Figura centralna, w kierunku której pochylają się z szacunkiem siostry, to najprawdopodobniej świętobliwa księżniczka Eufemia, której przypisywano liczne cuda, także zza grobu.

Decydując się w 1936 roku na powiększenie przestrzeni ekspozycyjnej raciborskiej placówki, stanęli niemieccy muzealnicy przed trudnym zadaniem. Siedzibę instytucji od 1927 roku stanowił bowiem były kościół konwentu dominikanek, jedna z lepiej zachowanych gotyckich budowli pierwszej historycznej stolicy Górnego Śląska.

Od Eufemii wszystko się zaczęło

W czasie prac służących rozdzieleniu prezbiterium świątyni na dwie kondygnacje niespodziewanie odnaleziono malowidło al secco przedstawiające zesłanie Ducha Świętego na Najświętszą Maryję Pannę i apostołów. Umieszczone w górnej części ściany wschodniej (założenie zgodnie ze zwyczajem było orientowane) i skomponowane umiejętnie wokół maswerku z czerwonego piaskowca stanowi pozostałość po zbarokizowanym wnętrzu. Sam motyw odnosi się do patrona, któremu poświęcono zespół klasztorny – do czasu likwidacji funkcjonował pod wezwaniem św. Ducha.

Fresk Salve Regina w byłym kościele dominikanek raciborskich
Fresk Salve Regina w byłym kościele dominikanek raciborskich  GRZEGORZ CELEJEWSKI

Po przeciwległej stronie nawy odsłonięto natomiast bardziej złożoną i dość nieoczywistą polichromię, która do literatury przedmiotu weszła pod nazwą „Adoracja świętobliwej Eufemii przez konwent sióstr dominikanek”. Oba przedstawienia (datowane ostrożnie na czas około roku 1635) najpewniej przesłonięto warstwą zaprawy po roku 1810, kiedy to w wyniku sekularyzacji majątków zakonnych w Prusach wyposażenie kościoła rozprzedano, a same dominikanki odprawiono do domów. W czasie wojen napoleońskich budynek przerobiono na lazaret, wkrótce później został przekazany gminie ewangelickiej, by w końcu po roku 1927 – na fali zainteresowania lokalną historią – służyło jako muzeum, tę funkcję pełni do dziś. Jednak jaki związek z raciborskim konwentem miała świętobliwa Eufemia? W zasadzie od niej właśnie wszystko się zaczęło.

Fundatorem klasztoru był piastowski książę Przemysław, który u progu XIV wieku przekazał na ten cel grunt, darowiznę, a także własną córkę, zwaną zdrobniale Ofką. Dominikanki należały do nowatorskiego ruchu mendykanckiego, jednak szybko zyskały zarówno w samym Raciborzu, jak i na całym Śląsku szerokie wpływy, głównie wśród klasy książęco-feudalnej. Profil działalności zasadniczo różnił się od praktyki męskiej części zakonu; było to zgromadzenie klauzurowe, w istocie swej dość prestiżowe, tym samym bogatsze.

Ostrzegawcze stukanie z trumny

Dynastyczne pochodzenie Eufemii, a co za tym idzie – wykształcenie i rola na dworze, były szczególnie potrzebne nie tylko w początkach istnienia konwentu, ale również w okresie kontrreformacji. Wtedy to – po trudnych czasach związanych z postępami protestantyzmu i ogólnym zwrotem w obyczajowości – Ofka stała się nie tylko przeoryszą/założycielką, ale co istotne „błogosławioną patronką” (formalny proces beatyfikacji trwa). Wyobrażenie o niej kształtowały w istocie źródła wtórne, oparte luźno na przekazach ustnych, w tym kontekście szczególnie interesujące – w tej sieci funkcjonowało wszak malowidło „Adoracja/Salve Regina”.

Fresk Salve Regina w byłym kościele dominikanek raciborskich
Fresk Salve Regina w byłym kościele dominikanek raciborskich  GRZEGORZ CELEJEWSKI

Szczególne zasługi w rozwoju kultu Eufemii położył Abraham Bzowski, który w wydanym drukiem w roku 1606 żywocie nadał postaci odpowiedni „szlif”: „Ciało swe postani, niespaniem, łożem twardym, biczowaniem aż do krwie, włosiennicą ostrą, łańcuszkiem żelaznym na gołym ciele go nosząc, umartwiała”. Miała być Eufemia – co oczywiste – panną niezwykle urodziwą, która bez wahania odprawiała zalotników z najlepszych rodów europejskich. Posiadane cnoty umożliwiły jej wypełnienie ojcowskiej woli – mając lat 14, przeszła ceremonię obłóczyn, wcześniej doznawszy mistycznej wizji w postaci Ducha Świętego zstępującego do raciborskiego konwentu (polichromia ściany wschodniej nabiera głębszego wymiaru). Nie rozstawała się z maryjnym różańcem, bliska była jej również duchowość chrystocentryczna: w Raciborzu procesje ku czci Bożego Ciała odbywały się już w pierwszej połowie XIV wieku.

Przypisano jej liczne cuda, także zza grobu: z jej trumny w kościele farnym (translokacja relikwii nastąpiła dopiero w 1821 roku) miało rozlegać się stukanie ostrzegające mieszkańców miasta przed niebezpieczeństwem.

W tej samej świątyni znajduje się barokowy obraz przedstawiający moment wstąpienia do wspólnoty, stanowiący kopię gotyckiego malowidła z wyburzonej kaplicy przy kościele św. Ducha – świadczy to o potrzebie zachowania „świętych” wizerunków.

W istocie Ofka z pewnością była postacią nietuzinkową: w czasie 45 lat życia w klauzurze była dwukrotnie przeoryszą z przerwą w latach 1346–1349, kiedy to weszła w zatarg z jednym z braci dominikanów, mającym dopuścić się kradzieży, a także zdążyła wywalczyć osobistą protekcję papieża Klemensa VI. Wydała zwiększające jej władzę zarządzenia wewnętrzne; jej surowy styl miał poparcie prowincjała Stanisława, który wskazywał na potrzebę szacunku względem zwierzchniczki, przypominał mniszkom o obowiązkowym milczeniu, zasadach spotkań w rozmównicy, konieczności odosobnionego korzystania z celi, a także zabraniał im posiadania własnego ogródka i kur, „chyba że ptactwo nie przeszkadzałoby pozostałym siostrom”.

Dominikanki zamówiły w lokalnym warsztacie swój własny obraz

Zagadkowa scena funkcjonująca pod nazwą „Adoracja Eufemii” znajdowała się pierwotnie w przestrzeni kościelnej przeznaczonej tylko dla dominikanek: ściana zachodnia nawy, oddzielona kratą klauzurową, stanowiła zamknięcie empory. Mniszki pozostawały zatem w stałym odosobnieniu od reszty uczestników nabożeństw. W wyniku sekularyzacji i późniejszej adaptacji wnętrza do celów ekspozycyjnych ustanowiono trzeci poziom budynku, który umożliwia dokładne zapoznanie się z dziełem o interesującej ikonografii.

Kwestię sporną stanowi sens przedstawienia: czy jest to w istocie adoracja czcigodnej, zaradnej przeoryszy przez siostry jej współczesne, czy też mniszki, które za realizację zapłaciły, adorują postać wyobrażoną „mitycznej” założycielki? Czy wreszcie zamierzeniem było raczej wskazanie ciągłości i jedności zakonu w wymiarze uniwersalnym?

Scena procesji na cześć Najświętszej Maryi Panny rozgrywa się we wnętrzu barokowego chóru kościelnego, jest to niejako odbicie współczesnego zleceniodawczyniom stanu faktycznego. Kompozycję flankują dwa ołtarze boczne, jeden poświęcony Matce Boskiej i Dzieciątku błogosławiącemu, drugi natomiast św. Annie, której kult po trudnym czasie reformacji ponownie zyskał na popularności (przed freskiem znajdzie zwiedzający późnogotycką rzeźbiarską wersję tematu, bardzo zresztą na Śląsku popularnego). W linearnie potraktowanej kompozycji wnętrza przedstawiono dwa szpalery profesek skupione wokół pojedynczej, dość zagadkowej postaci. Ośmiu braci dominikanów, których dzielą filary, łączyć można ze świętymi Zakonu Kaznodziejskiego. Dominikanki zamówiły w lokalnym warsztacie swój własny obraz w momencie adoracji, przy dźwiękach antyfony „Salve Regina, mater misericordiae” – „Witaj królowo, matko miłosierdzia” (fragmenty tekstu na wstędze), której wykonanie było codzienną praktyką po modlitwach wieczornych. Trzymając świece i kierując się z chóru przez krużganki, obchodziły siostry klasztor ze słowami pieśni na ustach, by w końcu rozejść się do swoich cel. Na dolnej krawędzi sceny zachowały się fragmenty modlitwy „Sub tuum praesidium”, na bocznych ścianach natomiast pozostałości przedstawień ze św. Janem Chrzcicielem oraz Chrystusem.

Nie zgadza się kolor welonu najmłodszej siostry

Figura centralna, w kierunku której pochylają się z szacunkiem siostry, została dość silnie uszkodzona, a następnie częściowo zrekonstruowana przed II wojną światową. Jej postać nadaje przedstawieniu niełatwy do odczytania sens. Siostra ta występuje w szkaplerzu czarnym, który do czasów II soboru watykańskiego nosiły tylko najniższe rangą konwerski, otaczające ją mniszki drugiego chóru mają natomiast szkaplerze białe – wśród nich teoretycznie powinna znajdować się Ofka.

Nie zgadza się także kolor welonu najmłodszej siostry: zamiast kontrastowego białego występuje wariant czarny – Piotr Stefaniak dopatrywał się tutaj błędu konserwatora, który uzupełniając polichromię, „dorobił” zły welon na zasadzie analogii do pozostałych. Jednocześnie jako hipotetyczną Eufemię wskazywał ósmą dominikankę po lewej względem patrzącego. Nie zachowała się jednak dokumentacja prac z roku 1926, w związku z czym trudno ustalić skalę interwencji restauratora, zniszczeniu uległ również trzymany przez nią atrybut.

Szeroki obłok unoszący się nad grupą (na szczycie którego być może oryginalnie znajdowała się pozdrawiana Matka Boska) wskazuje na „ponadrzeczywisty” wymiar sceny, przenikanie się rzeczywistości ziemskiej i niebiańskiej. Kompleksowe działania mające na celu wzmocnienie kultu Eufemii w potrydenckim Raciborzu oraz miejsce realizacji zamówienia w sakralnej przestrzeni potencjalnych „spadkobierczyń” jej duchowej spuścizny skłania raczej w kierunku uznania centralnej figury za świętobliwą księżniczkę właśnie. Zachęcam do odwiedzin byłego kościoła, a obecnego muzeum, i własnych prób interpretacji tematu.

Marcin Ręczmin poleca
Czytaj teraz
Więcej
    Komentarze
    Zaloguj się
    Chcesz dołączyć do dyskusji? Zostań naszym prenumeratorem