Spotkanie z cyklu Miasta Idei w Katowicach poświęciliśmy podatkom. Wiadomo bowiem, że w stolicy województwa mieszka znacznie więcej osób, niż się tu rozlicza. A każdy dodatkowy PIT złożony w katowickim urzędzie skarbowym to dodatkowe dochody dla miasta na inwestycje, jego utrzymanie, wszelkie miejskie usługi i wydarzenia organizowane lub dotowane przez miasto.
Na początku rozmawialiśmy z mieszkańcami Katowic na warsztatach. Podzieliliśmy się na dwie grupy. Pierwsza z nich miała za zadanie zaplanować akcję informacyjno-promocyjną projektu "Rozlicz się w Katowicach".
- Zaczęliśmy od próby identyfikacji osób, które nie płacą tu podatków, choć mieszkają. Podejrzewamy, że to raczej osoby młode, często w wieku 20-30 lat. To do nich kierować będziemy hasło "Jeśli liczysz na Katowice - rozlicz się z Katowicami i zostań nowym mieszkańcem" - mówili przedstawiciele tej grupy.
Zaproponowali też, że te osoby dostaną - niejako na powitanie – pakiet nowego mieszkańca. To np. ulgowy bilet komunikacji miejskiej ważny przez cały rok, uprawnienie do tańszego o 20 proc. parkowania czy dodatkowe punkty podczas rekrutacji dziecka do żłobka czy przedszkola oraz wejście na miejski basen w cenie 1 zł.
Nie zapomniano też o wykorzystaniu Katowickiej Karty Mieszkańca. W tym wypadku padła propozycja dodatkowych zniżek dla "nowych mieszkańców".
Katowicką Kartą Mieszkańca zajęła się też druga grupa, której zadanie było trudniejsze. Tu nie chodziło bowiem o pomysł na pojedynczą akcję promocyjną, ale o długofalowe działanie oparte przede wszystkim na świadomości mieszkańców, że warto związać się solidnie z miastem. Stąd pomysł na KKM w ulepszonej wersji, to znaczy z nowymi benefitami dostępnymi zarówno dla obecnych, jak i nowych mieszkańców.
- Proponujemy zatem wprowadzenie Złotych Kart Mieszkańca, które będą przyznawane w drodze losowania przy określonej puli. To może być np. sto kart z bezpłatnym rocznym biletem na komunikację miejską albo vouchery na wypożyczenie roweru czy elektrycznej hulajnogi. Ważne, by taka Złota Karta była ważna rok - mówili katowiczanie.
Podkreślali, że mieszkańcy, którzy płacą tu PIT, mogliby w zamian mieć ulgi w innych opłatach lokalnych, zwrócono też uwagę, że już dziś Katowicka Karta Mieszkańca powinna być mocniej promowana.
W trzeciej części warsztatów mówiliśmy o patriotyzmie lokalnym. Co zrobić, żeby lokatorzy poczuli się mieszkańcami?
Zdaniem naszych gości kluczem jest dobre codzienne funkcjonowanie miasta i to jak się prezentuje na pierwszy rzut oka. Chodniki muszą być czyste, kosze na śmieci opróżnione, konieczny jest też stały dialog urzędu z mieszkańcami.
Zdaniem katowiczan poczucie wspólnoty wzmocni też: stworzenie większej ilości terenów zielonych i miejsc przyjaznych mieszkańcom, więcej uwagi powinno się też poświęcać rozwojowi dzielnic.
Po warsztatach odbyła się debata. Naszymi gośćmi byli: Marcin Krupa, prezydent Katowic, prof. Tomasz Pietrzykowski, prorektor Uniwersytetu Śląskiego ds. współpracy międzynarodowej i krajowej, prof. Adam Drobniak, kierownik Katedry Badań Strategicznych i Regionalnych Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach oraz Mirosław Neinert, reżyser, aktor i dyrektor Teatru Korez w Katowicach.
Prezydent Marcin Krupa podkreślał, że budżet samorządów to przede wszystkim udział w podatku PIT.
- I jeżeli jestem uczciwy, to płacę podatek tam, gdzie mieszkam. W elektronicznym rozliczeniu podatku, który jesteśmy zobowiązani do końca kwietnia wypełnić, wystarczy zaznaczyć, że rozliczam się w urzędzie w Katowicach. Nic więcej nie trzeba robić, tylko ludzie często tego nie wiedzą. Albo nie rozumieją, albo mówią, że i tak są tutaj na chwilę i np. po 10 latach wyjedziemy z powrotem do swoich miejsc - mówił Marcin Krupa.
Mirosław Neinert, który na co dzień mieszka w Krakowie, wciąż jest zameldowany w Katowicach i tu spędza większość czasu.
- Kraków to nie jest moje miasto. Tutaj, w Katowicach, czuję się u siebie. Tutaj pracuję, tutaj jako Teatr Korez robimy dwa festiwale, które są finansowane przez miasto. To, jak ja nagle mam zacząć płacić podatki w Krakowie? Muszę płacić w Katowicach. Choćby dlatego, że w części te pieniądze idą na kulturę. A Katowice zawsze były w mojej opinii miastem kultury. Co więcej, gdyby nie było tych miejskich pieniędzy na przykład na Letni Ogród Teatralny, bilet musiałby kosztować 150 zł. Przecież to jest niewyobrażalne i nikt by takich pieniędzy nie zapłacił - powiedział Mirosław Neinert.
Prof. Adam Drobniak wskazał, że utrzymanie miast kosztuje, zaś sami mieszkańcy oczekują usług miejskich na określonym poziomie. Przyznał też, że nie wszystkie miasta są w dobrej kondycji finansowej.
- Powoli nadciągają środki europejskie. Ale nawet na te inwestycje trzeba się pochwalić jakimś wkładem własnym. Czasem to o 18, czasem 20, niekiedy 30 proc. Już dziś widzę, że niektóre, szczególnie mniejsze miasta wycofywały swoje projekty wstępne ze starań o dotację, ponieważ policzyły pieniądze i nie mają na wkład własny - mówił prof. Adam Drobniak.
Prof. Tomasz Pietrzykowski powiedział, że z punktu widzenia Katowic największym problemem jest to, że są za małe.
- W moim przekonaniu kluczem do rozwiązania jest doprowadzenie do tego, żeby Katowice stały się dużym miastem. Wtedy problem, o którym dziś mówimy, przejdzie na inny poziom. Ludzi przyciągają wielkie miasta. Dziś widzimy, że największe miasta w Polsce zyskują mieszkańców, a wszystkie inne łącznie z Katowicami nie zyskują. Naprawdę nie widzę innego rozwiązania niż to, żeby stać się miastem na tyle dużym, żeby mieć też siłę przyciągania - podkreślił prof. Tomasz Pietrzykowski.
Jego zdaniem, chodzi o przemodelowanie obecnej metropolii w kierunku spójnego organizmu miejskiego opartego na zmodyfikowanym ustroju warszawskim. "Jedno miasto" miałyby w nim stworzyć miasta prezydenckie, zaś pozostałe nadal tworzyłyby wraz z nim metropolię.
Prof. Pietrzykowski podkreślił, że proces stworzenia takiego organizmu na pewno zajmie jeszcze kilka, a może nawet kilkanaście lat, ale powinien być naturalnym kierunkiem, by Katowice mogły konkurować z innymi dużymi miastami.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
No i Neinert - "na co dzień mieszka w Krakowie", "podatki płaci w Katowicach". Przekonuje ludzi, żeby płacili podatki w miejscu, gdzie mieszkają. To jakiś wyższy poziom hipokryzji...
ale ponoć większość czasu spędza w Katowicach...? Nie bardzo wiadomo, co to ma znaczyć :-D
Pic na wodę, fotomontaż - jak się kiedyś mawiało.
Wszystko co dobre i wartościowe w Kato, to spuścizna sprzed 1945 roku.
Nieprawda architektura z okresu prl np pałac ślubów dworzec PKP biurowiec dokp zenit czy dom prasy przed przebudowa były dobre choć sama urbanistyka w latach 70 z jej szerokimi ulicami i wielkimi monokulturami była do niczego.
Tą urbanistyką i architekturą zdegradowano miasto. Ono było ludne na sterydach przez przemysł, ale mieszkac w nim mało kto chciał
Tak jest, PKP to był obiekt światowej klasy - niestety żałować go będziemy dopiero za parę lat, kiedy będzie większa świadomość. Wpisywał się w jeden z najciekawszych trendów powojennych - cieńkościenne struktury użyteczności publicznej to były same gwiazdy: Candela, Artigas, de La Rocha etc. A wystarczył karcher, mała reorganizacja, naprawa i teraz byłyby pielgrzymki architektów. Tylko, że ktoś by wtedy za mało siana przygarnął.
> raport Respubliki odnośnie (braku) strategii rozwoju polityki kulturalnej, obecnie zastąpionej festiwalozą
No tak, bo o przyszłości miasta decyduje polityka kulturalna... A nie czyste powietrze, dobrze urządzone ulice, dobra komunikacja miejska, dużo zieleni (łatwo dostępnej, a nie las gdzieś 8 kilometrów od domu, który się wlicza do statystyk). Do tego fajnie, jeżeli nie ma się poczucia mieszkania wśród patologii, a z tym będzie w Katowicach najtrudniej - tych ludzi nie da się już naprawić, ich dzieci w dużej mierze będą takie same. Niestety takie są koszty radykalnych reform z lat 90-tych, które wyrządzily szkody społeczne na pokolenia.
Mówię o akurat znanym mi raporcie, zamówionym przez miasto za pieniądz miejski, który jest skrupulatnie ignorowany. Co do innych dziedzin - to tylko wiem, że by się przydały w trybie pilnym żeby zastąpić pomysły naszych samorządowców. A co do roli kultury w procesie rozwoju miast to byś się zdziwił - w parze z pro-ekologicznymi działaniami jest potężnym środkiem oddziaływania .
Podejrzewam, że kultura jest dodatkiem, tylko takim, które najbardziej widać. Często się mówi o poprzemysłowych miastach RFN, które "odmieniono kulturą". Ale jakoś zapomina się, że oprócz tej kultury, do miast popłynęły miliardy euro pomocy, dzięki którym miasta przestały wyglądać jak żywe trupy. Więc np. postawienie w Bytomiu jakiegoś wielkiego muzeum nie spowoduje, że ulice nagle przestaną straszyć, powietrze śmierdzieć, a żule pić po bramach.
Myślenie w kategoriach wielkich muzeów zmieniających cokolwiek długofalowo jest już z przeszłości. Od czasu zmian w Ruhrgebiet też nieco więcej wiedzy przybyło z zakresu rozwoju miast i roli ?soft factors?, zachęcam do zapoznania się.
Wg danych z 2022, to miasto z najwyższymi średnimi zarobkami. Tak jak piszesz - wóda i śledź na Marynie albo muzeum z programem narodowopolskim, prowadzone pewną ręką przez kobietę prawilną, acz bez doświadczenia.
To nie jest prawda. Większośc tych firm zarejestrowana jest w Warszawie i tam płaci podatki, a ludzie w nich pracujacy a mieszkający w sąsiednich miastach - płacą podatki u siebie. Jedyny finansowy pożytek dla katowic to podatki od nieruchomości od nowych biurowców.
Odnośnie tego, że duże miasta przyciągają ludzi - Łódź straciła w ostatnich 20 latach 90 tysięcy mieszkańców (spadła z 781 tysięcy mieszkańców do 696 tys.). Także to nie rozmiar przyciąga ludzi, tylko dobre warunki życia i (przede wszystkim) wysoko płatna praca. W innych dużych miastach obie te rzeczy są, ale w Łodzi nie, i dlatego Łódź leci w dół w tempie porównywalnym do Śląska. Sztuczka z włączeniem innych miast do Katowic oczywiście niczego nie zmieni, ludzie nie są tak głupi.
Kato notuje przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw zatrudniających powyżej 9 osób na 9k brutto, co stawia je najwyżej w Polsce. Zatem chodzi o warunki życia: pro ekologiczne nastawienie miasta (a tutaj dech czasami zapiera), przyjazna komunikacja i przestrzenie, postępowa polityka kulturalna (nie festiwaloza i instytucje kultury położone na średnio dostępnej dla pieszego wyspie komunikacyjnej) - w to wszystko Kato nie umie, a mogłoby przy dobrej kadrze.
> Jak podaje serwis forsal.pl, powodem są przede wszystkim dodatkowe pensje w sektorze górniczym (czternastki, Barbórka) i rekompensaty antyinflacyjne w górnictwie i energetyce, których nie ma w innych sektorach polskiej gospodarki.
Czyli tyle płacą, ale w dużej mierze w górnictwie i energetyce, czyli miejscach, gdzie ludzie nie chcą pracować. Dodatkowo, jest to tymczasowa aberracja (dodatki antyinflacyjne nie zostaną na zawsze). Ale fakt, zapomniałem napisać, że ludzie chcą dobrze płatnej i LEKKIEJ pracy (takiej jest pełno w Warszawie, Krakowie, Trójmieście, Wrocławiu). Sama dobra pensja nie wystarczy, jeżeli trzeba w zamian za nią zjeżdżać pod ziemię.
Samo z siebie nie zmieni, ale na pewno nie zaszkodzi, no chyba jedynie pomniejszym klikom w niektórych miastach.
No nie wiem. Generalnie występuje tendencja do wydzielania się miast i gmin - Radzionków oddzielił się od Bytomia, a Bieruń, Kobiór, Gostyń i Wyry oddzieliły się od Tychów. Zazwyczaj wynika to z tego, że problemy np. lokalnych ulic w Wyrach są słabo widoczne z Urzędu Miasta w Tychach. Podobnie byłoby i tutaj - generalnie decentralizacja jest zdrowsza niż centralizacja.
- jak dbać o zrównoważony rozwój Marsa,
- czy deweloperka na księżycu na podstawie planów zagospodarowania czy na wuzetki,
i coś o służbie zdrowia.
Korupcja, nepotyzm, brak kompetencji i mało aktywni mieszkańcy - to podstawowe problemy miast. Czy eksperci mają coś do powiedzenia na te tematy?
- czy lepsza będzie velostrada na terenach pod nią wyznaczonych w MPZP czy też kilka domków szeregowych pana Bugatti w trybie lex deweloper na działce, którą nabył już z oznaczeniem KK (infrastruktura, tereny zielone etc)?
Znakomite podsumowanie. Nie mogę oprzeć się wrazeniu, że te wszystkie "miasta idei" to promocja Kruszoka i jego ekipy przez GW a w szczególności przez redaktora P.J.
Redaktora P.J., P.J., P.J.
Nie mają nic do powiedzenia bo większość bierze jakąś kasę od Krupy, który jest na debacie, którą zresztą sam sponsoruje... Komedia
A ty mieszkańcu poza labidzeniem na forum pod każdym artykułem na temat jakiejkolwiek inwestycji w Katowicach to jaką przejawiasz aktywność?
Partyzancką. A ty?
Po co mam płacić, skoro widzę, że moje podatki są marnotrawione. Ulica przechodzi generalny remont, kilka lat później wymaga kolejnego wielkie remontu. Tym sposobem inna ulica nie zostanie naprawiona, bo ciągle będzie brakować środków. Inny przykład, po co płacić, skoro miasto nie potrafi zadbać o przestrzeń i ciągle potykamy się o hasioki albo auta parkujące co krok.
Zastanawiam się jak p. Prezydent chce zarządzać wielkim miastem, skoro nie ogarnia tego co ma teraz...
A najlepszy przykład to inwestycje z kasy miejskiej które się wleką, kosztują więcej i ogólnie mamy się cieszyć ze są w ogóle kończone z błędami i wadami. A potem ndi dostaje kolejne kontrakty.
Ja świadomi nie płacę w Katowicach. Szkoda na nich pieniędzy, lepiej uczciwie przepić ;)
Na co te pieniądze idą? Na nowy stadion GKS? No super, już widzę te tłumy uradowanych katowiczan, miasto natychmiast stanie się lepsze.
Rynek? Super ulica Wincklera?