Dwa kółka zyskują coraz większą popularność wśród mieszkańców polskich miast. Widać to na ulicach, ale potwierdzają to również dane ze sprzedaży rowerów w Polsce. Coraz więcej osób po powrocie z pracy czy w pogodny weekend chętnie wbija się w kolorowe kolarskie ciuchy i wyrusza w teren, by zażyć ruchu na świeżym powietrzu.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Czy rower jest, albo przynajmniej ma szansę stać się realną alternatywą transportową dla naszych miast? Środkiem dojazdu do pracy, szkoły, na zakupy? Czymś więcej niż tylko rekreacją, formą aktywnego spędzania wolnego czasu?

Europa nie ma pod tym względem wątpliwości. Coraz więcej miast, już nie tylko holenderskich, decyduje się na zdecydowane wsparcie obecności rowerzystów w przestrzeni miejskiej kosztem ograniczeń dla indywidualnego transportu samochodowego. Jakie przesłanki przemawiają za takim działaniem?

Rower jest nazywany "maszyną zdrowia” i wszystkie fakty zdają się przemawiać za tym określeniem. Rower doskonale wpływa na pracę serca i całego układu krwionośnego. To sposób na walkę z otyłością, rower buduje i wzmacnia mięśnie.

Poranny dojazd do pracy, szkoły wpływa korzystnie na pracę naszego mózgu. Zwiększa również wydzielanie endorfin – pedałując, czujemy się szczęśliwsi, bardziej chętni do działania. To dlatego coraz więcej firm decyduje się na aktywne zachęcanie swoich pracowników, aby do pracy dojeżdżali rowerem.

Rower się opłaca

To oczywiste, pomijając opisany wyżej aspekt zdrowotny, że jeżdżąc po mieście rowerem, oszczędzamy. Rowerzysta spala kalorie, a nie paliwo. Sam pojazd jest tani, także w eksploatacji i utrzymaniu. Nie mamy problemu z miejscami parkingowymi. Oczywiście dobrze, jeśli są dostępne wygodne stojaki rowerowe, a najlepiej wiaty rowerowe chroniące rower przed deszczem, ale nawet bez nich sytuacja rowerzysty w mieście jest pod względem parkowania zawsze lepsza niż kierowcy samochodu. I tu dotykamy już kwestii wykorzystania i ekonomii przestrzeni naszych miast. Bo stwierdzenie, że rower się opłaca, ma sens również, a może przede wszystkim właśnie z tej perspektywy. Jednym ze sztandarowych przykładów miasta, które przeszło swoistą kurację odejścia od samochodu, jest duńskie Odense. To dziś jedno z najbardziej dynamicznie rozwijających się miast Danii potraktowało zmiany transportowe jako bardzo istotny element postindustrialnej przemiany. Symbolem dawnego Odense była czteropasmowa szosa biegnąca przez samo śródmieście. Dziś jeździ po niej tylko tramwaj oraz rowerzyści, a miasto konsekwentnie wycofuje ruch samochodowy z kolejnych obszarów. Obecnie już ponad 50 proc. przejazdów po mieście odbywa się na dwóch kółkach.

Sposób na smog

W Polsce żywo dyskutuje się problem smogu. Najczęściej jednak pomija się w tej dyskusji transport samochodowy, obarczając całą winą za jakość powietrza nieefektywne węglowe systemy ogrzewania domów. Różne badania potwierdzają jednak, że największym "winowajcą”, jeśli chodzi o zanieczyszczenie powietrza, są właśnie samochody. Zupełnie też pomija się sprawę smogu fotochemicznego, niezwykle groźnego dla zdrowia, za który odpowiadają wyłącznie samochody. Pojawia się tu oczywiście pytanie, czy jazda rowerem w naszych zakopconych miastach ma coś wspólnego z troską o zdrowie? Sprawę zbadali naukowcy z Cambridge, wybierając na poligon badawczy Delhi, jedno z najbardziej zanieczyszczonych miast świata. Ich wieloaspektowe badania wskazują, że korzyści wynikające z jazdy rowerem przewyższają zagrożenie i ryzyko związane z wdychaniem spalin. A przecież każdy rowerzysta to mniej samochodów i mniej spalin.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Mikołaj Chrzan poleca
Więcej
    Komentarze
    Zaloguj się
    Chcesz dołączyć do dyskusji? Zostań naszym prenumeratorem
    Inicjatywa wymagająca impulsu, przygotowania oraz trochę wytrwałości. Brakuje trochę społecznego przekonania co do takiego podejścia, infrastruktury oraz jakiejkolwiek promocji takiego sposobu przemieszczania się.
    Sam natomiast po rozpoczęciu pracy w centrum Katowic wybrałem rower jako środek transportu, i to nie ze względu na bycie eko, tylko zwyczajnie ze względu na oszczędność czasową. Samochodem czas dojazdu+powrotu to zwykle 80 minut (w tym dojście z parkingu, ten czas może się tylko rozszerzyć w przypadku jakiegokolwiek wypadku), autobusem zwykle blisko 100 minut (trasy linii biegną jak głupie w najbardziej newralgiczne miejsca w godzinach szczytu) a rowerem 70 minut (60 minut jazdy + 10 minut przebrania się). Dojazd rowerem jest również najbardziej przewidywalny, niewiele rzeczy jest w stanie mnie opóźnić.
    O zamianie uciekających złotówek na kalorie nawet nie mówię. Ale o prawdziwej promocji jazdy rowerem myślałbym dopiero po utworzeniu większej liczby dróg rowerowych - jazda po zatłoczonej ulicy i blokowanie ruchu nie jest przyjemne ani dla pozostałych kierowców, ani rowerzysty.
    już oceniałe(a)ś
    0
    0