22 września, w Dniu Bez Samochodu spotkaliśmy się w sosnowieckiej Mediatece, by podczas warsztatów i debaty z samorządowcami zastanowić się, jak powinna wyglądać komunikacja publiczna w Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii.
Zaczęliśmy od warsztatów. Poprosiliśmy gości, by wybrali najlepsze sposoby poruszania się po mieście. Na pierwszym miejscu znalazło się chodzenie. Na drugim miejscu był pociąg, a na trzecim rower, wspólnie z tramwajem. Dalsze pozycje to: autobus, taksówka oraz własny samochód.
Większość z nas najczęściej korzysta jednak z samochodu, rzadziej drogę z domu do pracy pokonujemy pieszo, podobnie jest z komunikacją publiczną. Dlaczego wygrywa samochód? Argumenty były różne. Gdy mamy go do dyspozycji, łatwiej jest odbierać dzieci z przedszkola i szkoły, czy dojechać do innego miasta metropolii. Inny powód był taki, że to szybki środek transportu, wygodny i tani.
Z kolei jako zaletę autobusu nasi goście wskazali niską cenę podróży oraz bezpośrednie połączenia. Zaznaczyli jednak, że bardzo ważna jest dobra lokalizacja przystanków. Uczestnicy warsztatów przyznali również, że wybierają pociąg, ponieważ transport szynowy jest wygodny i nie tracimy czasu w korkach. Rower wybieramy, gdy mamy naprawdę blisko, ale niektórzy wsiadają na niego, ponieważ troszczą się o swoje zdrowie.
Spór wywołała teza, że podróż samochodem jest tania. – Nie jest też wygodna, bo musimy znaleźć miejsce parkingowe. Często stoimy też w korkach i tracimy czas – zauważył jeden z gości.
– Ale dla mnie jest tanio. Z żoną jeździmy razem autem i koszt jest niższy niż dwa bilety miesięczne na autobus. Jesteśmy też szybciej niż komunikacją publiczną – odpowiadał inny.
Później nasi goście dostali zadanie podważenia argumentów, dla których ludzie wybierają samochód zamiast autobusu, tramwaju, roweru lub pociągu.
Jeśli chodzi np. o rower, to można promować dojazdy rowerem do pracy i do szkoły. Ale ważna jest też budowa dróg rowerowych, stref z miejscami wypoczynku, warto również dotować np. zakup rowerów, w tym elektrycznych, przez pracodawców. Wtedy samochód będzie mniej potrzebny. Część z tych narzędzi można też wykorzystać w przypadku komunikacji publicznej, chodzi np. o premiowanie dojeżdżania autobusem do pracy.
A czy naprawdę musimy jeździć samochodem? A co, gdyby lepiej planować swój dzień, a nie odruchowo wsiadać do auta? Lepiej można też planować miejsce zamieszkania. – Może nie domek na przedmieściach, ale mieszkanie bliżej pracy – mówił uczestnik warsztatów. Jeśli zaś podróż samochodem jest szybka, to osoby odpowiedzialne za komunikację powinny zadbać o buspasy, tak by jazda komunikacją publiczną była równie efektywna. Warto też pomyśleć o łączeniu środków transportu.
Autobus może być lepszy niż samochód również wtedy, gdy będzie więcej bezpośrednich i szybkich połączeń między miastami. – To nie powinny być linie wycieczkowe, takie autobusy powinny się zatrzymywać tylko na wybranych przystankach. A rozkłady jazdy trzeba korygować na bieżąco, gdy zmienia się ruch uliczny – mówili goście. Dodali, że autobusy powinny mieć też priorytet na światłach i warto budować buspasy.
Po warsztatach tradycyjnie zorganizowaliśmy debatę. Wzięli w niej udział: Kazimierz Karolczak, przewodniczący zarządu Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii, Marcin Krupa, prezydent Katowic, Arkadiusz Chęciński, prezydent Sosnowca, Mariusz Śpiewok, wiceprezydent Gliwic oraz Jakub Stęchły ze stowarzyszenia Pro Silesia.
Kazimierz Karolczak przyznał, że ważnym momentem rozwoju transportu publicznego w GZM może być uruchomienie 28 autobusowych linii pospiesznych. Tak zwane metrolinie mogą pojawić się już na początku 2021 roku.
– To byłaby alternatywa dla osób, które wybierają dziś samochód, ponieważ z ich miejsca zamieszkania do np. miejsca pracy podróż taka trwa 20 minut, a autobusem zajęłoby im to godzinę. W takich sytuacjach nie ma się co dziwić, że ktoś woli własny samochód – powiedział przewodniczący GZM.
Dodał, że przyspieszone autobusy metropolitalne będą prawdopodobnie dojeżdżały do centrów miast, w tym Katowic. Byłaby to opcja dla osób, którym zależy na czasie. Pozostali pasażerowie mogliby skorzystać ze zwykłych linii, wysiąść przy centrach przesiadkowych znajdujących się poza śródmieściem i dojechać do centrum tramwajem.
Przyznał też, że w Paryżu i Warszawie, czyli miastach, w których mieszkał przed laty, życie bez samochodu było możliwe. – W GZM łapię się jeszcze na tym, że to bardzo trudne – dodał.
Mariusz Śpiewok podkreślił, że priorytetem Gliwic w najbliższych latach będzie rozwój transportu szynowego. Władze miasta starają się m.in. o to, aby Koleje Śląskie rozszerzyły siatkę połączeń z Gliwicami i sąsiednimi gminami.
– Wspólnie z GZM prowadzimy prace nad dobudową toru do centrum Pyskowic. Będziemy zabiegali o to, żeby kolej metropolitalna połączyła to miasto także z Katowicami i Tychami. Kolej szynowa jest bez wątpienia najbardziej efektywnym środkiem transportu, musi być jednak dobrze zaprojektowana i wkomponowana w główne potoki ruchu – mówił Śpiewok.
Wiceprezydent Gliwic przyznał też, miasto w najbliższych latach chce znacznie ograniczyć ruch samochodowy w śródmieściu.
– Będzie się to działo etapami, bez pośpiechu. W tym roku zamknęliśmy już kilka ulic na starówce. Ale i tak słyszymy głosy niezadowolenia, bo zmniejsza się liczba miejsc parkingowych i nie każdy może dziś podjechać samochodem pod same drzwi domu – przyznał Mariusz Śpiewok.
Z podobną reakcją mieszkańców spotkało się niedawno uruchomienie buspasa w sosnowieckim Zagórzu. Prezydent Sosnowca Arkadiusz Chęciński przyznał, że spodziewał się takiej reakcji.
– Wszelkie zmiany organizacji ruchu zawsze kończą się w taki sposób. Jako piesi narzekamy, że auta stoją na chodniku, że nie można przejechać wózkiem z dzieckiem, że są zniszczone trawniki. Dokładnie odwrotnie jest, gdy stajemy się kierowcami. Narzekamy, że jest za mało parkingów. Prezydent powinien słuchać specjalistów. Jeżeli chcemy dalej być w latach 70. i 80. XX wieku i dać priorytet wszystkiemu, co niszczyło środowisko naturalne, to możemy promować samochody. Tylko nie żądajmy później, żeby nasze dzieci i wnuki żyły w czystej i zielonej metropolii – powiedział Arkadiusz Chęciński.
I dodał, że część mieszkańców po realizacji ważnych inwestycji związanych ze zmianą organizacji ruchu zarzuca władzom miasta, że nie konsultowało tych decyzji. – To jest nieprawda, tylko niewiele osób próbuje to zweryfikować – przyznał prezydent Sosnowca.
Zdaniem Marcina Krupy problemy z zachęceniem mieszkańców do korzystania z transportu publicznego mają dziś wszystkie duże miasta w Polsce. Przyznaje, że problem tkwi m.in. w zbyt dużym przyzwyczajeniu do samochodów.
– Przez wiele lat kupno samochodu i cieszenie się nim było dla wielu rodzin bardzo trudne. Dlatego też jeszcze dekadę temu byłem w stanie zrozumieć nadmierne przywiązanie do aut. Myślę jednak, że nadszedł moment, aby powiedzieć: dość samochodu prywatnego jako środka codziennej komunikacji. On jest potrzebny, gdy jedziemy na wczasy czy imprezę. Komunikacja zbiorowa wcale nie jest taka zła. Gdy mentalnie przestawimy się na korzystanie z autobusów, okaże się, że nie jest to takie straszne – powiedział Marcin Krupa.
Dodał, że władze Katowic w ostatnich latach zrobiły wiele, żeby zwiększyć komfort użytkowników innych środków transportu niż samochód.
– Zamknęliśmy ulicę Mariacką dla samochodów, niebawem zmieni się też ulica Dworcowa. Do mieszkańców wróciła też przestrzeń rynku. W naszym mieście, podobnie jak w Gliwicach i Sosnowcu, systematycznie unowocześniamy tabor autobusowy. To już nowoczesne pojazdy, spełniające wszelkie normy emisyjne. Coraz częściej sięgamy też po autobusy elektryczne. Jednym z naszych priorytetów jest też budowa centrów przesiadkowych – wyjaśniał prezydent Krupa.
Jego zdaniem, to wszystko z biegiem czasu powinno zaowocować mentalnością mieszkańców, którą wyrażałoby hasło „Po co mi samochód, skoro mieszkam w metropolii?”.
Jak podkreślił Jakub Stęchły, przykładem do naśladowania dla GZM w kwestiach komunikacyjnych mógłby być Wiedeń. Z badań wynika, że w porannym szczycie tylko 15 proc. rodziców odwożących dzieci do szkoły korzysta tu z samochodów. Cała reszta wybiera transport publiczny, rower lub odprowadza dzieci pieszo.
– Żeby mieszkaniec zrezygnował z samochodu, musi mieć sensowną alternatywę i musi tego chcieć. W GZM taka alternatywa się tworzy. To złożony proces, składający się z wielomilionowych inwestycji, który wymaga czasu. Zadaniem samorządów jest też jednak wsparcie decyzji dotyczącej korzystania z alternatywnych środków transportu. Za tym musi stać systemowy zestaw poukładanych rozwiązań – przyznał Stęchły.
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze
może by tak najpierw zwiększyli liczbę autobusów i wprowadzili nowe linie kursujące po miejscach po których do tej pory nie jeździły? A dopiero potem wprowadzali ograniczenia w ruchu samochodów.
Ale to już dla nich za trudne bo musieliby włożyć na to kasę.
I kupi mmi ten mądrala mieszkanie bliżej miejsca pracy? A co jak małżonkowie pracują w różnych miastach? Rozwód?
Redaktorowi Purzyńskiemu życzę powodzenia w dalszym zawodowym życiu i trzymam kciuki.
W metropolii o tym wiedzą ale tramwajami zarządzają miasta i to one na nie płacą. Metropolia ze swojej strony chce wspomóc inwestycje tramwajowe swoimi pieniędzmi ale z jakichś przyczyn niektóre miasta mają z tym problem. Jest szansa ze jednak się to uda i tramwaje będzie można przyśpieszyć. Linie metropolitalne z kolei to proteza dla docelowych połączeń kolejowych i po uruchomieniu kolei metropolitalnej zostaną zlikwidowane. 800-setki to już nie szybkie połączenia ale przez lata straciły swoją funkcje szybkich połączeń poprzez liczne zmiany które je spowolniły.
Takie opowieści od lat się słyszy. Dobrze wiemy, że jeśli ktoś dostanie jakieś połączenie nawet jak ładnie to określono "protezę" (z drugiej strony to określenie wskazuje na niesprawność w zasadzie organizacyjną ponieważ protez bez powodu się nie stosuje ) to zlikwidować tego łatwo nie będzie. Aby takie rzeczy wiedzieć trzeba posiadać podstawową wiedzę ale wychodzi na to, że ktoś woli opowiadać bajki i co przerażające jeszcze w to wierzy.
Bajeczki dla dzieci na dobranoc... Skoro Metropolia może finansować połączenia kolejowe, autobusowe, to może również tramwajowe. Najwyraźniej decyzję podejmują osoby nieprzychylne tramwajom. Podstawą budowy szkieletu komunikacyjnego Metropolii powinna być właśnie szyna, czyli kolejowe i tramwajowe połączenia Metropolitalne. O tym mówi się już od trzech dekad. Inaczej to nie zadziała, a jedynie wydane będą kolejne pieniądze. Nie ma przeszkód prawnych dla uruchamiania metropolitalnych połączeń tramwajowych w postaci zarządzania tramwajami przez miasta. To jakiś niedorzeczny wymysł. W tramwajach realizowane są ogromne inwestycje - duże remonty torowisk, nowy tabor. Jest to po latach marazmu i braku środków na inwestycje prawdziwy sukces górnośląsko-zagłębiowskich tramwajów. Komu tak bardzo zależy na tym, aby ten sukces zdeprecjonować? Bariera widać jest jedna, ale najtrudniejsza - mentalna. Jeżeli od 2021 roku wyjadą metropolitalne linie autobusowe, a zlikwidowane (ograniczone) zostaną metropolitalne połączenia kolejowe, nie będzie połączeń tramwajowy, to będzie to prawdziwy blamaż Metropolii na skalę ogólnokrajową.
" Słynne 800-setki cały czas jeżdżą"
Problemem jest niedostosowanie tras do obecnych warunków. Linie autobusowe przebiegają przez tereny poprzemysłowe zatrzymując się na przystankach, na których pasażerowie wsiadali 30 lat temu ale dziś zakład nie istnieje. Na innych liniach dokłada się przystanków wydłużając ich trasę, taki 840 lat temu 15 jechał z Katowic do Gliwic 55 minut, dziś jedzie 1 h 10 min bo robi wielką pętlę w Chorzowie. 870 po zakończeniu budowy DTŚ miał jechać tą trasą ale przebija się przez centrum Zabrza i Rudy Śląskiej, miał stawać na poziomie Tauzena (są specjalne zatoki) ale staje na Sokolskiej...
Może warto cytować całe zdanie tj. " Słynne 800-setki cały czas jeżdżą a to były wtedy po reformie z lat 90-tych takie dzisiejsze metrolinie autobusowe." to co napisałem czyli były wtedy w latach 90-tych. To zasadniczo zmienia sens wypowiedzi niż wyrywanie wygodnych fragmentów.
Czekam na jakieś spotkanie z prawdziwymi fachowcami od transportu a nie ludźmi którzy brali kasę z KZKGOP (biorą też z ZTM?) organizowanym przez człowieka który pisze (pisał?) artykuliki do gazetek KZKGOP. Z ludźmi którzy naprawdę znają się na temacie a nie mówią o Wiedniu. Oczywiście to się nie stanie, bo nieomylność i predestynacja do mądrości są immanentnymi cechami naszych włodarzy. Mylą się wszyscy tylko nie oni