Mieszkańcy eleganckiego osiedla w Katowicach zaprotestowali, gdy dowiedzieli się, że tuż obok ma powstać kolejny apartamentowiec. W Mikołowie emocje wzbudził pomysł budowy magazynów w pobliżu skupiska domów jednorodzinnych. W zabrzańskich Biskupicach ludzie chcieli żyć „w cichej i spokojnej okolicy", ale też będą musieli się pogodzić z budową hal magazynowych w swoim sąsiedztwie. Ale z drugiej strony - w Gdańsku, w miejscu ogródków działkowych powstał park, we Wrocławiu zbudowano Nowe Żerniki - nagradzane osiedle zaprojektowane przez architektów z ponad 40 pracowni, a na sześciu hektarach budynki wznosili deweloperzy, kooperatywy i TBS Wrocław, zaś w rudzkim Orzegowie powstała jedna z najlepszych przestrzeni publicznych w Polsce.
Te wszystkie miejsca i wydarzenia mają wspólny mianownik. Nigdzie nic by się nie wydarzyło, gdyby nie zostało zaplanowane.
Kilka lat temu Najwyższa Izba Kontroli oceniła funkcjonujący w Polsce system planowania i zagospodarowania przestrzennego. NIK postawiła tezę, że nie zapewnia on racjonalnego gospodarowania przestrzenią, jako dobrem publicznym. „Polska przestrzeń jest źle zarządzana, a chaos i brak ładu przestrzennego negatywnie wpływają na szeroko rozumianą jakość życia mieszkańców" – alarmowała NIK.
Inspektorzy zwracali uwagę, że skutki wadliwie zarządzanej przestrzeni to m.in. niekontrolowana urbanizacja, lokowanie inwestycji na obszarach zagrożonych powodzią, brak pełnej ochrony zabytków przyrody, dewastacja ładu przestrzennego oraz niska ocena atrakcyjności polskich miast dla inwestorów.
Również naukowcy z Akademii Leona Koźmińskiego podkreślają, że w Polsce nasila się proces suburbanizacji. – Od kilkunastu lat ludzie chętniej przenoszą się poza granice miasta. Najczęściej ma to związek z chęcią zamieszkania bliżej natury, z dala od smogu, a także większej dostępności rodzinnej infrastruktury, czyli miejsc w szkołach, przedszkolach i żłobkach – mówi dr Olha Zadorozhna, adiunkt w zakładzie Ekonomicznych Analiz Empirycznych Akademii im. Koźmińskiego. Dodaje, że w wielu przypadkach to średnio bogaci chętniej wybierają przedmieścia i „uciekają" z centrów miast.
– Robią to, aby podnieść ogólny komfort życia, zwłaszcza w momencie zakładania rodziny. Dla wielu osób przeprowadzka na przedmieścia wiąże się z zamieszkaniem „bliżej natury". W wielu miastach brakuje parków oraz obszarów zielonych, co pogarsza jakość życia w centrum – podkreśla dr Zadorozhna.
Jak twierdzi badaczka, tendencję do częstszych przeprowadzek poza miasto widać po zmianach w pokonywanych odległościach do pracy. – Zdjęcia pozyskane dzięki satelitom potwierdzają trend zwiększenia czasu dojazdu do pracy. Wyludniają się centra miast, podczas gdy przedmieścia zyskują nowych mieszkańców. Wskazuje to także na to, że duże miasta przyciągają pracowników z pobliskich gmin – mówiła o swoich badaniach dr Olha Zadorozhna.
Eksperci Polskiego Instytutu Ekonomicznego z prof. Przemysławem Śleszyńskim na czele policzyli, ile kosztuje rozlewanie się miasta i jaki rachunek dostajemy za chaos przestrzenny. Wszystko, co złe zaczyna się od błędów w planowaniu miasta. Tam, gdzie radni takie plany uchwalili, mogłoby zamieszkać aż 59 mln osób. Polska tylu mieszkańców nigdy nie będzie miała.PIE oblicza, że chaos przestrzenny w Polsce kosztuje rocznie 84,3 mld zł.
Prof. Przemysław Śleszyński wyjaśnia, że koszty ponoszą mieszkańcy, przedsiębiorcy i państwo, w tym samorządy. Najwięcej płacimy za przemieszczanie się. Tylko dodatkowe koszty dojazdów do pracy to prawie 26 mld zł, do tego trzeba doliczyć jeszcze kilka miliardów na autobusy. Kolejne 20 mld zł to koszty związane z budową i utrzymaniem dróg, wodociągów i kanalizacji. Inne koszty związane z dewastacją środowiska, zmiany przeznaczenia gruntów i cen na rynku nieruchomości to następne 32 mld zł. – Trzeba jednak zaznaczyć, że wyliczone kwoty przedstawiają minimalny pułap kosztów chaosu przestrzennego – mówi w podsumowaniu raportu prof. Przemysław Śleszyński.
Maciej Nowakowski w podręczniku „Sto lat planowania przestrzeni polskich miast (1910-2010)" napisał, że „podstawowym problemem planowania było i zawsze będzie poszukiwanie właściwej relacji między interesem społeczności, a prawami właściciela". Zwraca uwagę, że o ile w czasach PRL-u prawa pojedynczych osób były podważane, to po 1989 roku wahadło przesunęło się w drugą stronę. Autor z naciskiem zwraca uwagę, że przestrzeń miejska jest ogromną wartością i trzeba o nią dbać, ale zwraca też uwagę na oczekiwania inwestorów. „Wyraźnie stwierdzają że gmina bez jasnej strategii rozwoju i uchwalonego planu nie jest atrakcyjnym miejscem do inwestowania" – pisze. W czym rzecz? Inwestor oczekuje stabilności i jasnej informacji czego sobie życzą mieszkańcy oraz wybrane przez nich władze. „A studium gminne i plany zagospodarowania przestrzennego są właśnie przestrzennym obrazem strategii rozwoju danej miejscowości" – konkluduje Maciej Nowakowski.
Każde miasto chce się rozwijać. Często rywalizuje z innymi o inwestorów i o mieszkańców. Może w tym pomóc dobre planowanie, które powinno się zaczynać od studium rozwoju, którego zapisy są potem doprecyzowane w planie zagospodarowania przestrzennego.
Swój pomysł na rozwój ma też Jaworzno. Od dłuższego czasu polityka przestrzenna tego miasta koncentruje się na ułatwianiu chętnym budowy domów jednorodzinnych. Umożliwiają to kolejne plany zagospodarowania przestrzennego, które pokrywają niemal 70 proc. powierzchni Jaworzna. Inwestycjom sprzyja to, że osoby, które zbudują w Jaworznie nowy dom jednorodzinny i zamieszkają w nim, mogą cieszyć się 10-letnim okresem zwolnienia z podatku od nieruchomości. Na taką ulgę nie mogą jednak liczyć deweloperzy, którzy budują budynki wielorodzinne po to, aby je sprzedać na rynku pierwotnym.
Władze miasta jakiś czas temu zaproponowały wprowadzenie takiej zabudowy w rejonie ul. Katowickiej w dzielnicy Dąbrowa Narodowa, niedaleko granicy z Sosnowcem. W studium ten około ośmiohektarowy obszar otrzymał zapisy, które zwiastowały tu zabudowę mieszkaniową. Z już opublikowanego projektu planu zagospodarowania przestrzennego wynika, że miasto chciałoby tu umożliwić stawianie budynków o wysokości do 22 metrów, co przełoży się na około pięć kondygnacji. I już w projekcie zaznaczono, że wskaźnik zabudowy powierzchni nie może przekroczyć 30 proc. Możliwe będzie też wprowadzenie usług np. sklepów. Ten pomysł nie spodobał się części mieszkańców okolicy, którzy uważają, że ten teren należy zachować w obecnej formie, ponieważ zadrzewiony obszar to miejsce ich spacerów.
Z opracowania, które omawia wpływ planu na środowisko wynika, że zadrzewienie tego miejsca „nawiązuje składem gatunkowym do zbiorowisk leśnych", ale w głównej mierze są to drzewa zasadzone ludzką ręką, m.in. drzewa owocowe. Rosną tu jednak również lipy, topole, wierzby i brzozy. „Teren ma charakter zdegradowany. Zadrzewienie jest w znacznej mierze zaśmiecone, zlokalizowane są tu liczne miejsca, gdzie nielegalnie porzucono odpady komunalne. O degradacji zbiorowiska świadczy także skład gatunkowy drzewostanu i warstwy zielnej, gdzie pojawiają się liczne gatunki obcego pochodzenia oraz rośliny charakterystyczne dla zbiorowisk ruderalnych" – czytamy. Rośliny ruderalne, to takie, które lubią rosnąć w miejscach mocno zmienionych przez człowieka: przy drodze, na hałdzie, ale też między płytami chodnika czy w ruinach. Tego typu rośliny lubią ziemię z dużą ilości soli mineralnych oraz związków azotów. Są też odporne i szybko rosną, nie potrzebują też dużo wody.
Władze Jaworzna na razie nie uchwaliły planu, ponieważ chcą o nim rozmawiać z mieszkańcami i tak naprawdę napisać go od nowa. Już teraz jednak urzędnicy podkreślają, że nie ma mowy o zabudowie całego 8-hektarowego obszaru. Maksymalna zabudowa zajmie mniej więcej jedną trzecią terenu. Reszta ma być nadal zielona, więc o całkowitej wycince nie ma mowy. Urząd zwraca też uwagę, że jednocześnie chce umożliwić zabudowę mieszkaniową w sąsiedniej Szprotawie, zaś cała Dąbrowa Narodowa i Łubowiec mają problem z dostępem do sklepów i usług. Stąd propozycja wprowadzenia hektarowego obszaru o takim charakterze. „Rozwój polega na polepszeniu jakości życia mieszkańców. Chcielibyśmy umożliwić realizację usług, które poprawią jakość miasta, komunikację dla szerokiej grupy, zieleń urządzoną, która w części zastąpi drzewostan, który ma charakter inwazyjny" – argumentują urzędnicy i dodają, że wszystko chcą przedyskutować z mieszkańcami.
Zapraszamy na spotkanie z cyklu Miasta Idei do Jaworzna. Spotkamy się 25 października o godz. 16 w Teatrze Sztuk na ul. Mickiewicza 2.
Podczas warsztatów z mieszkańcami poszukamy najbardziej odpowiadających jaworznianom form udziału w planowaniu rozwoju miasta, które wykraczają poza narzucony przepisami schemat. Każde z dostępnych narzędzi może pomóc w wymianie doświadczeń, diagnozować i rozwiązać problemy, rozwiązać konflikty, stworzyć plan działania, edukować oraz podjąć decyzję.
Dostępne narzędzia to m.in. panele dyskusyjne i obywatelskie, spacery badawcze, wywiady jakościowe, sondaże, gry obywatelskie czy planowanie prototypowe oraz budowa modelu przestrzennego omawianego fragmentu miasta. Niekiedy sprawdzają się kawiarenki obywatelskie i spotkania w mniej formalnej atmosferze. Warunkiem powodzenia jest zawsze szczerość, otwartości i chęć osiągnięcia kompromisu. Oraz świadomość, że konflikt jest częścią codzienności miast, a zadaniem mieszkańców i władz jest go zażegnanie.
Liczba miejsc na warsztatach jest ograniczona. Prosimy o zapisy za pośrednictwem poczty elektronicznej (przemyslaw.jedlecki@agora.pl).
Po warsztatach, o godz. 17.45, zapraszamy do Teatru Sztuk wszystkich chętnych na otwartą debatę ekspercką. Naszymi gośćmi będą: Paweł Silbert, prezydent Jaworzna, Igor Śmietański, wiceprezydent Tychów, Mikołaj Machulik, prezes Stowarzyszenia Architektów Polskich w Katowicach, Stanisław Lessaer, współzałożyciel P.A. NOVA SA, architekt, urbanista oraz Małgorzata Łapeta, architektka i urbanistka, przedstawicielka Towarzystwa Urbanistów Polskich.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Mamy mafijną ustawę o sposobie planowania i zagospodarowania przestrzennego i samorządy. Samorządy, czyli stowarzyszenia ludzi działających w celu zaspokojenia swoich potrzeb materialnych kosztem dobra wspólnego. Na takiej pożywce poprzez dziką działalność "deweloperów" i manipulowaniu rynkiem rośnie prywatny kapitał. O ciemno szarym, brudnym zabarwieniu.
Imprezy typu "miasta idei" oprócz zysku dla organizatorów powodują delikatne wybielenie tych procederów.
Jak widzę te nowe osiedla z jedną, wąską droga dojazdową to zastanawiam się ile czasu codziennie spędza jego mieszkańcy w korku, próbując się z niego wydostać.