Koronawirus oraz spór, czy dwa miliardy zł powinny trafić do mediów publicznych, czy na onkologię, zwróciły uwagę na stan polskiej służby zdrowia. Czego jej brakuje? Jak powinny wyglądać nowoczesne szpitale?
Zdrowie. Podczas przetaczania krwi 5-letnia Emilka musiała przez 3,5 godziny leżeć nieruchomo. - Nie mogę się ruszać. Przecież ratuję życie Milenki - mówiła.
Rak to choroba przewlekła - człowiek zmaga się z nią przez długi czas, i to bez gwarancji wyzdrowienia. Dlatego tak ważne jest pozytywne nastawienie pacjenta i jego rodziny do leczenia.
Ma siedem lat, trochę się wstydzi. Mama zachęca ją, by pochwaliła się wierszykiem, który dał jej jedno z trzech pierwszych miejsc na międzyszkolnym konkursie recytatorskim. Wreszcie Madzia zaczyna recytować.
Zdrowie. Jak dotąd nauka nie znalazła stuprocentowo skutecznego i bezpiecznego leku przeciwko nowotworom złośliwym.
Trzyletni Sebastian lot z Irlandii do Polski spędził na podłodze samolotu. Wszyscy myśleli, że się tak bawi. Później lekarze stwierdzili, że prawdopodobnie tam było mu łatwiej oddychać.
Każdego roku nowotwór ujawnia się w Polsce u 1300-1400 dzieci i młodzieży w wieku do 18 lat. Życie ich rodzin wywraca się do góry nogami.
Kiedy rodzice musieli być w pracy, Wojtka pilnował w szpitalu onkologicznym jego starszy brat Grzesiek: kupował w sklepie to, czego nie pozwalali im jeść rodzice, smażył naleśniki - na całym oddziale czuć było spalenizną. Z kartonów po lekach robili sobie pistolety, miecze.
Staś w swoje drugie urodziny jest już w szpitalu - zakładają mu wkłucie centralne do podawania chemii, niezbyt fajny prezent dla dwulatka. Mateusz po zajęciach w szkole sam zgłasza się do bazy dawców szpiku. Jeszcze nie wie, że uratuje kiedyś Stasia i że on zaprosi go do siebie na ryby.
Sandra pierwszą chemię dostała w dniu, w którym miała się dopiero urodzić. Lekarze nie mieli doświadczenia w leczeniu tak małych dzieci. Nie wiedzieli, czy jej maleńki organizm wytrzyma.
W samolocie do Polski Sebastian przeleżał całą podróż na podłodze. Tak było mu łatwiej, bo ogromny guz uciskał na główne naczynia żylne i chłopczyk się dusił - ale o tym jego rodzice dowiedzieli się dopiero w szpitalu we Wrocławiu.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.