Żelazny Szlak Rowerowy to atrakcja polsko-czeskiego pogranicza, jedna z najpiękniejszych i najwygodniejszych tras rowerowych na Śląsku, a być może w Polsce. Jej nazwa nawiązuje do industrialnej historii regionu. Cała pętla ma 55 km, ale trasę można skrócić w zależności od wyboru wariantu. Nie można za to ominąć jej kluczowego odcinka przebiegającego przez Godów i Jastrzębie-Zdrój. Trasa biegnie po dawnym śladzie kolejowym, pośród drzew i rozlewisk. Nie brakuje miejsc z ławkami, stolikami, często z pięknymi widokami.
Wycieczkę można rozpocząć np. w Godowie w powiecie wodzisławskim, gdzie z myślą o rowerzystach z dalszych regionów, przy Urzędzie Gminy przygotowano dodatkowe miejsca dla samochodów. Rower można też zabrać do pociągu, wysiąść w Zebrzydowicach i tuż przy samej granicy wjechać na szlak (niedaleko skrzyżowania ulic Asnyka i Nowy Dwór). Inny wariant to wysiąść np. w Wodzisławiu Śląskim (lub np. w Turzy Śląskiej), skąd po kilkunastu kilometrach dojedziemy do Łazisk (gm. Godów), gdzie też wjedziemy na trasę.
Jeśli zdecydujemy się jednak rozpocząć wycieczkę obok Urzędu w Godowie, możemy kierować się na Łaziska, gdzie znajdziemy dodatkową, ośmiokilometrową pętlę szlaku. Będziemy jechali między polami rzepaku, a wiejską drogę należy - na szczęście tylko na chwilę - zamienić na powiatową, bardziej ruchliwą, bo prowadzącą do autostrady A1. Zanim z niej zjedziemy w prawo na wygodny fragment ŻSR z miejscem odpoczynku, warto rozważyć wycieczkę do drewnianego kościółka pw. Wszystkich Świętych z drugiej połowy XV wieku.
Trasa szlaku "żelaznego" oznaczona jest charakterystycznym znakiem - rowerem na pomarańczowym tle. Zjeżdżając z głównej drogi w Łaziskach na nowy fragment trasy przejedziemy utwardzonym odcinkiem, z dala od zabudowań. Następnie na chwilę wjedziemy na boczne gminne ulice, by po kilkunastu minutach wjechać ponownie na zmodernizowany szlak w Godowie (na wysokości skrzyżowania ulic 1 Maja i Jana Pawła II).
W Godowie można też pojechać w drugą stronę, po najnowszym i najwygodniejszym fragmencie trasy, który prowadzi po śladzie linii kolejowych. To około piętnastokilometrowy odcinek z nawierzchnią mineralno-żywiczą, z obu stron ograniczony drewnianymi barierkami. Po drodze oprócz pól i lasów zobaczymy m.in. pasące się konie, liczne rozlewiska ze "śpiewającymi płazami", pomnik powstańców śląskich. Po drodze możemy się zatrzymać na jednej z kilku stacji, których nazwy nawiązują do miejscowości. Są tam ławki, stoliki, mapy, altany. Można też zapoznać się z rysem historycznym danej lokalizacji (po drodze napotkamy też stację do ładowania rowerów). Na trasie nie brakuje też punktów gastronomicznych. Informują o nich banery reklamowe.
Przed ważniejszymi krzyżówkami są znaki, które wskazują kierunki - gdybyśmy chcieli zboczyć z głównego szlaku.
Z Godowa po 2,5 km wjedziemy do Jastrzębia-Zdroju. Projektanci trasy zadbali, aby maksymalnie wykorzystać istniejącą tu infrastrukturę. Nad Szotkówką i jedną z ulic przejedziemy stalowym zielonym wiaduktem. Kawałek dalej - tunelem pod ulicą. Jazda to sama przyjemność.
Jednym z nielicznych mankamentów jest drugie skrzyżowanie szlaku z ulicą Wyzwolenia. Jest tam bardzo mocny zjazd, więc należy przyhamować, a dodatkowo na ulicy trwają wciąż prace i należy zejść z roweru, by ominąć roboty drogowe.
Dalej dojedziemy do przygranicznych Zebrzydowic. Na trasie miniemy m.in. most z pięknym widokiem na rzekę. Przy granicy trasa ponownie wiedzie mało ruchliwymi ulicami i po wyznaczonym pasie rowerowym, skąd ponownie wracamy - na chwilę - na ścieżkę do lasu.
Po wyjeździe z lasu jesteśmy już w Czechach. Tutaj sprawa nieco się komplikuje, bo oznaczenia czeskie nieco różnią się od polskich (żółte, z numerami tras, ale dostrzeżemy też logo ŻSR). Jest ich mniej, są troszkę bardziej skomplikowane, ale i tak można się w nich połapać. Zaraz po czeskiej stronie możemy odpocząć w knajpce.
Potem możemy wybrać dłuższą trasę do Karwiny (w lewo) przez dzielnicę Raj. W mieście też znajdziemy mapy całego szlaku. W Karwinie warto zatrzymać się przy zamku Frysztat oraz na rynku. Zarówno na głównym placu, jak i w przyzamkowym parku napijemy się czegoś zimnego (od 20 koron) lub coś smacznego przekąsimy (od 140 koron).
Po zwiedzaniu mamy do wyboru powrót tą samą drogą lub z przekroczeniem granicy w innym fragmencie. My wybraliśmy drugi wariant. Po wyjeździe z centrum kierujemy się przedmieściami w kierunku Polski, przez Piotrowice, gdzie zobaczymy zamek, aż do Skrbeńska po polskiej stronie. Można kierować się też na przejście w Gołkowicach.
Niezależnie od wyboru wariantu trasy - ostatecznie przejedziemy przez wspomniane Gołkowice. Tam na chwilę warto przystanąć przy drugim drewnianym kościółku na terenie gminy Godów. To świątynia św. Anny z 1878 roku. Po chwili, kierując się bocznymi uliczkami pomiędzy niskimi zabudowaniami, dotrzemy do Urzędu Gminy w Godowie, gdzie zakończymy pętlę.
Cała budowa Żelaznego Szlaku Rowerowego, który przebiega przez tereny pięciu gmin, kosztowała 36 mln zł. Najważniejsze, że mogą go z łatwością pokonać nawet początkujący rowerzyści i dzieci.
Wybranie odpowiedniej drogi na wycieczkę rowerową z dziećmi nie jest wcale proste. Rodzice boją się jeździć z nimi poboczem dróg, po których pędzą samochody. Na szczęście Katowice mają tak wiele leśnych duktów, że ułożenie bezpiecznej, a zarazem ciekawej wycieczki dla dzieci nie jest żadnym problemem.
W ułożeniu trasy takiej wycieczki pomógł nam Bartosz Danowski, który na rowerze jeździ na co dzień, a w weekendy pokonuje dystanse nawet 200 kilometrów. Na krótsze wycieczki często zabiera swoją córkę Zosię, która jest uczennicą szkoły podstawowej. Proponuje trasę, która w całości prowadzi ścieżkami rowerowymi, parkami i lasami. W kilku miejscach trzeba przekraczać ruchliwe drogi, ale w miejscach do tego wyznaczonych. Za to cała wycieczka pokazuje bogactwo lasów, które otaczają Katowice z różnych stron.
Początek trasy to parking przy Dolinie 3 Stawów. Następnie trzeba się udać przez Katowicki Park Leśny w stronę ul. 73 Pułku Piechoty, gdzie przejazdem rowerowym przeprawiamy się do Rezerwatu Źródła Kłodnicy. Po około trzech kilometrach docieramy do źródeł, a następnie dalej leśnymi drogami kierujemy się w stronę południa Katowic. Po drodze mijamy hałdę w Kostuchnie i Murckach. Oczywiście, kto odważny, może spróbować na nią wjechać, ale podjazd jest raczej stromy i wymaga sporych umiejętności.
Potem przejeżdżamy przez malowniczy „wąwóz" w okolicy Rowu Murckowskiego. Po drodze przecinamy ul. Cegielnia Murcki, Szarych Szeregów oraz DK86. Ten odcinek ma około 5 km. Jedziemy dalej w kierunku Siągarni, leśnej osady w południowej części Katowic. Zobaczymy tam Czarną Studnię, czyli miejsce, w którym według legend mieszkała katowicka czarownica. Na terenie Siągarni znajduje się też dawna historyczna leśniczówka, a przez płot można zajrzeć do prawdziwej winnicy, która działa w Katowicach od wielu lat.
Dalej jedziemy przez Rezerwat Las Murckowski i piękny stary las bukowy, a dodatkowo obok najwyższego punktu w Katowicach, czyli Wzgórza Wandy. Kierujemy się w stronę granicy z Mysłowicami i dojeżdżamy do Kąpieliska Wesoła Fala, gdzie można odpocząć i coś zjeść. Stamtąd można już wyruszyć w stronę Kolonii Amerykańskiej i dzielnicy Giszowiec. Następnym celem są leśne stawy Barbara i Janina, a następnie jadąc przez las będziemy już wracać na parking w Dolinie 3 Stawów. - Cała trasa ma około 25 km. Nie jest wymagająca technicznie, ale dziecko nie może się bać jazdy po innych nawierzchniach niż asfalt – zastrzega Bartosz Danowski. Jeśli dla kogoś to zbyt duży dystans, może po prostu skrócić wyprawę do stawów Janina i Barbara, gdzie jest niewielki ośrodek rekreacyjny i spędzić czas nad wodą. To około 10 km.
Kilka lat temu popularny magazyn podróżniczy National Geographic Polska, wśród ośmiu najciekawszych tras rowerowych w naszym kraju wymienił szlak prowadzący przez miejscowość Klucze i Pustynię Błędowską. Dotarcie tam jest teraz prostsze dla mieszkańców województwa śląskiego, bo wokół największego w Europie obszaru pustynnego powstał nowy szlak, który połączył się z już istniejącymi. To "Wrota do Pustyni Błędowskiej", czyli wspólna inicjatywa nadleśnictw Siewierz i Olkusz.
Do tej pory, trasami turystycznymi na pustynie najlepiej docierało się od strony województwa małopolskiego. Wytyczenie "Wrót do Pustyni Błędowskiej" sprawiło, że teraz łatwo z Dąbrowy Górniczej można dojechać do miejscowości Klucze. Można też skorzystać ze Szlaku Pustynnego PTTK o długości 28,5 km, który łączy Błędów z Ryczowem i przebiega obok Pustyni Błędowskiej. Wycieczkę zaczynamy w Błędowie i kierujemy się na wschód, równolegle do doliny Białej Przemszy, tuż przed Kluczami, mijając po prawej stronie Czubatkę. Warto się zatrzymać, bo Czubatka to najwyższy punkt widokowy (382 m n.p.m.), jest z niej wspaniały widok na Pustynię Błędowską. Jest tam jeden dość stromy podjazd, ale doświadczeni rowerzyści nie powinni mieć z tym problemu. Rower można też zawsze podprowadzić.
Wróćmy jednak do szlaku "Wrota do Pustyni Błędowskiej". Gdy będziemy w Kluczach, szukajmy drogowskazów na punkt widokowy o nazwie Róża Wiatrów. To drewniane altanki połączone drewnianymi pomostami. Krajobraz wynagradza włożony wysiłek.
Spragnieni przygody mogą oczywiście próbować zboczyć z głównych dróg. Wąskie, zakręcone, leśne ścieżki są dość wymagające, jeśli chodzi o sprzęt i umiejętności. Rower musi się nadawać do jazdy w terenie, a rowerzysta powinien być przygotowany na przeszkody terenowe, leżące na ścieżkach konary drzew, i mnóstwo, naprawdę mnóstwo piasku. Jazda po nim potrafi być naprawdę wyczerpująca, a miejscami jest wręcz niemożliwa. Trzeba być przygotowanym nawet na pchanie swojego jednośladu.
Punkty widokowe znajdziemy też w Chechle, które od Kluczy dzieli kilka kilometrów. Możemy wjechać np. na Dąbrówkę, która jest najsłynniejszym punktem widokowym w tej okolicy. Jest tam taras widokowy, do którego prowadzi droga asfaltowa, więc nikt nie powinien mieć problemu z dotarciem.
Łączna długość traktów, wręcz pajęczyna dróg na Pustyni Błędowskiej ma niemal 30 km. Warto więc też trochę pokręcić się po duktach i leśnych ścieżkach, które sprawią dużo frajdy osobom lubiącym górską jazdę.
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze
Hehe szczególnie na tych odcinkach trasy gdzie lasy państwowe wysypaly na owe lesne dukty ten cudowny gruby tluczeń jadac po ktorym mozna stracic zęby i bolą cztery litery