Powstaje plan optymalizacji sieci komunikacji publicznej. Pewne jest to, że zlikwidowane zostaną dublujące się połączenia i powstaną nowe, np. brakujące połączenia między Tarnowskimi Górami i Gliwicami
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Rozmowa z Markiem Koplem

Przemysław Jedlecki: O czym pan myślał, gdy bezskutecznie próbował przekonać prezydentów i burmistrzów do wyższych składek na komunikację publiczną?

Marek Kopel, dyrektor Zarządu Transportu Metropolitalnego, członek zarządu KZK GOP: Że sprawa jest prosta. Mówiłem o pieniądzach, które są niezbędne, żeby pokryć zadanie, jakim jest organizacja komunikacji publicznej. To pieniądze wystarczające na jej działanie, za małe, by podnieść jej jakość. Wyjaśniałem też prezydentom, skąd wyższa kwota. Wynikała z trzech powodów. Wzrost o 34 mln zł wynika z braku nadwyżki finansowej KZK GOP, a raczej konsumpcji wcześniejszej nadwyżki. Kolejne 20 mln zł to dodatkowe koszty, które musimy zapłacić przewoźnikom, i 13 mln zł z tytułu mniejszych wpływów ze sprzedaży.

Jak czytać słowa prezydentów, że nie wiedzą, skąd taka podwyżka?

– Samorządowcy doskonale wiedzą, jak działa KZK GOP i z czego wynika wzrost składki. Nie ma tu mowy o niewiedzy. Raczej chodzi o to, żeby nie zapłacić więcej albo odwlec płatność w czasie.

To nowy problem?

– Nie. W KZK GOP podobne sytuacje zdarzały się regularnie.

Część prezydentów mówi, że te protesty nie są na miejscu. Mówią, że nasze samorządy na komunikację publiczną płacą tak naprawdę mało.

– To fakty, ale rozumiem tych prezydentów, którzy mają napięte budżety. Każdy dodatkowy milion na komunikację publiczną to brak tego samego miliona np. na gminne inwestycje.

Jeden z samorządowców skarży się, że przez jego miasto jedzie pusty autobus. Nie ma refleksji, dlaczego.

– To nie powinno paść w czasie dyskusji o składce. O tym, żeby zmienić przebieg jakiejś linii autobusowej czy ją zawiesić, mówi się w ciągu roku i KZK GOP nieraz takie wnioski dostaje i je realizuje. To nie są rzeczy tajne ani poufne. Ale też nie takie, o których rozmawia się, gdy przychodzi moment decydowania o składce.

Czy jest możliwy fakt, że burmistrz czy prezydent nie wie o rentowności poszczególnych linii przebiegających przez jego miasto?

– Nie ma. Te informacje dostaje każda gmina, dokładnie pokazujemy każdą linię oraz jej rentowności. Każdy prezydent może też w każdej chwili zapytać o każdą linię osobno i każdą razem. Tu nie ma tajemnic.

Mówił pan, że KZK GOP coraz więcej płaci przewoźnikom. Mamy trzy miejskie PKM-y i Tramwaje Śląskie. Miasta do nich dopłacają?

– Nie. Tramwaje Śląskie każdy rok kończą zyskiem, PKM-y zwykle też, chociaż są pewnie lata zakończone stratą. Stawki w PKM-ach są też zazwyczaj wyższe niż u prywatnych przewoźników.

Czyli prezydenci jedną ręką dają pieniądze KZK GOP, a drugą wyciągają te same pieniądze z PKM-ów?

– To daleko idące uproszczenie. Oczywiste jest jednak to, że KZK GOP kupuje usługi np. w PKM Katowice czy PKM Sosnowiec i Gliwice. Składki miast służą zapłaceniu przewozów również w tych firmach.

Tymczasem prezydent Sosnowca Arkadiusz Chęciński mówi, że z końcem roku spełni się jego marzenie i KZK GOP przejdzie do historii.

– Prezydent Chęciński ma niemałe poczucie humoru i odczytuję tę wypowiedź jak rzuconą pół żartem, pół serio. KZK GOP działał dobrze, był zarządzony także przez prezydentów w najlepszej wierze. Problem komunikacji to nie tylko problem jakości usług, ale też problem ilości pieniędzy wydawanych na jej organizację. W ramach środków, którymi KZK GOP dysponował, komunikacja była optymalna. Jest pewnie tysiąc kursów i połączeń, które można by poprawić, ale to się przecież dzieje cały czas.

Powstało wrażenie, że KZK GOP to skamielina, która od lat 90. się nie zmieniła.

– To bzdury i populizm. W KZK GOP pracuje bardzo dużo młodych osób po specjalistycznych studiach, a przebiegi tras autobusów, zmiany rozkładów jazdy dostosowane do życzeń poszczególnych miast to niemal codzienność.

Co jest największym osiągnięciem KZK GOP?

– Że za te pieniądze organizujemy od lat taką komunikację, z której niezadowolonych jest wg badań opinii publicznej przeprowadzonych na zlecenie „Gazety Wyborczej” tylko ok. 4 proc. osób pytanych o zdanie. Choć wiemy, że te 4 proc. widać najbardziej. To potęguje wrażenie, że coś jest nie tak.

Ile miasta powinny wydawać na komunikację?

– Nie ma optymalnej wysokości składki.

Inaczej. Ile trzeba wydać, by wybór transportu publicznego był pierwszym wyborem kogoś, kto chce z południa Katowic jechać do centrum?

– Nie ma dobrej odpowiedzi. Z komunikacji korzysta 20-25 proc. społeczeństwa. Musimy dbać o te osoby tak, by komunikacja była sprawna, skuteczna i wygodna. Trzeba jednak pamiętać, aby wydatki miast z myślą o tych osobach nie miały negatywnego wpływu na inne potrzeby mieszkańców. Wydaje mi się, że to są dylematy, przed którymi stoją prezydenci. Trudno też walczyć z trendem, jakim wciąż jest kupowanie nowych samochodów. Samorządowcom powinno zależeć na tym, by samochody nie zalały miast. Ale muszą pamiętać, że kijem Wisłę trudno zawrócić. Od lat spada liczba pasażerów KZK GOP, mimo że ceny biletów nie rosną, a tabor jest coraz lepszy i bardziej komfortowy.

Może robicie coś źle?

– Jasne, że pewnie tak. Ale ludzie chcą jeździć samochodami i długo z tej przyjemności nie będą chcieli zrezygnować. Naszym obowiązkiem jest zapewnienie przyjaznej komunikacji z dobrym taborem tym, którzy z samochodów nie korzystają, bądź korzystać nie chcą. Trzeba jednak zachować zdrowy rozsądek.

Czy powołanie Zarządu Transportu Metropolitalnego i przejęcie przez ZTM organizacji komunikacji oznacza jakieś zmiany dla pasażerów?

– Powstaje plan optymalizacji sieci komunikacji publicznej. Jaki będzie ten plan, jeszcze nie wiem. Pewne jest to, że zlikwidowane zostaną dublujące się połączenia i powstaną nowe, np. brakujące połączenia między Tarnowskimi Górami i Gliwicami. To pierwszy mały krok. Łatwiej będzie też decydować o uruchamianiu nowych połączeń, ponieważ będzie jeden organizator transportu, a nie – jak do tej pory – trzech. Nie można też wykluczyć dalszych zmian w taryfach, zmienią się też rozliczenia między gminami, wreszcie będzie można narzucić jednolite standardy, jeśli chodzi o tabor. Jest pomysł, by nowy tabor miał wszędzie taki sam kolor. Zmiana będzie też polegać na tym, że prezydenci nie będą już mieli bezpośredniej kontroli na „firmą”, która organizuje komunikację publiczną. Wpływ prezydentów na codzienne działanie komunikacji będzie znacznie mniejszy.

Jak długo potrwa budowa odświeżonej siatki?

– Prace powinny potrwać jeszcze parę tygodni. Wszystko powinno się zakończyć jednak na początku 2019 roku. Tu jednak nie chodzi o masowe cięcia połączeń, co – jak powiedziałem – może się zdarzyć, gdy linie się dublują. Dotyczy to przede wszystkim trasy Tychy – Katowice. Ale też powstaną nowe połączenia.

Odchodzi pan z ZTM. Jaką listę zadań zostawi pan następcy?

– Zajmowałem się połączeniem KZK GOP, MZK Tychy i MZKP Tarnowskie Góry w jeden organizm. Wierzę, że zastąpi mnie ktoś, kto świetnie zna się na komunikacji, dostanie do dyspozycji dobre narzędzie, jakim jest jeden zespolony organizator komunikacji. Ale powiem mu, że w dalszym ciągu ważnym problemem pozostanie kwestia składek na komunikację publiczną, ponieważ będą one rosły wraz ze wzrostem jakości usług.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Więcej
    Komentarze
    Zaloguj się
    Chcesz dołączyć do dyskusji? Zostań naszym prenumeratorem
    Wypowiada się o komunikacji miejskiej Pan Kopel, który pewnie ostatni raz jechał tramwajem lub autobusem w szkole podstawowej lub przedszkolu. A na trasie Tychy - Katowice / Katowice - Tychy pewnie w ogóle. Wielki "znafca" później doglądał komunikacji miejskiej zza szyb służbowej limuzyny. IQ na poziomie pierwotniaka.
    już oceniałe(a)ś
    6
    1