Troska o ład przestrzenny to najważniejsze zadanie gminy. Podczas spotkania z cyklu Miast Idei w Jaworznie razem z mieszkańcami zastanawialiśmy się, jak powinno się o nim informować i jak włączyć mieszkańców w jego tworzenie.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Spotkanie rozpoczęliśmy od warsztatów, podczas których dwadzieścioro uczestników pracowało w grupach. Każda z nich „reprezentowała" inną osobę, która chciała złożyć wniosek o zmianę miejscowego planu zagospodarowania przestrzeni pod konkretną inwestycję. Ale główne zadanie polegało na przygotowaniu planu konsultowania zmian z mieszkańcami. Uczestnicy zgodzili się, że wszystko musi się odbywać według zasad. Były to: dobra wiara, powszechność, przejrzystość, responsywność, koordynacja oraz otwartość. Same konsultacje zaś to nie rozstrzyganie, ale działanie, które ma pomóc podjąć najlepszą decyzję.  

Pierwsza grupa jaworznian wcieliła się zatem we właścicieli dużej nieruchomości, na której chcieli urządzić parking, sklepik oraz teren rekreacyjny, z którego mogliby korzystać mieszkańcy. Część terenu miała być też lasem. – Będziemy organizować spotkania z mieszkańcami. Może to być ognisko, herbata, sąsiedzkie spotkania. Nagłośnimy też nasz projekt planu w internecie i lokalnej prasie – zapowiedzieli „wnioskodawcy" zmiany planu.  

Inna grupa proponowała urządzenie parku jordanowskiego na miejskim gruncie. – O planie chcemy mówić przy pomocy „Gazety przystankowej" oraz pisać o niej w miejskich mediach. Użyjemy też ulotek, zaprosimy w nich na spotkania. Będą również banery i plakaty, żeby jak najwięcej osób dowiedziało się o naszym pomyśle – mówili członkowie grupy.  

Kolejna grupa wpadła na pomysł budowy osiedla dla seniorów. Rozmowy na ten temat zaplanowali m.in. w klubach seniora i na Uniwersytecie Trzeciego Wieku. Uznali, że częścią konsultacji powinno być też spotkanie z projektantem takiego osiedla.

Więcej chcieli zrobić członkowie grupy, która podczas warsztatów postanowiła dostosować dokumenty planistyczne do budowy elektrowni atomowej. Były to nie tylko spotkania z mieszkańcami, ale też akcja edukacyjna, konsultacje z ekspertami i propozycja wspólnych działań z miastem, np. w przygotowaniu oferty taniego prądu dla gminy.

Plan na park w Jaworznie

Ostatnia grupa mieszkańców wcieliła się w przedstawicieli miejskich władz i w ramach warsztatów postanowiła zmienić plan dla działki w centrum Jaworzna, by stworzyć tu park. – Zaczniemy od diagnozy, czyli opisu stanu faktycznego: co tu jest, jak wygląda, co mówią dokumenty. Potem porozmawiamy z mieszkańcami, zapytamy, czego oczekują, przedstawimy nasze początkowe założenia i zapytamy, co o tym myślą ludzie. Po konsultacjach ogłosimy ich wyniki, porozmawiamy z architektami i inwestorami. Dopiero wtedy powstanie projekt, który znowu pokażemy mieszkańcom – proponowała „władza". Przedstawiciele tej grupy dodali, że gdy nie będzie uwag, projekt planu trafi pod obrady rady miasta. Ten plan na plan był najbardziej rozbudowany, ale jednocześnie zapewnił najszersze konsultacje.

Po warsztatach odbyła się debata. Poprowadził ją Przemysław Jedlecki, dziennikarz "Wyborczej". Naszymi gośćmi byli: Paweł Silbert, prezydent Jaworzna, Igor Śmietański, wiceprezydent Tychów, Mikołaj Machulik, prezes Stowarzyszenia Architektów Polskich w Katowicach, Stanisław Lessaer, współzałożyciel P.A. NOVA SA, architekt, urbanista oraz Małgorzata Łapeta, architektka i urbanistka, przedstawicielka Towarzystwa Urbanistów Polskich.  

Zasady dają czytelny obraz miasta

Dyskutowaliśmy z naszymi gośćmi m.in. o tym, czy nasze miasta są dobrze planowane. – Proces planowania musi przebiegać w sposób skoordynowany z polityką przestrzenną i głównymi założeniami strategii miast. Dobrym przykładem są Nowe Żerniki we Wrocławiu, modelowe osiedle, które powstało we współpracy miasta z urbanistami, architektami oraz inwestorami. Takim przypadkom można przeciwstawić sytuacje, gdy rozwój miast odbywa się na podstawie indywidualnych, pojedynczo wydawanych warunków, wtedy gmina traci kontrolę nad całym procesem – zauważyła Małgorzata Łapeta. 

Stanisław Lessaer dodał, że większość miast nie opiera się tylko na planowaniu przestrzennym, ale przede wszystkim na swoim pierwotnym "korzeniu", który w przypadku wielu miejsc powstał w średniowieczu lub nieco później. – Wszystkie te okresy miały swoje czytelne regulacje urbanistyczne. Wiele miast w Polsce zostało stworzonych na prawie śląskim czy magdeburskim. Te zasady dawały bardzo czytelny obraz przestrzenny, odpowiadający potrzebom i strukturom społecznym, ale z drugiej strony określały ramy, nie wiążąc ich tak bardzo. Dzisiaj, mówiąc o planowaniu przestrzennym, z łezką oku myślimy o dawnej urbanistyce, która do końca XVIII wieku była bardzo czytelna. Nagły rozwój miast i przemysłu sprawił, że myślenie o mieście jako przyjaznym miejscu do życia do mieszkania się rozjechało. Miasto stało się tylko miejscem do przebywania – przyznał Lessaer. Jego zdaniem dużym problemem w Polsce są dziś częste zmiany prawa dotyczące planowania przestrzennego. – W ciągu ostatnich 20 lat ustawa zmieniała się trzy razy, a w planach jest kolejna nowelizacja. To często zaprzeczanie temu, co wykonało się wcześniej – podkreślał. 

Ubolewał też nad językiem używanym w powszechnej dyskusji o planowaniu miast. – Parę ładnych lat temu wziąłem udział w debacie przebudowy rynku w jednym z miast. Przedstawialiśmy różne koncepcje, ale nie mówiliśmy urbanistycznym metajęzykiem. Podkreślaliśmy za to, że dane rozwiązania mogą być bezpieczniejsze, korzystniejsze, mogą sprawić, że rynek będzie bardziej kolorowy. Posiłkowanie się terminami z dokumentów planistycznych nie jest atrakcyjnym sposobem komunikacji z mieszkańcami – dodał. 

Plan miejscowy jest ważny, ale czy najważniejszy?

Mikołaj Machulik podkreślał, że planowanie przestrzenne w Polsce bardzo często ma "spekulacyjny" charakter. – Widać to po statystykach pokazujących, ile inwestycji zostało zrealizowanych na podstawie planów miejscowych, a ile na decyzjach o warunkach zabudowań. Prostym testem może być przejechanie się Drogową Trasą Średnicową – nawet wyróżniona nagrodami Strefa Kultury w Katowicach powstała na podstawie "wuzetek" – mówił. Dodał też, że proces planowania przestrzennego w wielu przypadkach nie ma nic wspólnego z transparentnością. – Znamy przypadki np. z Katowic, gdzie deweloperzy zastrzegają sobie tajność decyzji i pozwoleń na budowę, a także możliwość zaglądania do projektów budowlanych. W krajach anglosaskich jest to nie do pomyślenia – wyjaśniał. 

– Nie stawiałbym na piedestał planów miejscowych. One bez wątpienia są ważne, bo kształtują przestrzeń. Znam jednak wiele udanych inwestycji, które powstały w oparciu o "lex deweloper" czy warunki zabudowy. Znam też inwestycje na podstawie planu miejscowego, które okazały się fatalne. Obraz nie jest więc jednoznaczny – odparł wiceprezydent Igor Śmietański. Przyznał, że w procesie planowania przestrzennego najważniejsze są: zaufanie i umiejętność kompromisu. – Chodzi o zaufanie mieszkańców do władzy, że chce dobrze i że nic nie jest z góry ustalone. Nauczenie tego mieszkańców jest najtrudniejsze, bo w czasie komuny przyzwyczailiśmy się nie ufać władzy. Dzisiaj samorządy z założenia działają na korzyść mieszkańców, mają im służyć. Zapewniam wszystkich, że dyskusja ma sens, a ludzie mają realny wpływ na kształt miejskich inwestycji. Zaufanie musi się jeszcze przełożyć na kompromis, co też nie jest łatwe – dodał. 

Nie ma jednej recepty na miasto

Zdaniem Pawła Silberta, prezydenta Jaworzna, próba napisania jednej recepty na miasto skazana jest na niepowodzenie. – Znamy zaplanowane miasta, które miały być idealne, a ich modernistyczne założenia wcale nie działają. Są też miasta sprawiające wrażenie, że nie były budowane w oparciu o przemyślany plan, a mimo to udaje im się przyciągać tłumy ludzi – powiedział prezydent. Przyznał, że podręcznikowe założenie dyskusji o planowaniu przestrzennym z udziałem mieszkańców, organizacji pozarządowych, a także zespołu urbanistów i architektów wcale nie jest gwarancją idealnego rozwiązania. – Część tych osób nie ma tytułu i kompetencji do planowania strategicznego, nie znają kontekstu i przeróżnych uwarunkowań. Ale mają takie samo prawo do zabierania głosu i czasem – niestety – buntowania ludzi, psucia dobrych założeń, uważając, że racja musi być po ich stronie. Zmroziły mnie też głosy, że przyjście dewelopera do miasta musi się kojarzyć z czymś złym. Przecież wiele dobrych rzeczy przydarzyło się właśnie dzięki założeniom deweloperskim. Kawał ciekawych architektonicznych założeń powstało w oparciu o pomysły i kapitał deweloperów – dodał prezydent Silbert. 

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Więcej
    Komentarze
    Zaloguj się
    Chcesz dołączyć do dyskusji? Zostań naszym prenumeratorem