Nie kluski z roladą i modrą kapustę czy żur ma zapamiętać każdy, kto odwiedza Tarnowskie Góry. Lokalni społecznicy, restauratorzy i kucharze zdecydowali, że smakiem miejscowej kuchni stanie się jabłko.
Okazuje się, że Tarnowskie Góry to nie tylko miasto gwarków, ale też kolejarzy, dawnych słynnych zakładów odzieżowych czy znanej niegdyś fabryki mydła, w której znaleźliśmy nocleg.
Wieczorem wychodzimy z hotelu w poszukiwaniu szalonego, nocnego życia Tarnowskich Gór. Niczego takiego jednak nie znajdziemy. I dobrze!
Kilkadziesiąt metrów pod Tarnowskimi Górami ukryte jest drugie, podziemne miasto. Mieszkają tam nietoperze, pstrągi i stary człowiek z długą, siwą brodą i latarką w ręku.
Zanim zajmę się tarnogórskimi smakami, chciałabym pochwalić restauratorów za ciekawe nazwy lokali, związane z lokalną tożsamością i ceny w menu jeszcze sprzed czasów inflacji.
Tarnowskie Góry mają bardzo bogatą bazę noclegową. Można tu znaleźć nocleg na każdy gust i na każdą kieszeń: w hotelu, na polu namiotowym, w dawnej fabryce, a nawet w pałacu.
W Tarnowskich Górach trzeba zejść pod ziemię, popływać łódką, pobłądzić w buczynie i napić się w miejscu, w którym biesiadowali królowie. Przygotowaliśmy dla was listę obowiązkowych miejsc do zwiedzenia.
"Tarnowskie Góry to same dziury" śpiewał jeden z bohaterów Kazimierza Kutza. Niektórzy mieszkańcy wkurzali się, że ktoś uważa ich miasto za zabite dechami. A u nas było 20 tys. dziur prowadzących do podziemnego labiryntu, którym możemy się poszczycić jako jedyni w kraju - mówi Grzegorz Rudnicki ze Stowarzyszenie Miłośników Ziemi Tarnogórskiej.
W Tarnowskich Górach zwiedzimy podziemny świat gwarków, sprawdzimy, co oferuje lokalna kuchnia, i nacieszymy się urokiem spokojnej prowincji.
Jesteśmy z Wami od środka wakacji. 28 lipca uruchomiliśmy serwis miejski "Wyborczej" w Rybniku. Zapraszamy Was na krótki filmowy spacer po naszym mieście.
Rolada, kluski i modro kapusta albo golonka, a na deser koniecznie kołocz. To jest to, co musisz zjeść w rybnickiej kuchni!
Partyjny dyrektor wykazał się rewolucyjną czujnością. Gdy tylko usłyszał boogie-woogie kwintetu Czesława Gawlika, wpadł na scenę, przerwał koncert i rozpędził element antysocjalistyczny. Był rok 1955, jazz w Polsce wciąż miał pod górkę, ale o Rybniku wkrótce mówiła cała Polska. Może dziś miasto potrzebuje podobnego skandalu?
W rybnickim zalewie można złowić suma olbrzyma, potańczyć nad brzegiem ze słuchawkami na uszach albo wziąć udział we mszy na łódkach.
Nie wiadomo, skąd się wzięły. Nie wiadomo, jak długo zostaną, ale nutrie na dobre zadomowiły się w Rybniku, nad brzegiem Nacyny.
Gdyby zapytać rybniczan o ulubione miejsca, pewnie odpowiedzieliby: zalew, rynek, lotnisko. Ale my proponujemy zejść z tego utartego szlaku i odwiedzić nieco inne miejsca.
Rybniczanie potwierdzają, że jeżeli poświęcisz trochę czasu, aby zwrócić uwagę na poetykę swojego miasta i konsekwentnie zaczniesz doszukiwać się w nim swoistego piękna, wtedy jakiś promyk tego piękna dotknie także i ciebie.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.