– Tam jest brud, w Palermo byłem rok temu – słyszę od turysty, który na lotnisku w Pyrzowicach czeka za mną w kolejce do odprawy bagażowej. Ale ani myśli zrezygnować z tej podróży. – Bo na południu Sycylii podobno jest inaczej – mówi.
Lądujemy w Comiso; to mała miejscowość na południu wyspy z niedawno zbudowanym lotniskiem. To pierwszy samolot czarterowy z Polski, który tu wylądował. Inauguracyjny lot z Katowic 27 maja zorganizowała firma Neckermann Podróże. Będą tu latać przez cały sezon.
Pierwszą przystanią dla zmęczonych podróżą turystów niech będzie urocza restauracyjka L’Antica Comiso. Na stole lądują ręcznie robiony makaron w pomidorach, arrancino wypełnione mozzarellą oraz cannoli siciliani – rurki z cienkiego, kruchego ciasta smażone w głębokim tłuszczu, wypełnione słodką masą z sera ricotta i przyozdobione kandyzowanymi owocami lub posypką z pistacji.
Najedzeni, wypoczęci? No to w drogę.
„Gdyby Bóg zobaczył moje królestwo Sycylii, nie wybrałby Palestyny” – miał powiedzieć w XIII w. zakochany w swojej ojczyźnie król Fryderyk Hohenstaufen. Nie kłóciłabym się z nim.
Południe wyspy to złote piaszczyste plaże i wręcz mięsista zieleń. Agawy i opuncje są jak nasączone wodą gąbki. Przełam je, a wycieknie kleisty sok. Nad nimi górują potężne palmy i pinie. Krajobraz uzupełniają kwitnące oleandry i bugenwille w intensywnych barwach. Krzewy kwiatów ciągną się kilometrami pośrodku autostrady. Bluszcze i winorośl porastają domy i mury miast i miasteczek: Modici, pełnej zatok i jaskiń Licaty, eleganckiej barokowej Ragusy czy starożytnych Syrakuz.
Zielone oliwki mają wielkość mirabelek. Dają intensywnie zieloną oliwę. Wystarczy położyć obok kawałek chleba – wystarczy na kolację. Kiedy Sycylijczyk wręcza nam zrobioną przez siebie oliwę, możemy być pewni, że szczerze nas polubił.
Sycylia słynie także z owocowych miodów. Warto poszukać ich u lokalnych pszczelarzy i zabrać ze sobą do Polski słoiczek z mandarynką.
I jeszcze jedno – drzewka owocowe przy ruchliwych uliczkach i hotelowych alejkach obsypane owocami: czerwonymi pomarańczami, cytrynami i mandarynkami. Wystarczy podejść, zerwać i zjeść.
Wystarczy też odwiedzić lokalny bazar, żeby zobaczyć cytryny giganty. Są nawet pięć razy większe i cięższe niż te, które znamy z polskich sklepów. Zdjęcie z taką cytryną robi sobie niemal każdy.
Warto oddalić się od tras wyznaczonych przez przewodniki. Nie bójmy się wędrować krętymi brukowanymi uliczkami sycylijskich miasteczek. Miejscowi będą nas witać radosnym „Buongiorno”, machać zza otwartych na oścież okiennic, zapraszać na swoje balkony, gdzie sznury uginają się od prania, częstować winem. Będą też trąbić na nas z samochodów, ale nie ma się co obrażać – to przyjacielskie trąbienie, rodzaj przywitania.
Sycylijczycy nie traktują swoich aut z nabożną czcią. Każde otarte albo lekko zbite. Nie można się dziwić – uliczki mają nie więcej niż cztery metry szerokości, a jeszcze ciasno zaparkowane są na nich samochody. Jeden z turystów opowiada mi historię: – Do łez rozbawił mnie facet. Z samochodu cienką strużką wylewał się jakiś płyn. Może benzyna? Tego nie wiem. Turyści machali do niego, pokazywali na usterkę, a on z uśmiechem odkrzykiwał, że to nic takiego. Oni właśnie tacy są.
Wszędzie zielone wzgórza, z których nocami roztaczają się piękne widoki na rozświetlone miasteczka, porty i niewielkie mariny. Wyprawa na taką górę potrafi zmęczyć okrutnie. Kiedy przychodzi czas na późną kolację, grzechem byłoby wzgardzić owocami morza. Przewodnik Pasquale Boccia z Giglio Travelz zapewnia, że w całych Włoszech nie znajdziemy lepszych. A jeśli na kimś nie robią już wrażenia krewetki, małże, ośmiornice czy kalmary, powinien skosztować spaghetti z jeżowcami.
To sycylijski specjał, słono-słodki delikates, który podobno działa jak afrodyzjak i przedłuża życie, ale nie można go łatwo dostać. Trzeba się trochę naszukać.
Jeśli lubimy proste rozwiązania, wystarczy zamówić penne z pistacjami. Pistacje z Sycylii uznawane są za najlepsze na świecie. Choć ich powłoczki wpadają w bordo, w środku są intensywnie zielone. Czerwony kolor skorupka orzeszków zawdzięcza wulkanicznej lawie. Z pistacji przyrządza się tu... wszystko: słodkie kremy, sosy do makaronów, oryginalne ciasteczka w cukrze z wilgotnym pistacjowym nadzieniem, a nawet pistacjową granitę. Pełne pistacjowe menu zaserwuje nam położona u podnóża Etny Ristorante Sicilia in Minatura w Zafferana Etnea. Można się tam wybrać na wycieczkę. Z południowych miejscowości to zaledwie kilkadziesiąt kilometrów.
Nie próbujcie wyjechać z Sycylii bez skosztowania zielonych lodów, oczywiście obowiązkowo pistacjowych. Małe lodziarnie z własną manufakturą są niemal na każdym zakręcie, choć warto się ustawiać tam, gdzie w kolejce czekają Sycylijczycy. Lody nakłada się wyłącznie łopatką i w takich ilościach, że najlepiej zacząć od małej porcji.
Zielone dodatki ma też modicańska czekolada. W Modice znajduje się wytwórnia najsłynniejszej na wyspie czekolady – Antica Dolceria Bonajuto. Od ulicy widać jedynie mały, stylowy sklepik, a w nim cudowne wersje czekolady z solą, papryczką chili czy kawą.
Nie trzeba kupować w ciemno. W miseczkach na ladzie wystawione są kosteczki w różnych smakach.
Pierwsze wrażenie po spróbowaniu? Ta czekolada się nie rozpuszcza!
Nie powinna, bo słynna czekolada z Modiki nie ma nic wspólnego z Milką czy Wedlem. Jest bardzo krucha, a konsystencję zawdzięcza niskiej temperaturze, w której jest wyrabiana. – Cukier po prostu nie wtapia się tak dobrze jak w zwykłej czekoladzie. Nie tworzy jednolitej masy i jest wyczuwalny podczas jedzenia – mówi mi jedna z opiekunek czekoladowego przybytku. Modicańska czekolada z pewnością nie wszystkim przypadnie do gustu, ale może być ciekawym upominkiem z wakacji.
Na południu Sycylii warto też zaplanować wycieczkę do Taorminy, a potem około 20 km dalej – w miejsce, które zachwyci fanów „Ojca chrzestnego”, a wcale nie jest tak znane. Savoca to małe miasteczko, w którym Francis Ford Coppola kręcił „Ojca chrzestnego” w roku 1972. Znalazł tu odpowiednie miejsca do nakręcenia scen, które według książki rozgrywały się w powojennym Corleone. Prawdziwe Corleone, rozbudowane i nowoczesne, nie spełniało oczekiwań reżysera.
Do dziś przy głównym placu znajduje się bar Vitelli, w którym rozgrywano sceny z „Il Padrino”. To właśnie tam Michael Corleone prosił ojca Apolonii o zgodę na zaręczyny z jego córką. Porośnięty winoroślą taras to dla fanów „Ojca chrzestnego” taka mała mekka.
Ragusa została niemal doszczętnie zniszczona podczas trzęsienia ziemi w 1693 r., ale została odbudowana. Zobaczymy tu m.in. monumentalną barokową katedrę św. Jana Chrzciciela, XVIII-wieczną katedrę św. Jerzego czy barokowy kościół Santa Maria dell’Itria. W pobliżu miasta znajduje się również XIV-wieczny zamek Donnafugata. Warto pospacerować wąskimi i krętymi uliczkami, zajrzeć do przytulnych kafejek i poczuć niepowtarzalną atmosferę barokowego miasteczka. W 2002 r. zabytkowe centrum Ragusy wraz z siedmioma innymi miastami doliny Val di Noto zostało wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Syrakuzy to jedno z najważniejszych miast Sycylii, historią sięga 733 r. p.n.e. Z Syrakuz pochodził grecki matematyk i filozof Archimedes. Na wyspie Ortygia zobaczymy ruiny świątyń poświęconych Apollinowi i Atenie, mury i fortyfikacje obronne, pałac tyranów oraz źródło Aretuzy. Druga część antycznych zabytków zgrupowana jest w Parku Archeologicznym, w którym zobaczyć można m.in. ruiny greckich i rzymskich domów, greckiego teatru z jedną z największych w starożytnej Grecji widowni oraz wykutego w skale ołtarza Zeusa. Ciekawostką jest kamieniołom zwany „uchem Dionizosa”, który w przeszłości służył jako więzienie. Nazwę zawdzięcza nietypowemu kształtowi przypominającemu małżowinę uszną, a także doskonałej akustyce, dzięki której był wykorzystywany do podsłuchiwania więźniów.
Licata słynie z klifowego wybrzeża, pełnego plaż, jaskiń i zatok. Znajdziemy tu wiele zabytków, a podczas wizyty należy spróbować lokalnej kuchni, w szczególności sera ricotta, miodu, pasty z sardynkami czy spaghetti z sosem z jeżowców.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze