To już drugi rok naszych badań dotyczących polskich budżetów obywatelskich (BO). W gronie współpracowników z Instytutu Rozwoju Miast i Regionów przez kilka miesięcy zbieramy informacje o ich skali, organizacji i wynikach głosowań. Gromadzimy dane, które pokazują kondycję budżetów obywatelskich we wszystkich ośrodkach miejskich powyżej 5 tys. mieszkańców (czyli 582 samorządach).
Pierwsza edycja badania dotyczyła budżetów zorganizowanych w 2020 r. Pandemia COVID-19 powodująca liczne ograniczenia w życiu społecznym oraz rodząca obawy o stan finansów samorządów sprawiła, że wiele miast zrezygnowało z BO. Tę metodę prowadzenia z mieszkańcami dialogu o miejskich finansach wykorzystało wówczas jedynie 31 proc. miast (tj. 180 ośrodków). Był to wynik najgorszy od lat, krótko mówiąc – kryzys.
Właśnie skończyliśmy pisać raport podsumowujący rok 2021. Wnioski są tym razem dużo bardziej optymistyczne. Choć oczywiście do ideału wciąż daleko.
Po tąpnięciu prawie nie ma śladu. W ubiegłym roku BO zorganizowało niemal 42 proc. miast (tj. 244 ośrodki), czyli o jedną trzecią więcej niż rok wcześniej.
Wśród nich są nie tylko duże miasta, w których budżety i tak na ogół występowały, ale również miejscowości poniżej 50 tys. mieszkańców.
I tak po przerwie budżety wróciły m.in. do Augustowa, Kutna, Puław czy Ustrzyk Dolnych, co pokazuje, że duże miasta wcale nie mają wyłączności na BO. Ten mechanizm sprawdza się też w mniejszych gminach – tam również nie brak pomysłów na zmianę otoczenia.
Niestety, środki w budżetach obywatelskich wciąż są niewielkie.
Choć rekordziści oddali w 2021 r. w ręce mieszkańców po kilkadziesiąt milionów złotych (Warszawa – ponad 93,5 mln zł, Kraków – 35 mln zł, Łódź – 26 mln zł), to w większości miast kwoty do wykorzystania były znacznie niższe. Średnia wysokość BO wyniosła zaledwie 2,5 mln zł.
Najmniejsze budżety liczyły 27–50 tys. zł – to suma, za którą można najwyżej wyremontować chodnik, podrasować plac zabaw albo posadzić kilka drzew.
W ostatnich latach przyjęło się mówić, że mieszkańcy w ramach BO decydują o mniej więcej 0,5 proc. budżetu miasta. W 2021 r. udział ten był niższy i przeciętnie wynosił jedynie 0,36 proc. planowanych miejskich wydatków.
Tylko co piąte miasto przeznaczyło na BO więcej niż 0,5 proc. planowanych wydatków – najwięcej Ciechanów (1,02 proc.), Karczew (0,93 proc.) i Sopot (0,90 proc.).
Jeśli przełożyć te abstrakcyjne wielkości na coś łatwiejszego do wyobrażenia, to okaże się, że średnio na mieszkańca przypadało do wydania niecałe 24 zł. Najwyższą kwotą per capita dysponowali mieszkańcy Sopotu (113,4 zł) – rekordzisty również rok wcześniej. Widać, że miasto wciąż zdecydowanie wspiera rozwiązanie, które przecież wprowadziło jako pierwsze w kraju. Na kolejnych miejscach pod względem wysokości kwoty na mieszkańca znalazły się Świnoujście (80,6 zł) i Polkowice (72,2 zł).
Problem stosunkowo niewielkich kwot w budżetach obywatelskich szybko nie zniknie, ponieważ wysokość środków, o których decydują mieszkańcy, utrzymuje się na dość stabilnym poziomie. Spośród 165 miast, które zorganizowały budżety zarówno w 2020, jak i 2021 r., kwota BO wzrosła w 40 proc. z nich. W co czwartym mieście podwyżkę i tak jednak zjadła inflacja.
Rosnące ceny i zmniejszające się wpływy do miejskich kas sprawiają, że coraz trudniej będzie realizować wybrane przez mieszkańców projekty. Nie zniechęca ich to jednak do marzeń.
W 2021 r. we wszystkich badanych budżetach złożono ponad 16,5 tys. projektów. Wybrano średnio co piąty z nich.
Choć w mniejszych miastach do wydania było mniej pieniędzy, to o zwycięstwo jest w nich najłatwiej. W ośrodkach liczących 5–20 tys. mieszkańców wygrało 36 proc. złożonych projektów. W miastach powyżej 200 tys. mieszkańców – dwa razy mniej, bo tylko 18 proc. To rezultat zarówno większej konkurencji, jak i ostrzejszej weryfikacji projektów w urzędzie, przed poddaniem ich pod głosowanie.
Co wybierają mieszkańcy? Jak co roku głosujący postawili przede wszystkim na projekty realizowane na powietrzu, a więc na terenach zieleni i rekreacji, w przestrzeni ulic oraz wokół szkół i przedszkoli. Wciąż wygrywają inicjatywy związane z aktywnością ruchową: dla najmłodszych – place zabaw, a dla młodzieży i dorosłych – boiska, siłownie pod chmurką itp.
Nieodłączną częścią wszystkich inwestycji realizowanych na zewnątrz jest mała architektura, przede wszystkim meble miejskie – ławki, lampy, kosze na śmieci, stojaki rowerowe itp. To sygnał, że potrzeba urządzania otoczenia wokół nas jest bardzo silna.
Z pieniędzy z BO zmieniane są również nasze ulice. W dużych miastach myśli się przede wszystkim o komforcie niechronionych uczestników ruchu, tj. pieszych i rowerzystów. W mniejszych ośrodkach relatywnie częściej wybiera się inwestycje dotyczące jezdni, a udział infrastruktury rowerowej bywa w nich wręcz śladowy.
A co z zielenią? Jest ważna, ale przede wszystkim w większych miastach, w których świadomość wyzwań związanych ze zmianami klimatu i potrzeba zieleni są szczególnie duże. Tam mieszkańcy nie tylko chętniej zgłaszają i popierają sadzenie dodatkowych drzew i krzewów, ale także są bardziej otwarci na nowinki takie jak łąki kwietne, ogrody deszczowe, a w ostatnim czasie również zielone dachy, ściany czy przystanki.
Frekwencja w głosowaniu nieznacznie wzrosła i w 2021 r. osiągnęła średnią 11 proc., czyli o 1 punkt procentowy więcej niż rok wcześniej. Można narzekać, że to niewiele, ale tak naprawdę mało które miejskie konsultacje cieszą się tak dużą popularnością – i mało które przekładają się na tak konkretne zmiany.
Przy wszystkich wadach budżetów obywatelskich – ich niewielkiej skali, punktowości zmian proponowanych w projektach oraz sprowadzenia dyskusji o mieście do głosowania – BO pozostaje nadal jednym z kluczowych narzędzi wpływu mieszkańców na swoje miasta.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze