Marta Zemła: Od kiedy pamiętam. Jestem dzieckiem architektów, więc w rodzinnym domu zawsze było dużo różnych materiałów plastycznych, każdy coś tam rysował, malował. Naturalne więc było dla mnie w ten sposób spędzać czas.
Nie wyobrażam sobie, że mogłabym nie malować. To moja praca, hobby, sposób na spędzanie wolnego czasu, pewnie też jakaś forma autoterapii, metoda na zachowanie wewnętrznego spokoju. Może też trochę rodzaj ucieczki od szarej rzeczywistości do idealnego świata.
Nie jestem jednak przywiązana do żadnej techniki, lubię eksperymentować. Ciągle się uczę.
Że mają lepsze samopoczucie, jak na nie patrzą! Że te prace są ładne, radosne, kolorowe. To mnie cieszy, gdyż jako odbiorca bardzo nie lubię sztuki ponurej, epatującej brzydotą, okrucieństwem. Wydaje mi się, że nie taka jest rola sztuki, żeby nam to życie do reszty zohydzić.
Wschodem fascynuję się od dzieciństwa. Moi rodzice wygrali kiedyś konkurs architektoniczny na Centrum Islamu w Madrycie, więc dużo się wtedy w domu mówiło na ten temat, oglądaliśmy albumy, podróżowaliśmy, zwiedzali minarety.
Później rozwinęłam swoje zainteresowania w tym temacie. Fascynuje mnie wszelka egzotyka – Indie, Tybet, Bhutan, Egipt, Grecja, zaginione cywilizacje, światy, których już nie ma albo po których zostały nieliczne ślady. Mam wrażenie, że – opowiadając o nich poprzez obrazy – przywracam je do życia. Przestają być tylko wyblakłym wspomnieniem, niekiedy znanym tylko garstce pasjonatów.
Fascynują mnie w szczególności te kultury, które zostały wymiecione z kart historii.
Prace te wyrażają tęsknotę za czymś, co być może kolejne pokolenia będą znały tylko z obrazów i legend z powodu postępujących zmian klimatycznych. Zima jest piękna, czysta, trochę nierealna. Jest dla mnie czymś bajkowym, wspomnieniem z dzieciństwa, marzeniem o śniegu, o czymś nieskalanym.
Przyroda to dla mnie źródło nieustającej inspiracji. Jest w niej nieskończona różnorodność form, mnóstwo kolorów, interesujących szczegółów.
To takie trochę budowanie świata z różnych klocków. Bawię się nimi, sprawdzam, co do siebie pasuje, aż powstaje cały świat...
Po prostu lubię zmianę, nie lubię się nudzić, zamykać w jednej kolorystyce. Wolę różnorodność, fascynuję się nią. Wiele zależy też od mojego nastroju.
Uczenie w szkole to moja kolejna pasja. Widzę wielki sens w dzieleniu się wiedzą i umiejętnościami z młodymi ludźmi. Staram się przekazać im swój entuzjazm i pokazać radość, jaką daje tworzenie. Wydaje mi się że tzw. talent nie ma tu nic do rzeczy, każdy może tworzyć z radością, a efekty to sprawa drugorzędna.
Zaprezentuję nowsze prace, wcześniej niepokazywanie. Jak zwykle będzie różnorodnie, serdecznie zapraszam.
Wystawa prac Marty Zemły potrwa do 2 grudnia i czynna będzie od poniedziałku do piątku w godz. 10-18.
Galeria pod Łukami mieści się w Miejskim Domu Kultury „Ligota" (ul. Franciszkańska 33) w Katowicach. Wstęp wolny.
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze