. Byłam pewna, że jeśli tylko zapragniemy dziecka, to szybko zajdę w ciążę. Nic z tego – opowiada Magda.

Od lekarza do lekarza

Magda mówi, że gdy po kilkunastu miesiącach starań nie zaszła w upragnioną ciążę, jej ginekolog skierował ją na różne specjalistyczne badania. Nie udawało się znaleźć żadnej konkretnej przyczyny problemów. Magda była już po 35. roku życia, więc lekarz zdecydował, że powinna spróbować metody in vitro. – Pierwsze podejście było zupełnie nieudane. Z kilkunastu pęcherzyków było tylko kilka komórek jajowych, udało się je zapłodnić, ale żadna z nich nie rozwijała się prawidłowo. Poddałam się. Stwierdziłam, że widocznie nie jest mi dane bycie matką, straciłam nadzieję – opowiada Magda.

Jednak gdy zbliżała się do czterdziestki, postanowiła podejść do in vitro po raz drugi. Mówi, że trafiła na bardzo fajnego lekarza, który przekonał ją, że jedna nieudana próba to nie powód, żeby rezygnować, że w naturze niepowodzenia zdarzają się częściej, niż nam się wydaje. Podeszła do in vitro po raz kolejny. Udało się, choć dopiero za drugim razem. Ciąża przebiegała bez najmniejszych kłopotów. – Nie miałam nawet mdłości w pierwszych miesiącach, na które tak bardzo skarży się wiele pacjentek – wspomina Magda.

Urodziła zdrową córkę, Dominikę. Mówi, że nie wyobraża sobie dzisiaj, że mogłoby jej nie być. – Nie żałuję decyzji – zapewnia. Dodaje, że z mężem zastanawiają się nad podejściem do jeszcze jednej próby. – Jestem ogólnie zdrowa, na brak kondycji nie narzekam. Myślę, że bez problemu poradziłabym sobie z jeszcze jednym maluchem. Daliśmy sobie jeszcze kilka miesięcy czasu na zastanowienie – mówi Magda.

Po nadzieję do Czech

Anna została mamą dzięki Gyncentrum Ostrawa. Mieszka na Opolszczyźnie. – Nasza droga po dziecko była bardzo długa, trwała aż 11 lat – opowiada. Mówi, że odwiedziła z mężem wiele renomowanych klinik w Polsce. Większość to nowoczesne placówki, świetnie wyposażone, pięknie urządzone. – Zraziło mnie to, że nigdy nie dało się dowiedzieć, jaka będzie ostateczna cena procedury. Ciągle słyszałam: „Teraz nie da się tego powiedzieć”, „to zależy, co wyjdzie w trakcie”. Nie byłam pewna, czy stać mnie będzie na zabieg – opowiada.

Często bywają z mężem w Czechach, bardzo dobrze się tam czują, oboje uprawiają kolarstwo górskie, jeżdżą też na snowboardzie. Rozmawiając o in vitro, trochę w żartach stwierdzili: „Tam nas jeszcze nie było”. – Okazało się, że to był świetny wybór. Jestem zachwycona podejściem personelu – opowiada. – Od początku wiedziałam, ile będę musiała zapłacić i że w cenie tej będę miała trzy próby – mówi Anna.

W klinice zorientowali się, że ona i mąż mają pewne wątpliwości natury etycznej, dlatego zaproponowano im dodatkową wizytę w cenie, u pani embriolog, która wszystko im wyjaśniła i pokazała. – Wszyscy tam mają takie bardzo indywidualne podejście do pacjentów. Chyba dzięki temu, że psychicznie czułam się super, udało mi się zajść w ciążę już za pierwszym razem – uważa Anna.

Urodziła zdrowego synka. Ma w Gyncentrum jeszcze jeden zamrożony zarodek. Zdecydowała się wrócić tam i podejść do ostatniej próby. Marzy o drugim dziecku.

Czekanie na ciążę

Joanna mieszka w niedużej miejscowości koło Katowic. Pięć lat temu po raz drugi wyszła za mąż. Karol, jej mąż, ma z pierwszego małżeństwa nastoletniego już syna. – Od początku marzyliśmy o wspólnym dziecku. Szybko zaszłam w ciążę, ale urodziłam w siódmym miesiącu nieżywą córeczkę. Mijały miesiące, nie mogłam zajść w kolejną ciążę – opowiada. – Byłam zazdrosna o syna męża, czułam się też gorsza od pierwszej żony Karola, bo ona dała mu dziecko, a ja nie mogłam – wspomina.

Okazało się, że ta pierwsza ciąża to był cud, na kolejną bez zastosowania zdobyczy współczesnej medycyny Joanna raczej nie ma szansy. Jednak na in vitro długo nie chciała się zdecydować. – Bałam się faszerowania hormonami. Lekarz przekonał mnie, że jeśli podchodzi się do tego rozsądnie, to nic złego się nie powinno wydarzyć – mówi Joanna.

Opowiada, że na początku przeciwny sięgnięciu po taką metodę był także jej mąż. Wynikało to z obawy o jej zdrowie. – Bał się, że to będzie dla mnie bardzo obciążające, związane z bólem – mówi Joanna. – Zmienił zdanie dopiero wtedy, gdy jego koleżanka z pracy urodziła córeczkę i okazało się, że stało się to właśnie dzięki in vitro – dodaje.

By opłacić koszty leczenia, zdecydowali się sprzedać domek letniskowy w Beskidach. Okazało się po fakcie, że nie było to konieczne. Udało im się już za pierwszym razem, starczyłoby im pieniędzy odłożonych z dodatkowych zarobków męża. – Mamy zamrożone zarodki i jestem pewna, że podjedziemy do kolejnej próby. Chcę tylko poczekać, aż synek, którego urodziłam dzięki in vitro, trochę podrośnie – mówi Joanna.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Więcej
    Komentarze
    Zaloguj się
    Chcesz dołączyć do dyskusji? Zostań naszym prenumeratorem