– Przestrzeń muzyczna festiwalu odwołuje się do muzyki eksperymentalnej czy też nowofalowej. Zaprosiliśmy popularnych wykonawców tego nurtu, to artyści, którzy mają swoich fanów, przyciągają określoną publiczność – informuje Marek Zieliński, dyrektor Ars Cameralis.
Festiwal rozpocznie się od spotkania z nietuzinkowym amerykańskim duetem (poniedziałek, 7 listopada, godz. 20, Teatr Śląski, Scena Kameralna, bilety: 20 zł). Lea Bertucci i Ben Vida, bo o nich mowa, współpracę zaczęli latem minionego roku, kiedy zamieszkali po przeciwnych stronach tej samej góry niedaleko Woodstock w stanie Nowy Jork.
U podstaw ich współpracy artystycznej leżą jednak przyjacielskie rozmowy, które powoli ewoluowały i ostatecznie przybrały formę wspólnego improwizowania, kwestionującego naturę dialogu i samego języka.
Pierwszym owocem ich współpracy jest album „Murmurations", zawierający dziesięć utworów, z których sześć jest całkowicie instrumentalna, a cztery są efektem wieloletniego zaangażowania artystów w pracę nad ludzkim głosem.
Twórczość duetu ulokowana jest na fascynującej, niezbadanej jeszcze pozycji, gdzieś w okolicach muzyki konkretnej, dźwiękowej poezji, free improv i twórczości Joan La Barbary, Katalin Ladik, Jeanne Lee czy Lindy Sharrok.
– Ich muzyka jest głęboka i intymna. Flety i saksofony Lei Bertucci spotykają się tutaj z ciężkim pejzażem dźwiękowy Bena Vidy. W występach na żywo tego duetu jest zazwyczaj dużo improwizacji, które przenoszą myśli odbiorców w dziwne, niezbadane miejsca – opowiada Agata Moska, kuratorka cyklu koncertów w ramach festiwalu.
Dużo w tej muzyce abstrakcji i dekonstrukcji, które współtworzą odrębny dźwiękowy ekosystem.
Czwartkowy wieczór (10 listopada, godz. 20, Jazz Club Hipnoza, bilety: 40 zł) zagospodaruje nam Jimi Tenor – uznany, europejski artysta, którego muzyka przemawia zarówno do klubowiczów, entuzjastów alternatywnego rocka szukających nowej perspektywy, jak i jazzowych czy funkowych buntowników.
W jego muzyce odnaleźć można wpływy Sun Ra Orchestry, Feli Kutiego, swingu, funku, Jimiego Hendrixa, disco, techno, a nawet klimaty rodem z filmów bollywood.
– To dlatego, że artysta eksploruje wiele dziedzin sztuki: uprawia fotografię, reżyseruje filmy krótkometrażowe, projektuje ubrania, a nawet tworzy instrumenty muzyczne, które czasami trafiają na wystawy sztuki. Jest barwną, kolorową postacią, powiedzieć o nim, że to człowiek renesansu, to jakby nie powiedzieć nic! – wyjaśnia kuratorka.
W tym roku Tenor wydał album „Multiversum", na którym słychać wpływy elektroniki, popu lat 60., afrobeatu czy jazzu. Nagrał go we własnym domu w Finlandii, ufając swojej spontaniczności i intuicji. Jest zaproszeniem do dryfowania w otwartych, nieograniczonych przestrzeniach przepełnionych radością.
Kolejny koncert, a właściwie dwa koncerty XXXI edycji Ars Cameralis, odbędą się w kolejną sobotę (12 listopada, godz. 20, Kinoteatr Rialto, bilety: 30 zł). Wieczór otworzy występ kompozytorki i sound designerki Aleksandry Słyż, która łączy instrumenty akustyczne z syntezatorami modułowymi. Na scenie będzie jej towarzyszyć Maks Posio – artysta wizualny, który wyczaruje wielostrukturowe i wielowymiarowe rzeczywistości cyfrowe.
Jako drugi zagra James Ferraro – undergroundowy muzyk, kompozytor i wirtualny atmosferysta, łączący swą wyobraźnię z amerykańską popkulturą.
– To człowiek zagadka i jednocześnie wybitny artysta, który w swojej twórczości neguje konsumpcjonizm, odnosi się do cybernetyki, upadku naszej cywilizacji, zamachu z 11 września – dodaje Agata Moska. Muzykowi również będą towarzyszyć niesamowite wizualizacje.
O następnych wydarzeniach w ramach Ars Cameralis - a będzie ich do 26 listopada włącznie sporo - będziemy pisać w kolejnym wydaniu Co Jest Grane!
Szczegółowy program Festiwalu tutaj.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze